To nie jest galeria sław na wzór amerykański. Artur Rubinstein, Róża Luksemburg, Samuel Goldwyn to filary, które pomagają nam opowiedzieć skomplikowaną historię Żydów polskich z przełomu XIX i XX wieku - mówi Tamara Sztyma, kuratorka nowej galerii "Dziedzictwo" w Muzeum Polin, w rozmowie z Anną S. Dębowską w Gazecie Wyborczej.
Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie otwiera w czwartek 4 lutego nową stałą wystawę w swoim gmachu – to galeria "Dziedzictwo" opowiadająca historię polskich Żydów poprzez dzieje ich wybitnych przedstawicieli, sławnych artystów, naukowców, polityków i przedstawicieli biznesu, którzy urodzili się i wychowali na ziemiach polskich przed II wojną światową. Kuratorkami wystawy są Barbara Kishenblatt-Gimblett i Tamara Sztyma.
Anna S. Dębowska: Spodziewałam się tutaj portretów 26 wielkich postaci Żydów polskich, o których mowa w katalogu galerii "Dziedzictwo". Dlaczego ich nie ma?
Tamara Sztyma: „Dziedzictwo” nie miało być panteonem. Nie chcieliśmy tworzyć kanonów. O tym, kto do nich trafia, decydują różne ideologie, instytucje, wpływy. Zawsze opiera się to na jakimś wykluczeniu lub zawłaszczeniu. Kanony, aczkolwiek często przydatne, są pewnym uproszczeniem rzeczywistości, a Muzeum Polin to instytucja otwarta, dostrzegająca złożoność wielu spraw.