E-teatr, wspierając niezależną kulturę naszych sąsiadów, publikuje cykl „Listów z Białorusi”. Oddajemy głos krytykom, reżyserom, dramaturgom i innych ludziom teatru, z których większość nieprzypadkowo ukrywa swoją tożsamość pod pseudonimami.
---
Po ogłoszeniu wyników wyborów na gesty solidarności zdobyło się wiele zespołów. Jednak powszechny strajk teatralny nie doszedł do skutku, tak samo jak się nie odbył powszechny strajk narodowy. Odejście Kupałowców w środowisku teatralnym oceniano różnie, między wieloma ludźmi teatru zaiskrzyło, niektórzy uważali, że wszystkie zespoły powinny podążyć za zwolnionymi Kupałowcami. Nie wiem, czy sami Kupałowcy oczekiwali takiego gestu solidarności, ale fakty są takie: na własne życzenie z innych teatrów odeszło zaledwie kilka osób. Ludzie teatru, nawet ci solidaryzujący się z protestami, nie chcieli niszczyć własnych instytucji: casus Teatru Kupałowskiego pokazał, że dla reżymu nie ma ludzi niezastąpionych. Koniec złudzeń.
Państwu, którego wektor rozwoju nie jest skierowany na kulturę, z łatwością przychodzi długotrwałe zawieszenie działalności nielojalnych wobec niego organizacji kulturalnych. Jednak wielu artystów zatrudnionych w teatrach okazywało wsparcie protestującym kolegom i widzom, nie tylko biorąc udział w marszach, lecz również poprzez różnego rodzaju akcje twórcze, listy, wideo apele oraz gesty wsparcia i aluzje pojawiające się w inscenizacjach albo w sposób otwarty demonstrowane podczas ukłonów.
Podczas jednego ze spektakli artyści Teatru Młodego Widza w Mińsku w trakcie spektaklu i ku ogromnej uciesze widzów zaśpiewali piosenkę „Szczuczynszczyna”. Ten utwór o miłości do „małej ojczyzny”, w którym aktorka Jelena Zuj-Wojciechowskiej pod pseudonimem Jelena Żełudok parodiowała styl wspierających władze artystów estrady propagujących przaśny oficjalny patriotyzm, cieszyła się ogromna popularnością podczas protestów: śpiewano go nawet na marszach.
W finale „Ptaków” Arystofanesa na horyzoncie sceny wyświetlano nagrania okrutnej pacyfikacji pokojowych protestów w sierpniu 2020 roku. Aktorzy Republikańskiego Teatru Białoruskiej Dramaturgii (RTBD) przed budynkiem swojego teatru śpiewali pieśni protestu: „Kupalinkę”, „Mury” Jacka Kaczmarskiego, „Pragniemy zmian” Wiktora Coja. 27 października 2020 roku chór Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu przed spektaklem wykonał nieoficjalny hymn Białorusi „Mahutny Boża”.
Wielu artystów po zakończeniu spektaklu pokazywało ze sceny gest victorii – symbol protestu. Wtedy oklaski gwałtownie się urywały, bo gest ten natychmiast powtarzali widzowie. W teatrach zapadała szczególna napięta cisza.
To są tylko nieliczne przykłady, lecz – jak nietrudno się domyślić – bardzo szybko podobne gesty solidarności ze swoim narodem stały się niemożliwe. Zaczęły się represje, zwolnienia aktywistów. Na spektakle zaczęli przychodzić pracownicy administracji miasta, zresztą nie tylko oni… Aluzje polityczne nadal pojawiają się w spektaklach, a widzowie reagują na takie sceny z ogromnym entuzjazmem. Oczywiście nie we wszystkich teatrach. Niektóre zespoły milczały wtedy, milczą i dziś. Co się kryje za tę ciszą, można tylko zgadywać.
Warta przypomnienia jest też historia, która się zdarzyła w Nowym Teatrze Dramatycznym. Dwanaście osób z zespołu Teatru dołączyło do strajku i odmówiło pracy na scenie. Dyrekcja teatru oskarżyła grupę o defraudację 15 tysięcy rubli białoruskich (30 tysięcy złotych według ówczesnego kursu), wyceniając w ten sposób straty, który podobno Teatr poniósł z powodu niezagranych spektakli. Przeciwko strajkującym wszczęto postępowanie karne. Sąd uniewinnił aktorów, jednak po rozprawie wszyscy odeszli z Teatru. Później niektórzy ze zwolnionych aktorów brali udział w projektach teatru niezależnego. Obecnie jednak działalność wszystkich niepaństwowych organizacji teatralnych jest wstrzymana, a liczni aktorzy, którzy odeszli w znak protestu czy zostali zwolnieni, nie mają na Białorusi możliwości pracować w swoim zawodzie.
Jeśli chodzi o teatry regionalne, tutaj również sytuacja jest bardzo skomplikowana. Z powodów politycznych zwolniono tu nie tylko aktorów i współpracowników teatru, lecz również dyrektorów, na których barkach przez długie lata spoczywała odpowiedzialność za życie kulturalne białoruskiej prowincji. Za ogłoszenie strajku zwolniono Genadija Muszperta, głównego reżysera Teatru Dramatycznego w Grodnie. Za odmowę zwolnienia współpracowników na życzenie :góry” zwolniono Andreja Nowikowa, dyrektora Teatru Dramatycznego w Mohylewie, który organizował jeden z lepszych międzynarodowych festiwali Białorusi [email protected], dzięki któremu ten teatr regionalny zyskał nowy oddech i był uważany za jeden z ważniejszych kulturalnych ośrodków Białorusi. W 2019 roku już przygotowany festiwal odwołano z powodu pandemii, a w 2020 pozbawiony lidera festiwal przeprowadzony przez innych ludzi odbył się cicho i niezauważalnie.
Zwolnionym aktorom pomagają zagraniczni koledzy. Na przykład dziesięciu aktorów z Grodna zwolnionych za udział w strajku wyjechało na Litwę, gdzie pracują w projektach międzynarodowych. Wolni Kupałowcy również są aktywnie wspierani przez polskie środowiska artystyczne. Przykłady można mnożyć. To są dobre wiadomości, szanse na pracę i rozwój dla konkretnych ludzi. Ale czy jest to dobra wiadomość dla kultury białoruskiej, która traci najlepszych swoich przedstawicieli? Pytanie retoryczne.
---
Brak tytułów spektakli, nazwisk aktorów i reżyserów, a nawet fotografów w opisach fotografii jest zamierzony, skonsultowany z autorami i podyktowany względami bezpieczeństwa. Machina represji na Białorusi jest nieprzewidywalna: każda niewinna wzmianka w polskiej prasie może narazić twórców na zwolnienia i prześladowania. red
*
"Listy z Białorusi" otworzyliśmy manifestem Białoruskiej Wspólnoty Teatralnej. Kolejne "Listy..." opowiadają o protestach ulicznych i teatralnym życiu Mińska.
„Listy z Białorusi” powstają dzięki współpracy Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego z niezależną Białoruską Wspólnotą Teatralną
Przekład Irina Lappo