Czas był bardzo trudny i w dalszym ciągu jest. Mamy trudności ze zorganizowaniem widowni - z Krzysztofem Rzączyńskim, dyrektorem Teatru Andersena w Lublinie, rozmawia Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim.
• Nastąpił nieoczekiwany obrót spraw niebieskich i 1 września został pan powołany przez prezydenta Krzysztofa Żuka na kolejną kadencję jako dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Andersena. Prezydent postawił na ciągłość. Gratulacje. Jest radość?
- Bardziej poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Trudno o radość w tych ciężkich czasach.
• Czas pandemii był dla was bardzo trudny?
- Czas był bardzo trudny i w dalszym ciągu jest. Mamy trudności ze zorganizowaniem widowni. Przecież głównie bazujemy na widowni szkolnej i przedszkolnej. A szkoły mają duże ograniczenia, jeśli chodzi o wyjścia. Czas trudny trwa. Natomiast wydaje się, że zrobiliśmy wszystko, żeby jak najlepiej sobie z tym radzić.
• Przykład?
- Jako jeden z pierwszych teatrów w Polsce zaczęliśmy działalność on line, żeby nie stracić kontaktu z naszą widownią. Świetnie to nam się udało, cały czas takie spotkania kontynuujemy. Przygotowujemy się na dalsze perturbacje i cały czas jedna nitka naszej aktywności cały czas idzie w kierunku spotkania przez internet.