Inne aktualności
- Kraków. Opowieść o kobiecym ciele i tematach tabu w Teatrze Słowackiego 13.11.2025 16:42
-
Wrocław. W 100. rocznicę urodzin Wojciecha Jerzego Hasa nadano jego imię jednemu z wrocławskich tramwajów
13.11.2025 16:05
- Warszawa. Koncert świąteczno-noworoczny Teatru Ateneum 13.11.2025 15:50
- Kraków. Premiera książki „Jerzy Stuhr show. Obrazki i anegdoty” Ryszarda Abrahama 13.11.2025 15:49
-
Poznań. Dziś premiera „Koriolana” w Teatrze Nowym
13.11.2025 15:14
-
Tarnów. Nowe światło i dźwięk na tarnowskiej scenie
13.11.2025 14:39
- Warszawa. MKiDN powołało pełnomocnika ds. przeciwdziałania mobbingowi 13.11.2025 14:32
-
Bielsko-Biała. Poznaj Teatr Ludzi. 15 listopada – dzień otwarty z okazji jubileuszu 135-lecia Teatru Polskiego
13.11.2025 14:08
- Sosnowiec. 11. Sosnowiecka Jesień Teatralna potrwa od 20 do 29 listopada 13.11.2025 13:12
- Warszawa. Premiera „Alicji w Krainie Cyberczarów” w Teatrze Baj – w sobotę 13.11.2025 11:25
- Warszawa. „Depesze” – teatralny hołd dla fenomenu Depeche Mode 13.11.2025 10:03
-
Warszawa. Dziś premiera tryptyku „Symfonia tańca” w TWON
13.11.2025 09:15
- Olsztyn. Spektakl „FOMO” zadebiutuje już w piątek na Scenie u Sewruka Teatru Jaracza 13.11.2025 08:58
- Warszawa. Psychoterapeutyczne spotkania filmowe „Kultura Kobietą” 13.11.2025 08:35
Ogłaszanie na koniec roku 2020 różnych rankingów i opowiadanie o walce z nadprodukcją przypomina dźwięki muzyki orkiestry na „Titanicu", zagłuszającej podstawowe kwestie.
Początek roku wiąże się w teatralnym światku z pewnymi rytuałami. Do najświętszych należą obowiązkowe rankingi, ogłaszane przez krytyków i redakcje. Na co dzień śpiewana jest pieśń na rzecz wszelakiej równości i konieczności wprowadzania w naszych teatrach tzw. relacji niehierarchicznych. Jednak dwa razy do roku (też w lecie, na koniec sezonu) zapomina się o tym, bo pojawia się szansa na podkreślenie swojego znawstwa i swojej eksperckości. W tych chwilach można bezpiecznie przyznać, że w sztuce jest jeszcze coś, być może, ważniejszego od poglądów. Na przykład, bagatelka!, talent (oraz brak talentu...). Tak zwana iskra Boża, którą się posiada albo nie, i nieważne, jak dużo nałożymy na swoje facebookowe zdjęcie profilowe obrazków i deklaracji aktywizmu. W końcu rankingów i nagród nie da się ustalać wyłącznie na podstawie zgodności z politycznymi poglądami środowiska.
