„Kapelusz Pani Wrony” Danuty Parlak w reż. Punch Mamy w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu online. Pisze Anita Nowak.
Wbrew pozorom teatr online, a zwłaszcza ten adresowany do widzów najmłodszych, nie ogranicza inwencji twórców. Przeciwnie, daje im znacznie szersze możliwości komponowania spektaklu za pomocą najrozmaitszych technik. Łączenia słowa, obrazu, dźwięku. Pozwala na ciekawsze ogrywanie przedmiotów, wymowne zbliżenia twarzy animatora, czy też jej fragmentów. Stąd może się wydawać, że postać mówi wprost do mnie czy do ciebie. Przekaz nie jest więc uboższy w emocje.
„Kapelusz Pani Wrony” zaadaptowany i wyreżyserowany na podstawie tekstu Danuty Parlak przez Laurę Słabińską, pseudonim Punch Mama, posiada nader ciekawą kompozycję. Ponieważ całość dzieje się w pomieszczeniu po trosze przypominającym garderobę teatralną a po trosze buduarek kochającej wytworne stroje damy, o zmianach miejsc akcji czy pojawiających się na scenie wyobraźni osobach, informują usytuowane na niby to papierowych wydzierankach napisy; jak garderoba, las czy Wrona. Działania postaci i zdarzenia są też tak umowne, jak w dziecięcej zabawie.
Możemy się np. zastanawiać czy Jacek Pysiak stukający młotkiem w sofę jest teatralnym stolarzem czy dzięciołem poszukującym zaginionego pani Wronie eleganckiego nakrycia głowy.
Bardzo interesująco też wcielane są do akcji efekty multimedialne, jak np. podejrzewany przez leśnego detektywa Niedźwiedzia Barnabę, świetnie granego przez Mariusza Wójtowicza, o kradzież kapelusza, Wiatr. Obrazowany przez setki drobnych, falujących i wirujących kreseczek, z którego podmuchami z jednej strony postaci walczą, z drugiej, ciekawymi ruchami same je tworzą. Najpiękniej udaje się to wiotkiemu i lotnemu niczym zefirek Jackowi Pysiakowi.
Fantastycznie wspiera aktorów w tych działaniach to oryginalnie rytmiczna, to znów snująca się w spowalnianych wibracjach muzyka Jana Gembali.
Ten spektakl jest nie tylko interesującą kompozycją wizualną, ale przede wszystkim ciekawym popisem aktorstwa.
Są tu dwie porywające w tej materii sceny. Pierwsza to, dialog Pani Wrony z Myszą Bronisławą, oparty na korzystaniu z kontrastowych środków.
Grażyna Rutkowska-Kusa i Marta Parfieniuk-Białowicz tworzą dwie skrajnie odmienne postaci. Egzaltacji i ekspresji Wrony ciekawie przeciwstawia się skromność i nieśmiałość Myszy.
Drugą zaskakującą aktorsko, opartą na kontrastach, sceną jest dialog Wrony z Ptaszkową, czyli Kusej z… Kusą. Przy czym choć i tu Wrona jest postacią dominującą, to o zupełnie innym charakterze; ciepłą, liryczną, wyrozumiałą i życzliwą. O tym spektaklu można spokojnie powiedzieć, że jest aktorskim popisem Grażyny Rutkowskiej-Kusy.