EN

29.01.2024, 08:20 Wersja do druku

Kraj. 55 lat temu odbyła się premiera filmu „Wszystko na sprzedaż”

Inne aktualności

28 stycznia 1969 roku, na ekrany kin wszedł film „Wszystko na sprzedaż” w reżyserii Andrzeja Wajdy, poświęcony tragicznie zmarłemu dwa lata wcześniej Zbigniewowi Cybulskiemu. Wszyscy, którzy grali w filmie, byli jego najbliższymi przyjaciółmi - mówi PAP Małgorzata Potocka.

"Na planie zdjęciowym doskonale można było jeszcze wyczuć nastrój zadumy, smutku i nostalgii po jego tragicznej śmierci. Była to pewna forma terapii dla jego przyjaciół, którzy wciąż czuli w sobie duże wyrzuty sumienia i pokłady żalu związane z tym, że nie byli w stanie dostatecznie mu pomóc w walce z wewnętrznymi demonami i kompleksami" - wspominała Małgorzata Potocka, która jako 15-latka zagrała "Małą" - uczennicę z prowincjonalnego kółka recytatorskiego. Rolę - jak wyjaśniła - zawdzięcza Beacie Tyszkiewicz. "Byliśmy z tatą (Ryszard Potocki, scenograf - PAP) z nią na obiedzie. Zapytała mnie: kim chcesz być?… A ja na to: tak jak ty - artystką! Chwilę później poleciła mnie Wajdzie" - opowiadała.

"Film opowiada o polskim środowisku filmowym w PRL. W wypadku ginie ulubiony aktor reżysera, który rozgląda się za jego następcą" - powiedział PAP krytyk filmowy Krzysztof Kłopotowski. "Andrzej Wajda tak rozpamiętuje swoje relacje ze Zbigniewem Cybulskim i nadzieje pokładane w Danielu Olbrychskim. W filmie Olbrychski nie chce być kontynuatorem Cybulskiego. Jednak w rzeczywistości zajął jego miejsce w twórczości Wajdy" - wyjaśnił.

Daniel Olbrychski na początku 1969 r. ma już za sobą m.in. rolę Rafała Olbromskiego w "Popiołach" zrealizowanych przez Wajdę według powieści Stefana Żeromskiego; występy w "Bokserze" Juliana Dziedziny i "Małżeństwie z rozsądku" Stanisława Barei. Dopiero za dwa miesiące - 28 marca - wejdzie na ekrany "Pan Wołodyjowski" w reż. Jerzego Hoffmana z mroczną kreacją Azji Tuhaj-Bejowicza (Nawiasem mówiąc: epizod z planu "filmu historycznego" we "Wszystkim na sprzedaż", będący aluzją do realizowanego równolegle filmu Hoffmana - Wiesław Dymny z przyczepionymi skrzydłami husarskimi, biega dookoła kamery - 10 lat później został sparodiowany w "Misiu" Barei).

"Wajda wylansował dwóch największych gwiazdorów polskiego kina" - podkreślił Kłopotowski. "Zbigniew Cybulski stał się wcieleniem pokolenia młodych Polaków wypalonych przez wojnę, zwłaszcza w +Popiele i diamencie+. Natomiast Daniel Olbrychski wyraża Polaka historycznego, który się ocalił, gdyż wojny nie doświadczył, dzięki czemu ma mnóstwo sił witalnych. Wyraża to scena w której Olbrychski ściga się ze stadem koni, jak radosny źrebak" - dodał.

