„Czerwone nosy” w reżyserii Jana Klaty w poznańskim Teatrze Nowym to pierwszy spektakl, który nawiązuje do jesiennych demonstracji w jednej ze scen. W pierwszym dniu otwarcia teatrów po trwającym od początku listopada lockdownie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Naprzeciwko siebie stają zbrojni w pleksiglasowe tarcze „czarni” w białych komżach ministrantów dyrygowani przez hierarchów oraz tłum młodzieży, która nie ma w tym starciu żadnych szans. W spektaklu to nawiązanie do herodiańskiej „rzezi niewiniątek”. Jest jedną z sekwencji opowieści o czasach zarazy. Osadzonej w średniowiecznej Europie, ale z ewidentnymi odwołaniami do współczesności. Średniowiecze zresztą powraca z całą brutalnością.
Awinioński papież Klemens VI – mówiący z fałszywą skromnością, że został wybrany przez kardynałów z poparciem króla - mówi: zaraza była czasem naiwnych, niewinnych łez, a teraz powraca mrok głębszy: wracamy do normalności.
Pacyfikacja demonstracji oraz wolności słowa to jeden z przejawów owej „normalności”, gdy kończy się pandemia.
W spektaklu pojawia się też "człowiek-bizon" z ataku na Kapitol. Rozwija na scenie plakat z napisem "Wanted" ("Poszukiwany") i zdjęciem narodzonego Jezusa na sianku.