Michał Grudziński
W czasach pracy w TVP zdarzało mi się bywać na planach Teatru Telewizji i na planach seriali. Pewnego dnia znalazłem się – służbowo, bo nie gustuję w tym gatunku w jego postaci współczesnej – na planie serialu „rodzinka.pl”. Na planie wypatrzyłem m.in. starszego, siwowłosego aktora, który grał nestora rodziny, nobilnego dziadka Zenona. Wpatrywałem się w niego uważnie i skądś, to znaczy z któregoś filmu, ta twarz wydawała mi się znajoma, ale nijak nie mogłem sobie przypomnieć – skąd. Sprawdziłem, że aktor nazywa się Michał Grudziński, kojarzyłem go z kilkoma innymi rolami, ale ciągle nie dawała mi spokoju myśl, że widziałem go jako młodego aktora, w jakiejś bardzo dawnej roli i to bardzo odbiegającej, podobnie jak cały film, od sielsko-słodkiego klimaciku serialu „rodzinka.pl”, roli w jakimś mrocznym filmie. W przerwie udało mi się porozmawiać kilka minut z panem Grudzińskim, ujmująco wręcz miłym człowiekiem, głównie o roli Zenona, bo to było mi wtedy potrzebne do tekstu-relacji z planu. Po rozmowie sięgnąłem do internetu w telefonie, zajrzałem do filmografii pana Grudzińskiego i wtedy olśniło mnie, która to z jego ról tak mnie nurtowała, choć nie mogłem sobie przypomnieć nawet tytułu filmu. Otóż była to jego rola, debiutancka, w mrocznym, ekspresjonistycznym filmie Andrzeja Żuławskiego z 1971 roku, „Trzecia część nocy”, gdzie zagrał rolę Mariana, karmiciela wszy, który to motyw był swobodnym nawiązaniem do okupacyjnej działalności Instytutu Weigla we Lwowie, gdzie krew wysysana ochotnikom przez zakażone tyfusem insekty służyła do produkcji szczepionki. Oto, pomyślałem, owa magia zawodu aktora, który przez swoje życie zawodowe wędruje często przez krańcowo odmienne co do charakteru i nastroju role, jak w tym przypadku – od przepełnionego strachem i histerią ekspresyjnego Mariana, po dobrotliwego, serdecznego i nobliwego, realistycznego dziadka w „familijnym” serialu. Przy tej okazji przypomniałem sobie Mariana Dziędziela. Komuś może wydać się niewiarygodne, ale Dziędziel jako młody aktor miał cherubinowatą, słodkawą, trochę nijaką urodę blondyna z wilgotnymi oczyma sarny, która przez wiele lat nie stwarzała mu dużego pola do popisu. Od mniej więcej dekady Marian Dziędziel jest mocnym aktorem, o szorstkim emploi twardego mężczyzny, często bezwzględnego, o ludowym rodowodzie i chrapliwym głosie. On również przeszedł z biegiem lat długa drogę zawodową.
Tytuł oryginalny
Kapsułki
Źródło:
Dziennik Trybuna nr 150 online