Sam Andrzej Wajda w wywiadzie opublikowanym w miesięczniku "Kino" jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć wyjaśnił swój pomysł na film o Cybulskim. "Nie mogę przecież wykorzystać ani jego nazwiska, ani jego fotografii, ani fragmentów filmów. Uważałem, że Zbyszek ciągle jeszcze stoi przed swoim wielkim filmem, który ukoronuje jego aktorstwo. Bohaterowie mojego filmu będą szli po jego śladach, będą powtarzali anegdoty krążące wokół niego, ocierali się o rekwizyty, o miejsca jeszcze ciepłe, jeszcze przez niego ogrzane. On wszedł w ich życie - w nasze życie! - jakoś je zaburzył, zachwiał. Czuliśmy zawsze jego namiętność, jego gwałtowność; wszyscy, którzy z nim pracowali, czuli, że to był człowiek niezwykle inspirujący, że miał w sobie zdumiewającą łatwość wymyślania i mnożenia najbardziej efektownych scen. Miał w sobie coś z fantasty. Chciałbym, żeby takim objawił się w moim filmie" - wyjaśnił reżyser w rozmowie zacytowanej na stronie wajda.pl.

Wajda wprowadził do scenariusza autentyczne postaci. Bohaterowie mają imiona lub przezwiska odgrywających ich role aktorów - Beata Tyszkiewicz jest Beatą, Elżbieta Czyżewska - Elżbietą), Daniel Olbrychski - Danielem, Witold Holtz - Witkiem, Bogumił Kobiela - Bobkiem, Andrzej Kostenko - Kostkiem. Tylko reżysera Andrzeja gra Andrzej Łapicki. Natomiast występująca w epizodzie gwiazda "Krzyżaków" Aleksandra Forda - Mieczysław Kalenik - nie jest Mietkiem, tylko milicjantem z drogówki, wykonującym idiotyczne prowokacje - podrzuca na szosę manekina i z ukrycia notuje numery aut, których kierowcy minęli obojętnie "potrąconego człowieka" (Również ten epizod został sparodiowany w "Misiu" Barei).

Na ekranie pojawiają się ponadto - choć nic nie mówią - m.in. Jerzy Turowicz - wieloletni redaktor naczelny katolickiego "Tygodnika Powszechnego", praktycznie jedynego w PRL legalnego pisma opozycyjnego założonego przez kardynała Adama Sapiehę - Franciszek Starowiejski, Wanda Warska i półtoraroczna Karolina Wajda. W króciutkiej scenie - będącej autocytatem Wajdy - zapalającym kieliszek z wódką na barze w "Kamieniołomach" Witkowi i Danielowi, przygląda się z zainteresowaniem anonimowy mężczyzna, w którym bez trudu można rozpoznać Adama Pawlikowskiego - głównego partnera Cybulskiego w "Popiele i diamencie". Postaci samego Zbigniewa Cybulskiego w filmie nie ma - poza rozmazanym portretem na plakacie autorstwa Franciszka Starowiejskiego; jego imię i nazwisko ani razu nie pada w dialogach.

"To był czas kiedy taśma filmowa była na wagę złota. Scena z moim wierszem w samochodzie, z którego Elżbieta mnie wyrzuca, była kręcona tylko raz. Wajda nawet nie wiedział co powiem - chciałam powtórzyć ale stwierdził, że świetnej sceny się nie powtarza" - powiedziała PAP Małgorzata Potocka.

"Uważam Wszystko na sprzedaż za film znakomity i wyjątkowy, żeby nie powiedzieć prekursorski (bardzo nie lubię tego określenia). Ale też nie jest to - jak się mniema powszechnie - film o Zbigniewie Cybulskim i pozostawionych przez niego śladach, odciskających się w świadomości bliskich mu osób; to jest po prostu film o Andrzeju Wajdzie. Najbardziej osobisty film, jaki od czasu Osiem i pół powstał w kinie artystycznym. Co więcej, odważę się sądzić, że pierwszą intencją Wajdy była rzeczywiście chęć zrobienia filmu o Cybulskim i że dopiero w trakcie realizacji inteligentny reżyser zorientował się, że w istocie, niechcący, robi film o sobie" - pisał 50 lat temu w recenzji, opublikowanej w tygodniku "Film" krytyk Krzysztof Mętrak.

