„Błękitny Express” w reż. Filipa Łacha i Katarzyny Kłaczek w Teatrze Kameralnym im. Wandy Rucińskiej w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Spektakl rozpoczyna się już przed wejściem do teatru, kiedy zza szyby dostrzega się przytłumione ciepłe światło rozstawionych na blacie szatni lampek, a do uszu dobiega dźwięk saksofonu, a więc przestrzeń kojarzącą się z klimatem dawnych kabaretów, dancingowych lokali, w których toczyło się życie międzywojennej bohemy. Bo Filip Łach wpadł na pomysł, by poprzez odświeżenie starych kabaretowych przebojów przenieść nas na chwilę do ubiegłego stulecia; w świat artystów, pięknych kobiet, żigolaków snujących się po parkiecie w oparach narkotyków i papierosowego dymu.
Saksofon to instrument, który najpiękniej muzyką opowiada historie. Jego metalowo- drewniana konstrukcja nadaje dźwiękom ludzkich emocji, zdaje się być tchnieniem człowieczej duszy, bo idealnie potrafi wydobyć wszelkie rodzące się w niej emocje, nie tyle więc ilustruje, co powołuje do istnienia. Uczestniczący w spektaklu na pełnych prawach poprzez grę na żywo na tle wirtualnej orkiestry Szymon Łukowski wydobywa z instrumentu te emocje w sposób absolutnie niesamowity, wręcz materializując je.
Podobnie jak klimat tekstów piosenek sprzed stu lat, niosących z sobą wartości uniwersalne, wtrącane od czasu do czasu fragmenty witkacowskiego „Pożegnania jesieni”, traktujące o rozterkach młodych dekadentów międzywojnia przeczuwających zbliżającą się katastrofę nadciągającej wojny, kojarzą się też z emocjami co wrażliwszych przedstawicieli naszych czasów. Zresztą wiele tu aluzji do współczesności.
W nowej aranżacji piosenki do słów Andrzeja Własta „Już nigdy” śpiewanej niegdyś w „Morskim Oku” przez Mieczysława Foga, wyraźnie słychać odgłos odjeżdżającego pociągu, a potem rytmiczny stukot mknących po torach wagonów. Ku katastrofie? Emocjonalnej? A może nie tylko...
Do dwóch piosenek, tytułowej „Błękitny Express” opartej na przeboju Hanki Ordonówny, do którego słowa napisała sama artystka i „Chwila przed zmrokiem” Juliana Tuwima Marcin Nenko skomponował zupełnie nową melodię, brzmieniem dostrojoną do percepcji dzisiejszego odbiorcy i wymowy całego spektaklu, którą jest analogia do unoszącego się w powietrzu współczesnego niepokoju i wieszczonego zagrożenia ogólnoświatowej zawieruchy.
Filip Łach tworząc postać romantycznego, zniewalającego przepięknym tembrem głosu i oczarowującego smukłą sylwetką kochanka okresu międzywojnia, w klimacie i stylu wypowiedzi nawiązuje nieco do postaci nieustanie cierpiącego z miłości Arlekina. Jakby wyobraźnią szkicując sylwetkę tańczącej wokół Kolombiny, w którą bosko wręcz wciela się eteryczna w ruchach i rysunku sylwetki, kojarząca się z animowaną miłością, porcelanową figurką, Sara Lech.
Wiele artyzmu zawdzięcza spektakl współreżyserującej go wraz z Filipem Łachem i opatrującej oryginalną, harmonizującą ze współczesną interpretacją całości, choreografią Katarzyny Kłaczek, aktorki Teatru Kameralnego, która 7 grudnia odniosła swój pierwszy sukces choreograficzny spektaklem „Dzikie łabędzie” opartym na motywach baśni Hansa Christiana Andersena w reżyserii Przemysława Jaszczaka w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, a tuż przed bydgoską premierą „Błękitnego Expresu” otrzymała stypendium Prezydenta Miasta Bydgoszczy na dalszy rozwój technik wokalnych i tanecznych z zakresu teatru muzycznego, chociaż jej najnowsza praca już wydaje się majstersztykiem.
Na dobre i naturze, i spektaklowi wyszło też zaproszenie do współpracy Natalii Cazac Cazac z Politechniki Bydgoskiej. Zakomponowane przez nią ze studentami z materiałów pozyskanych z recyklingu kostiumy prezentują się na scenie bardzo efektownie. Zwłaszcza w niezwykle nastrojowej scenografii Mariusza Napierały.
Publiczności trudno było otrząsnąć się z emocji. Pospektaklowe owacje zdawały się nie mieć końca. Nie zabrakło też bisów.