EN

31.05.2024, 09:48 Wersja do druku

Kiedy pali się lalka...

Historia musi się zacząć od pogorzelca. Musi, bo to otwiera głowę, bo widzi się pożar, bo emocje budzą, żeby pomyśleć. Mamy w Dziale Widowisk Lalkowych lalkę, która przypadkiem stała się bohaterem, będzie moim osobistym kamieniem milowym, i która stała się twarzą sesji Ocalić lalkę! Sesja odbyła się w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi, 21 marca 2024 roku, wpisując się w Światowy Dzień Lalkarstwa. Pisze Nena Stańczuk w „Teatrze Lalek”.

fot. Sebastian Baranowski/ Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne

Jesienią 2023 roku związałam się z Działem Widowisk Lalkowych. Jako teatrolożka, która zajmowała się przede wszystkim Jerzym Grzegorzewskim, ciągle odkrywam lalki. W grudniu zlecono nam organizację sesji naukowej poświęconej zagadnieniom lalek teatralnych i filmowych. Nazwa przyszłego wydarzenia wyświetliła mi się w głowie od razu: Ocalić lalkę! Celem miało być przypomnienie, że lalkarstwo było i jest Sztuką, pisaną przez wielkie „S” w hołdzie dla pracy nie tylko aktorek i aktorów lalkarzy, ale i wszystkich twórczyń i twórców teatru lalkowego czy filmu animowanego. Tych na scenie i za sceną, w pracowniach, studiach filmowych. Często ci wszyscy ludzie, ważni na każdym z etapów tworzenia, stają się później niewidzialni. Gubi się pamięć o nich. Zostaje sama lalka, owoc ich ciężkiej pracy.

Podczas porządków w magazynie objawiło się konkretne oblicze, które wypełniło zawołanie Ocalić lalkę! Był to Rycerz na koniu i... było z tym Rycerzem coś nie tak. Przedziwny rycerz na czarno-pomarańczowym rumaku. Nurtował. Szyja konia jakby poraniona, rachityczne, wybrakowane końskie pęciny. Zbroja wgnieciona i nadszarpnięta, nie tylko upływem czasu.

Ocalić lalkę!

Co to za Rycerz? Kukła o numerze inwentarzowym 357, pozyskana do zbiorów z Teatru Lalek Arlekin, z roku 1969, z przedstawienia Awantury z Łysej Góry według Wandy Markowskiej, na podstawie legend świętokrzyskich. Wykonany według projektu Wacława Kondka do nomen omen 77 premiery Arlekina, w reżyserii Henryka Ryla oczywiście. Lalka pogorzelec. W latach dwutysięcznych miał zadebiutować na wystawie dla dzieci w jednej ze śródmiejskich łódzkich bibliotek. Na wystawę jednak nie dotarł. Rycerz pod eskortą pracowników, zapakowany w niebieski foliowy worek, wybrał się na wycieczkę tramwajem. Do przejechania miał dwa przystanki. Nie wsiadł nawet do tramwaju, kiedy na skutek petardy rzuconej pod nogi zaczął się palić. Gaszono Rycerza, czym się dało, nawet wodą z wiader zabranych od okolicznych kwiaciarek z placu Wolności. Ślady tego widoczne są na lalce do dziś. Te dziwne pomarańczowe plamy na szyi konia to pocałunki ognia, ten niechlujny wygląd Rycerza to wtopiony w niego niebieski plastik. Ocalenie lalki zyskało wymiar bardzo symboliczny.

