Odwrócili się plecami do największego z rodu Polaków - pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w miesięczniku Wpis.
Na początku roku 2020, który właśnie już mija, wydawało się, że upłynie on w polskich teatrach pod znakiem dwóch gigantów, dwóch wielkich Polaków: świętego Jana Pawła II i Prymasa Tysiąclecia. Stało się niestety inaczej, i to pomimo, że zgodnie z uchwałą Sejmu był to Rok św. Jana Pawła II i pomimo iż planowana była beatyfikacja Prymasa Wyszyńskiego, czemu covid przeszkodził. Na scenach po tych postaciach ani śladu - poza nielicznymi wyjątkami, że wymienię bardzo piękny i wspaniały program poetycko-muzyczny, z którym znakomita aktorka Halina Łabonarska wystąpiła w różnych miejscach na terenie Polski, recytując utwory Karola Wojtyły – Jana Pawła II, czy wybitny i jakże mądry spektakl Pawła Woldana w Teatrze Telewizji, o którym już na tych łamach pisałam („Wpis” 5/20).
Można powiedzieć, że jeśli chodzi o św. Jana Pawła II, to powody Jego nieobecności w przestrzeni szeroko pojętej kultury, w tym na scenach teatralnych, zostały w ostatnich tygodniach „wyłożone na stół”. Był świadomie przemilczany, bo trwało zwieranie szyków, bo przygotowywano się do frontalnego, zmasowanego uderzenia w Niego, do bezpardonowego zaatakowania naszego Świętego. I to w jakże obrzydliwy sposób.