Mętrak był autorem najbardziej chyba entuzjastycznej recenzji, choć generalnie krytyka przyjęła "Wszystko na sprzedaż" pozytywnie. Nawet recenzent "Polityki" Zygmunt Kałużyński wyraził się o nowym filmie Wajdy dość życzliwie - nazywając go "dziełem połowicznym". Nie zrezygnował jednak z drobnych złośliwości pisząc np. że "Wajda i jego operator Sobociński, zaopatrzeni w taśmę Estmancolor" - a sporo powstających wówczas polskich filmów była kręconych wciąż jako czarno-białe, krył się więc w tym zdaniu zarzut pewnej "rozrzutności za państwowe pieniądze" - sprawili, że "Warszawa jest tak piękna, jak była ostatni raz półtora wieku temu, na obrazach Canaletta".

Rzeczywiście Witoldowi Sobocińskiemu udało się utrwalić m.in. nostalgiczną panoramę warszawskiej Starówki z praskiego brzegu - z wyraźnie widoczną kolumną Zygmunta, której nie jest w stanie zasłonić tragiczny strzęp ściany Zamku Królewskiego. Dzięki cyfrowej rekonstrukcji filmu - zrealizowanej sześć lat temu - widok ten dziś może zrobić na, przyzwyczajonych już do bryły odbudowanego Zamku, widzach szczególne wrażenie.

Współcześnie "Wszystko na sprzedaż" nie jest wymieniane w pierwszym szeregu dzieł Wajdy - przyćmione zostało innymi licznymi dokonaniami reżysera, którego zawodową aktywność złośliwi komentowali często przysłowiem "co rok to prorok".

"Jest to najbardziej wyrazisty, a jednocześnie najbardziej złożony przejaw autotematyzmu w twórczości Andrzeja Wajdy. Film zrodził się nie tylko z pewnej sumy doświadczeń i osobistych przemyśleń reżysera, ale także ze splotów niezwykłych faktów i okoliczności tworzących wyjątkowy ferment intelektualny, który zapanował w wczesnej sztuce" - ocenił w swoim artykule pt. "Wajda autotematyczny. Wszystko na sprzedaż i Tatarak Andrzeja Wajdy" prof. Wojciech Otto, filmoznawca, dyrektor Instytutu Filmu, Mediów i Sztuk Audiowizualnych na UAM w Poznaniu.

"Wszystko na sprzedaż można czytać, po pierwsze, przez pryzmat koncepcji filmu w filmie, czyli opowieści o realizacji filmu, w którym główną rolę miał zagrać Zbigniew Cybulski. Można również – po drugie – uruchomić dyskurs +filmu o filmie+, czyli refleksji na temat filmowych środków wyrazu. Równie uprawnionym wydaje się zainicjowanie trzeciego typu interpretacji, czyli koncepcji +filmu o filmowcach+, której sens zasadzałby się na przedstawieniu na ekranie rodzimej branży kinematograficznej tamtych lat" - napisał prof. Otto.

"Tytuł filmu odnosi się do nieco wstydliwego procederu, gdzie artysta obnaża publicznie swe życie prywatne. Życie głównych bohaterów: reżysera i dwóch aktorek przypomina komórki do wynajęcia: postaci wymieniają się partnerami życiowymi. Taki zabieg wykonał pięć lat wcześniej Federico Fellini w filmie Osiem i pół, również opowiadając o kryzysie twórczym i życiowym reżysera oraz włoskim środowisku filmowym. Fellini stworzył ponadczasowe arcydzieło. +Wszystko na sprzedaż+ arcydziełem nie jest. Dziś ma raczej wartość dokumentalną. Daje obraz zapatrzonego w siebie środowiska, które Cybulski przezwał kąśliwie księstwem warszawskim" - podsumował Krzysztof Kłopotowski.

"Najlepszy reżyser, kwiat polskiego aktorstwa i film awangardowy, który przełamywał klasyczną konwencję kinematografii polskiej i był zrobiony w sposób niezwykle nowoczesny wizualnie. Ten film mógłby nawet dostać Oscara, gdyby nie fenomenalna konkurencja w postaci Federico Felliniego" - oceniła Małgorzata Potocka.

Źródło:

PAP