Nieudana premiera w T. Polskim wywołała wilka z lasu. Moim zdaniem, zupełnie nie ma racji polemizujący z Goźlińskim Majcherek w imię twierdzenia, że o historii "nigdy nic nie wiadomo": nie wyrzucać, bo może się przydać To jest rozmowa na poziomie sklepu z pamiątkami, w którym od czasu do czasu trzeba zrobić remanent, i proszę, awantura, o zakres porządkowania - pisze Jacek Zembrzuski na swoim blogu.
Paweł Goźliński w GW nie skorzystał z okazji, by siedzieć cicho i wystąpił z intelektualną prowokacją (literatura romantyczna to, w istocie, "literatura obca", która już nie jest w stanie powiedzieć niczego istotnego o współczesności i skomunikować się z widownią). No dobrze, "śmierć paradygmatu romantycznego" ogłosiła przecież już dawno patronka tego środowiska, prof. Janion. Trzeba też pamiętać o polityce Pawłowskiego wobec Grzegorzewskiego w T. Narodowym: za mało "reagowania na rzeczywistość" i "interweniowania" wobec współczesności Przy tym, publicysta zaangażowany, w gruncie rzeczy nie analizuje "Irydiona" i nie wytyka mu wad stylistycznych i estetycznych, ale dziarskim ruchem uogólnia i wyrzuca na śmietnik to, co stare. To nic nowego w ramach lewicowego projektu "modernizacji", który ma być nowoczesno-europejski i przerabiać świadomość na wykorzenioną z historii i odzierać z tradycyjnie rozumianego patriotyzmu - w imię świetla