Powołanie do sztuki

Wyjątkowym przykładem powołania do sztuki było podczas sesji przypomnienie przez Karolinę Skalską z Działu Widowisk Lalkowych postaci malarza i literata Mariana Ruzamskiego (1889–1945). Dziś jego nazwisko niewiele mówi, zbiory jego twórczości są rozproszone. Lata temu od potomków rodziny zaprzyjaźnionej z artystą do DWL trafiły niewielkich rozmiarów kukiełki, których skonstruowanie przypisywane jest artyście w okresie charkowsko-lwowskim (1914–1917). Kukiełki utrzymane w konwencji realistycznej przedstawiają między innymi cesarza Franciszka Józefa, Vincenta van Gogha czy samego twórcę[1]. Ruzamski to historia tragiczno-dramatyczna. Wyjątkowy talent, uczeń Wyczółkowskiego i Malczewskiego miał w życiu wielkiego pecha. Dwie wojny i dwukrotnie niewola w obozach jenieckich. Nie udało się mu doczekać wolności, wycieńczony zmarł w Bergen-Belsen w 1945 roku, dwa tygodnie przed wyzwoleniem. Ocalała tylko teczka oświęcimska, z jego szkicami i rysunkami. Przemycał ją pod ubraniem podczas marszu głodowego. Niósł z sobą to, co było dla niego najważniejsze – sztukę.

Wioletta Kazimierska-Jerzyk z Uniwersytetu Łódzkiego poświęciła swoje wystąpienie twórcy wszechstronnemu, Janowi Zielińskiemu (1946–2018). Łączył on światy teatralne i filmowe. W początkach powstawania animacji filmowych światy te przenikały się nieustannie. Jan Zieliński był plastycznym omnibusem: tworzył ilustracje książkowe, karykatury, plakaty (do dzieł własnych i cudzych), pocztówki, programy, scenografie lalkowe i do Se-Ma-For-owych planów filmowych. Mimo to do dziś spuścizna po artyście nie doczekała się monograficznego opracowania, chociaż jego rozpoznawalność jest znacząca.

Widowiskowe powiązania

Tworząc towarzyszącą sesji ekspozycję Widowiskowe powiązania, wybraliśmy reprezentację lalek teatralnych i filmowych. Kluczem był surowiec, z którego je tworzono. Droga od projektu do dzieła sztuki, poprzez metry sześcienne drewna i papieru, kilometry materiałów i nici, hektolitry kleju, tony mas plastycznych, ciężkich gąbek i butafor. Koloryt poszczególnych obiektów zadziwia nawet i po przeszło pół wieku. Wystawa była też okazją do przypomnienia twórczości kilku wybranych artystów ze 122 skatalogowanych w zbiorach: Gizeli Bachtin-Karłowskiej, Marii Kondek, Zofii Gutkowskiej-Nowosielskej, Leokadii Serafinowicz, Bohdana Butenki, Tadeusza Hołówki, Adama Kiliana, Lecha Kunki, Wacława Ujejskiego, Zygmunta Smandzika, Zenobiusza Strzelec­kiego, Edwarda Sturlisa, Tadeusza Wilkosza. Uczestnikom sesji zaprezentowano także wiosenną odsłonę ekspozycji O czym mówią pory roku, opartą na spektaklu w reżyserii Marty Janic z 1968 roku.

Gablota reprezentująca lalkę filmową zajęła niewiele miejsca, jednak gromadziła wielu zainteresowanych. Gwiazdy telewizyjnych dobranocek zadziwiły swoimi rozmiarami. Miś Coralgol – wysokości 19,5 cm – zrewidował myślenie o ogromnym niedźwiedziu z włóczkową grzywką i niebieskimi oczami.

Lalce filmowej wiedzie się lepiej niż teatralnej, trochę jak przystało na gwiazdy srebrnego ekranu. Świadomość jej istnienia kształtuje w dużej mierze Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny. Można zobaczyć zrekonstruowane cyfrowo kopie dawnych animacji. Dzięki temu film animowany i wykorzystywane w nim lalki często opracowuje się naukowo, np. przez specjalistów z Uniwersytetu Łódzkiego. Działa przy nim Grupa Badawcza Polska Animacja. Współtwórcy Grupy, Agata Hofelmajer-Roś i Dominik Piekarski, wygłosili referaty poświęcone początkom Se-Ma-For-a i eksperymentom Jerzego Kotowskiego w reżyserowanych przez niego animacjach. Lalkę filmową ocalają też instytucje związane z kinematografią, ale i Akademie Sztuk Pięknych, gdzie działają pracownie specjalizujące się właśnie w tworzeniu lalek i scenografii filmów animowanych. Na sesji opowiadała o tym Agata Gorządek z Instytutu Animacji i Gier łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Lalka teatralna zdaje się nie mieć aż tyle szczęścia.

