"Irydion" w reż. Andrzeja Seweryna w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Paweł Goźliński w Gazecie Wyborczej.
Czas najwyższy przyjąć to do wiadomości i przestać się łudzić, że z pomocą "Irydiona" czy "Dziadów" powiemy coś istotnego na temat tożsamości narodowej, patriotyzmu, wiary ojców naszych, polityki polskiej i ekonomii czasów kryzysu. Zapytałem znaną aktorkę, która z wieloma reżyserami współpracowała i niejedno w teatrze przeżyła, co zrozumiała z "Irydiona", którego Andrzej Seweryn wystawił w poniedziałek na 100-lecie Teatru Polskiego w Warszawie. Odpowiedziała: - Tyle, że tu są nasi, a tam są Ruscy. Nieźle, jak na trzy godziny obcowania ze zrytmizowaną prozą Trzeciego Wieszcza. Ja nie zrozumiałem nic, chociaż naprawdę się starałem pojąć, po co tekst Krasińskiego został wywleczony na scenę. Zresztą fantastyczny tekst z fantastyczną historią. Zaczął się on krystalizować młodemu Zygmuntowi w Petersburgu, a rzymski kostium posłużył mu do odegrania prywatnej psychodramy z ojcem zdrajcą (z punktu widzenia powstańców listopadow