Bielski Teatr Banialuka zakończył sezon prapremierą, która z powodu pandemii musiała być przesunięta z połowy kwietnia na koniec czerwca. „Tutu” w reżyserii Roksany Miner jest propozycją zarówno dla uczniów podstawówek, jak i ich rodziców.
Historia autorstwa Katarzyny Mazur-Lejman dzieje się w krainie marzeń – Wielkiej Gdybie, miejscu, w którym wszystko jest możliwe, a granicę stanowi wyłącznie wyobraźnia. Niemniej pilnują jej Tutu (Włodzimierz Pohl), Dunder (Katarzyna Pohl) i Świst (Adam Milewski), strażnicy przypominają fantastyczne postaci z rysunków najmłodszych. Dorośli przez swój wiek i utraconą wyobraźnię nie mają tam wstępu a dzieci, aby mogły się dostać, muszą wymówić, świadomie lub nie, pełne imię Tutu, które brzmi jak splot niepasujących do siebie głosek. Podpowiadają je Dunder i Świst, co sprawia, że Lorka (Dagmara Włoszek-Rabska) – jedynaczka, córka zapracowanych rodziców, zainteresowanych wyłącznie sobą – wypowiada je i wchodzi do Wielkiej Gdyby. Kraina jest pusta, ale kiedy tylko dziewczynka puści wodze fantazji, wypełnia się przedziwnymi przedmiotami i postaciami. Gospodarze zatajają przed Lorką obecność jeszcze jednego dziecka – Balbina (Radosław Sadowski). Uzależnienie od gier komputerowych pozbawiło go wyobraźni, czym powoduje destrukcję krainy. Na szczęście dziewczynce udaje się nauczyć go fantazjować i odwrócić bieg zdarzeń – uratować jego wyobraźnię i Wielką Gdybę.
Przedstawienie utrzymane jest w duchu zabawy, pokazuje, że czasem trzeba oderwać się od codziennej rutyny. Rodzice Lorki są wiecznie zajęci, spóźnieni – co twórcy pokazali z perspektywy dziecka. Podobnie zabiegane pomiędzy szkołą a zajęciami dodatkowymi są też dzieci, przez co tracą możliwość na rozwijanie fantazji. Jeśli im się pozwoli, potrafią jednak odnaleźć w sobie jej spore pokłady. Ucieczka w marzenia i beztroskę jest szansą na wyrwanie się z monotonii życia, co może tylko wyjść na dobrze relacjom wszystkich domowników. Zagrożeniem dla wyobraźni jest świat wirtualny, gry komputerowe, szkoda więc, że wątek Balbina został zaprezentowany zaledwie w dwóch krótkich scenach.
Mateusz Mirowski zestawił prostą scenografię z barwnymi strojami gospodarzy Wielkiej Gdyby (trawiaste nakrycia głowy, różne desenie materiałów), pokaźnych rozmiarów animowanym smokiem. Elementy realne (mieszkanie, komputer, smartfony) zostały wykonane z drewna, kostiumy ludzi utrzymane są w podobnej kolorystyce.
„Tutu” to familijna opowieść, prowadzona z kilku punktów widzenia, pokazuje, że dziecięcą radość można zachować nawet będąc dorosłym. Jazzująca muzyka Grzegorza Mazonia nadaje spektaklowi lekkość i dynamikę. Jest kolorowo, melodyjnie i wesoło, obserwując reakcję prapremierowej widowni można stwierdzić, że spektakl trafia w jej gusta.