Lalka i żelazko

Podczas dyskusji pojawiło się nieco wątpliwości związanych z problemami konserwatorskimi i pracami zachowawczymi. Ocalanie jest też działaniem konserwatorów muzealnych. To niekiedy wyścig zbrojeń, nowszych technik i metod wypierających dawne. Wielokrotnie trudnością są niektóre tworzywa, z jakich wykonano lalki. Materiałowa niestabilność charakteryzuje między innymi gąbkę tapicerską, często wykorzystywaną do budowania ich korpusów. Po latach pozostaje z niej proch. W toku sesyjnych rozważań mówiliśmy o granicach możliwości konserwatorskich. Wyzwanie zachowywania obiektów nietrwałych, albo uszkodzonych, to chleb powszedni zespołów konserwatorskich, jednak lalki – wszelkiego rodzaju – stanowią dla nich ogromny sprawdzian wiedzy i doświadczenia w pracy z materiałami łączonymi.

Zwieńczeniem sesji był pokaz nowych technologii digitalizacyjnych. Przyjrzeliśmy się procesowi skanowania z wykorzystaniem ręcznego skanera 3D Artec Space Spider. Prezentację wykonała firma 3D Master Advanced Solutions. Zobaczyliśmy, jak wykonując powolne ruchy wokół lalki urządzeniem przypominającym żelazko, na ekranie komputera można stworzyć jej trójwymiarowy obraz złożony z chmury punktów. Zeskanowaliśmy w ten sposób zarówno niewielkiego Coralgola, jak i wspomnianego już Rycerza. Z tak zeskanowanych obiektów można później tworzyć animacje komputerowe.

Dyskutowaliśmy na temat trudności związanych z ocalaniem. Biurokracja, mnożące się protokoły do wypełniania, dokumentacje fotograficzne, zawirowania wokół praw autorskich, brak rozwiązań prawnych dotyczących instytucji kultury, problemy z RODO (które nie ułatwiają ustalania spadkobierców)... To codzienność współczesnego muzealnictwa.

Quo vadis, lalko?

Odbiorca widowisk się zmienia. Zmieniający się świat sprawia, że coraz trudniej trafić do młodego widza. Lalkarstwo i sztuka lalkarska bowiem to nadal nisza nisz. Nić rozpięta między Białymstokiem a Wrocławiem jest silna, choć niekiedy drży jak w każdej marionetce. Smutno, że mimo różnorodnych technik, wyjątkowości i złożoności samej materii teatru lalkowego nie poszczęściło się lalkom. Nie na tyle, żeby szerzej weszły do polskiej popkultury, co zagwarantowałoby większą świadomość sztuki lalkarskiej. Jesteśmy daleko za Ulicą Sezamkową, Smokiem Bazylim i Owieczką Beatą, a już lata świetlne za Jackiem i Agatką. Zapomnieliśmy Kulfona i Monikę, skończyła się też młodsza era Przyjaciół Misia i Margolci. Gdybyśmy przeprowadzili sondę uliczno-teatralną, pod dowolnie wybranym teatrem, jej wyniki mogłyby głęboko zasmucić. Przechodniom zapewne nie udałoby się wymienić kilku typów lalek teatralnych. Pierwsze skojarzenie z określeniem „lalka teatralna” też może okazać się dalekie od prawdy. Takiej wiedzy zwyczajnie nie ma.

Lalka znika po cichu, gdzieś z nazwy teatru wypadnie do­określający „lalkowy”, gdzieś do teatru lalki dokleja się aktora, często zamieniając miejscami ich pierwszeństwo. Staraliśmy się podczas sesji Ocalić lalkę! zadać też to pytanie: quo vadis, lalko? Gdzie będziesz?