W sezonie pandemicznym pojawiła się w publicystyce teatralnej nowa jakość: oto pojawiły się w tzw. środowisku nawoływania do autorefleksji. Artyści mają „zwolnić" (nie mylić z opuszczeniem etatów), zmniejszyć prędkość, aby z czułością przyjrzeć się „zwykłemu życiu". Czasowe zamknięcie instytucji kultury ujawniło istniejące ponoć zjawisko „nadprodukcji", nadmiernej liczby wydarzeń kulturalnych, a więc i premier w polskich teatrach. Na razie problem nadprodukcji objawił się głównie nadprodukcją tekstów i dyskusji. A pisząc już bardziej serio - domaganie się spowolnienia to niebezpieczny postulat, otwierający drogę do bezpowrotnych redukcji przez samorządy budżetów na kulturę. Hasło brzmi świetnie, ale jest diagnozą cząstkową, dotyczącą głównie kilku większych miast i artystów nienarzekających na brak roboty. Oczywiście, chciałoby się powtarzać za doktorem Rieux z „Dżumy" Camusa szlachetne komunały: odkryliśmy, że wirusa nie da się pokonać, zarazki są zawsze z nami, przyczajone, i nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakują. Powiedziały nam coś o nas samych: domagają się codziennej gotowości i doceniania tego, co mamy. Wirus jako wielki nauczyciel... - pobożne to życzenia. Zamiast Camusa wolę czytać Susan Sontag. Esej „AIDS i jego metafory" to dobra lektura na czas zarazy, jest jak szklanka zimnej wody na mózgowe gorączki. Sontag występuje w nim przeciwko „metaforycznym ozdobnikom", w jakie wyposażamy nasze wielkie choroby. „Rak to po prostu choroba. Bardzo poważna, ale tylko choroba" - pisze. COV1D-19 to tylko śmiertelnie groźny wirus, stąd obawy, że nie może niczego nas nauczyć, o ile sami nie zmądrzejemy i nie zaczniemy pracować naprawdę - a nie tylko symulować pracę. Oczywiście, chciałoby się wierzyć, że wyjdziemy z domów lepsi, dojrzalsi, przepełnieni etyką troski, wytrenowani i bez nałogów. Że Krystian Lupa ze swoich 200 kawałków, które otrzymał za ostatnią premierę „Capri" w Teatrze Powszechnym, ufunduje jakiemuś przymierającemu głodem aktorowi sowite stypendium - w akcie środowiskowej solidarności. A co tam, śmiało, nie ograniczajmy marzeń, nawet kilkunastu aktorom i dramaturgom!
A wracając do rzeczywistości - ogłaszanie na koniec roku 2020 różnych rankingów i opowiadanie o walce z nadprodukcją przypominają dźwięki muzyki orkiestry na „Titanicu", zagłuszającej podstawowe kwestie. Po pierwsze, chociaż ludzie znienawidzili teatr w Internecie, to na dobrą sprawę nie wiadomo, czy zachcą wrócić na widownię. Nie wiemy, czy pandemia na dobre nie zmieniła zwyczajów odbiorców kultury. Po drugie zaś, nie wiemy, w jakiej formie kultura dożyje czasów powrotu do normalności. Korzystając z okazji olbrzymiego spadku liczby wydarzeń, samorządy (w Polsce głównie to one finansują instytucje kulturalne) przystrzygły budżety rozmaitym jednostkom. Nie wiadomo, czy w kolejnych latach zechcą je przywrócić choćby i do poprzedniej wysokości. Nie ułatwią im decyzji masochistyczne dywagacje zrodzone z ducha filozofii krytycznej i krytyki instytucjonalnej. Znając mentalność co poniektórych samorządowców, mogę sobie wyobrazić ich reakcję na tego rodzaju postulaty i odkrycia. Dostajemy mniej, więc i mniej musimy za to płacić, chyba proste? A już na pewno sytuacji nie poprawi - ostatnio modne -skrajne upolitycznienie instytucji kultury. Jawne deklaracje aktywizmu to niebezpieczna droga w jedną stronę. Skoro dyrekcje i zespoły państwowych instytucji manifestacyjnie stają po jednej stronie sporu politycznego, to co mają wspólnego z misją bycia „publicznym" - czyli otwartym dla wszystkich, niezależnie od poglądów? I do czego w takim razie są im potrzebne - publiczne przecież - pieniądze? Nie mówiąc już o fakcie, że najnowsze wystawy w galeriach i demonstracyjne machanie transparentami przy wychodzeniu do oklasków niebezpiecznie zaczynają przypominać sztukę tworzoną w czasach stanu wojennego.
Niżej podpisany na razie nie czuje się ani piękniejszy, ani mądrzejszy. Za to chciałby wierzyć, że z okazji odejścia wirusa wszyscy będziemy mogli po prostu normalnie pracować, a jeśli już z troską, to o standardowe procedury i o publiczne pieniądze, bez zaniżania czy zawyżania stawek, przykrywanego zasłoną dymną słusznych poglądów. Że skończy się nadprodukcja polegająca na zapraszaniu przez kuratorów festiwali i dyrektorów teatrów ciągle tej samej grupy twórców - ich rzeczywiście możemy nazwać zapracowanymi. I że po pandemii będziemy mieli więcej kulturalnej nadprodukcji - nie tylko w wielkich miastach, lecz , także w całej Polsce.