Kontestacja dzieł romantycznych ma długą tradycję, odgrywającą też ważną rolę w przełamywaniu schematów recepcji romantyzmu. Ale chciałem redaktorowi "Gazety Wyborczej" i mojemu młodszemu koledze z Wydziału Wiedzy o Teatrze przypomnieć parę faktów, które nakazywałyby ostrożność z ogłaszaniem końca romantyzmu w teatrze zwłaszcza - pisze Wojciech Majcherek na swoim blogu w portalu onet.pl.
W dzisiejszej [z 31 stycznia 2013] "Gazecie Wyborczej" ukazała się recenzja Pawła Goźlińskiego z "Irydiona". Mniejsza o ocenę samego spektaklu, którą jestem skłonny podzielić. Goźliński formułuje myśl, która ma zapewne brzmieć prowokacyjnie: "Jestem wdzięczny Andrzejowi Sewerynowi za to, że Irydionem w swojej reżyserii dowiódł niezbicie, że polski dramat romantyczny to dziś literatura obca. Czas najwyższy przyjąć to do wiadomości i przestać się łudzić, że z pomocą "Irydiona", "Nie-Boskiej", "Dziadów" czy "Balladyny" coś sobie wzajemnie powiemy do słuchu na temat aktualnej tożsamości narodowej, patriotyzmu, wiary ojców naszych i Kościoła naszego dzisiejszego, polityki polskiej, ekonomii czasów kryzysu itd.". Goźliński chce być prowokacyjny niczym Gałkiewicz, który wszyscy wiemy, co miał do powiedzenia na temat Słowackiego. Gałkiewicz miał jednak przewagę nad Goźlińskim. Wbrew pozorom nie był śmieszny. Goźliński jest. Kontestacj