Cieszymy się ze zbiorów, które już mamy. Wiemy, że rozszerzanie kolekcji łatwe nie będzie. Wiele teatrów ma już odpowiednie warunki, by gromadzić i w dobrym stanie przechowywać lalki. Mogą te schodzące ze sceny eksponować w galeriach czy innych przestrzeniach teatralnych. Chcemy jednak od czasu do czasu przypominać o Dziale Widowisk Lalkowych. Jednym z naszych ocalających marzeń jest zgromadzenie reprezentacji lalek ze wszystkich polskich teatrów lalkowych. Kilku z nich jeszcze w naszym katalogu brakuje. Gromadzenie zbiorów i realizacja wystaw to również nić, która pomaga tkać pajęczyny do złowienia miłośników teatru lalkowego. Wierzymy, że ocalanie tak historii lalki, jak i lalkarskich dzieł sztuki przyczynia się do rozpowszechnienia wiedzy o samym środowisku lalkarskim. Chcemy przekazywać ten świat lalki dalej. Nawet kiedy stajemy się obiektem żartów w stylu: Ilu muzealników potrzeba do odplątania marionetki?

Niekiedy w magazynie dotyka nas muzealnicza melancholia. To uczucie powodują rzeczy, które już nie grają, które swoje pięć minut miały niekiedy i sto lat temu. Z perspektywy archeologii to okruszek, z perspektywy świata lalkarskiego to obelisk. Jednak lalki nadal istnieją. Ocalały. Przekazywane przez artystów bądź ich spadkobierców, teatry, studia filmowe, a niekiedy ręce zupełnie niezwiązane, ale wzruszone; bo lalka na śmietniku boli. Coś nie pozwala tej łatwopalnej spuścizny zostawić, każe ocalić, przechować, znaleźć jej dom spokojnej lalkarskiej starości.

Rzeczy trwają. Ludzie umierają

W świecie nowoczesności, świecie pędu i rozmachu, bo rozmachy się z pędem niestety lubią, brakuje czasu na refleksję. Na kroki do tyłu, które mogą przynieść nową przyszłość. Nie boję się tej linii, nieco spowszedniałej, że czas na powrót do źródeł. Bo źródła to oazy, które mogą być życiodajne. A w tym przypadku życzyłabym sobie, żeby były życiodajne dla lalki. Dla zagrożonych gatunków kukieł i kukiełek, jawajek, marionetek, marionet i sycylijek, pacynek, muppetów, lalek cieniowych, bunraku, tintamaresek, lalek stolikowych, trikowych, hybrydowych. I tych awangardowych: wzdłuż i wszerz. Kombinowanych, optycznych, iluzjonistycznych, zmechanizowanych i stabilnych. Widowiskowych i zjawiskowych.

Mamy problem z kulturą, z kulturą bycia, kulturą lalkarską. W moim odczuciu problem niekoniecznie leży w nas, ludziach kultury. Jest schowany głębiej. Skonstruowany na szczytach, szczeblach, w departamentach, wydziałach. Brakuje refleksji, długofalowych powstań i zrywów, które podniosą, uszanują, ocalą – by nie zetlało. Do zrywów trzeba jednak wspólnot. Zryw jednostki to za mało, by w tak niszowym środowisku wybrzmieć. Zachęcam do głosu. Głosu dla lalki, lalkarskiego dzieła sztuki. Do podarowania lalce głosu w teatrach, w których już jej brakuje, w których w ostatnich sezonach się śpiewa, tańczy, recytuje, ale z lalką nie obcuje. D

Ocalić lalkę! – Sesja Działu Widowisk Lalkowych poświęcona lalkom teatralnym i filmowym, Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi, 21 marca 2024

Lalki autorstwa Ruzamskiego, które posiadamy w zbiorach, też miały równie nieszczęśliwą przeszłość. Wydobyte z piwnicy w strojach częściowo zjedzonych przez szczury, niektóre poddane zostały rekonstrukcji ubrań. Dlatego ­niekiedy widać kontrast między wyrzeźbionymi w surowej glinie głowami, pomalowanymi przeszło wiek temu, a materiałami, których żywy kolor niekoniecznie pasuje do korpusów wypełnionych pożółkłymi gazetami z roku 1914.

Tytuł oryginalny

Kiedy pali się lalka...

Źródło:

„Teatr Lalek” nr 2-3/2024