Na scenie spotkają się trzy aktorki: Dietrich, Bogacka, Figura – mówi André Ochodlo, reżyser spektaklu „Szary Anioł” w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej.
Co Pana łączy z Marleną Dietrich?
(śmiech) Wiele! Po pierwsze – narodowość. Sporą część życia spędziła poza Niemcami i ja też mogę już tak powiedzieć o sobie… Bardzo cenię ją za postawę, jaką przyjęła w czasie II wojny światowej. Zawsze stała po właściwej stronie. Gdy po 1945 roku przyjechała do Berlina, na peronie stali także Niemcy, którzy wznosili okrzyki: „Zdrajczyni!”, ale ona była nieugięta, dumnie przyjmowała kwiaty od burmistrza miasta. Mnie, jako twórcy teatralnemu i śpiewającemu aktorowi, zawsze imponowała jako wykonawczyni songów. Ta powściągliwość interpretacji była ujmująca! Symboliczna, minimalistyczna niemiecka szkoła interpretacji. Jedyna w swoim rodzaju. Bywało, że śpiewając piosenkę robiła tylko jeden ruch powieką – ale jak to robiła! Wszystko na wielkim skupieniu, koncentracji, podparte – oczywiście – wyjątkową osobowością. Zazdroszczę ludziom, którzy mieli szczęście ją zobaczyć. Gdańska aktorka, też związana z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej, Alina Lipnicka, warszawski koncert Marleny wspomina jako jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych w swoim życiu.
„Szary Anioł” to intymny portret Marleny Dietrich – gwiazdy światowego kina. Studium psychologiczne kobiety stojącej w obliczu upływu czasu, samotności...
„Szary Anioł” to nie jest biografia Marleny Dietrich. Takie historie nigdy mnie nie interesowały. Ale tekst Moritza Rinke ujął mnie bezgranicznie. Pierwszy raz wystawiłem go w naszym Teatrze w 2001 roku, zapraszając na scenę Joannę Bogacką. Była do tej opowieści stworzona. Wiedziałem o tym, powierzając jej tę rolę, ale dziś widzę to jeszcze wyraźniej.
Przywraca Pan postać nieżyjącej aktorki scenie.
Tamten spektakl został zarejestrowany, ale było to jedynie nagranie dokumentujące wydarzenie, nie zapis artystyczny, a zatem słabej jakości dźwięk i obraz. Dziś, dzięki nieograniczonym możliwościom technicznym, uzyskaliśmy świetny materiał, którego fragmenty wykorzystamy w naszym spektaklu. Paradoksalnie, taką niezwykłą sytuację sceniczną umożliwił nam upływ czasu. Spektakl ma podtytuł „Hommage à Joanna Bogacka”.
Hołd składa Katarzyna Figura.
Na scenie spotkają się trzy aktorki: Dietrich – Bogacka – Figura.
Jak Katarzyna Figura zareagowała na propozycję?
Z zachwytem. Wyznała, że to dla niej zaszczyt i honor.
Niełatwe zadanie dla Katarzyny Figury przejąć rolę po Joannie Bogackiej.
To nie będzie konfrontacja. Katarzyna Figura nie przejmuje roli, a kontynuuje opowieść. Roli Dietrich niejako uczy się od Joanny Bogackiej. Pokazując fragmenty spektaklu sprzed niemal ćwierć wieku, chcemy dać możliwość przypomnienia tamtego wydarzenia, tamtej aktorskiej kreacji, ale to będzie także odkrycie dla tych, którzy tamtego spektaklu nie widzieli. Gra Joanny Bogackiej to wielka szkoła aktorstwa, a także lekcja dla wszystkich ludzi sceny. Spotkanie tych dwóch wielkich aktorek to jest też niezwykła odsłona tajemnicy sztuki aktorskiej. Tak jak Joanna Bogacka była ikoną teatru, tak Katarzyna Figura to przede wszystkim ikona kina. Aktorka znana i uznana, nie tylko w Polsce. Cieszę się, że zobaczymy efekty współpracy tych dwóch indywidualności.
Duch Joanny Bogackiej wciąż jest w Teatrze Atelier obecny.
Podobnie jak duch naszej patronki, Agnieszki Osieckiej. Wyznam, że ilekroć przekraczam próg Teatru, czuję, że w tych murach jest coś… To nienazwane „coś”, „coś”, co jedynie możemy odczuwać, przeczuwać, od lat daje nam energię i inspirację. Daje natchnienie i zjednuje nowych ludzi, tak na scenie, jak i na widowni.
Pierwszy, zamknięty pokaz, w grudniu, widział już mąż Joanny Bogackiej, aktor Krzysztof Gordon. Wiele razy występowali razem na tej scenie.
Miał łzy w oczach. Nie mógł uwierzyć w ten powrót, że to możliwe…
Premiera, 6 lipca, godz. 19.30
Spektakle przedpremierowe: 2-5 lipca, godz. 19.30
Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej, ul. Mamuszki 2 w Sopocie