Logo
Magazyn

Zakłamane życie dorosłych

25.09.2025, 13:40 Wersja do druku

Adaptowana i trawestowana na  różne sposoby opowieść o tragicznej miłości, na drodze której stają rodzinne waśnie, konwenanse czy różnice klasowe, stała się (pop)kulturowym mitem. Dziś Ewelina Marciniak przenosi  „Romea i Julię” na scenę kopenhaskiego Betty Nansen Teatret, proponując publiczności zupełnie inną perspektywę.

fot. Natalia Kabanow

Jedna z najważniejszych i najbardziej utytułowanych polskich artystek, od lat pracuje przede wszystkim na niemieckojęzycznych scenach. Europejską karierę zaczęła błyskotliwą inscenizacją „Snu nocy letniej” we Fryburgu (później zrealizowała tam między innymi „Poskromienie złośnicy”). W Danii Marciniak pracuje po raz pierwszy. I znów debiutuje Szekspirem. Noszący imię duńskiej ikony aktorstwa pierwszej połowy XX wieku, Betty Nansen Teatret to dziś niezwykle progresywna instytucja. Kierujące sceną – Elisa Kragerup i Eva Præstiin, regularnie zapraszają do pracy artystki i artystów spoza Danii, proponując im oryginalny model pracy.

– Kilka miesięcy przed rozpoczęciem prób odbywaliśmy warsztaty, w trakcie których wyłoniliśmy obsadę, kolejnym etapem były warsztaty wprowadzające do pracy, gdzie wspólnie badaliśmy, w którym kierunku chcemy podążać –  opowiada Marciniak. Całej produkcji towarzyszyły spotkania różnych grup pracujących nad spektaklem, w celu wymiany potrzeb i doświadczeń. Również wybór tytułu stanowił temat rozmów i konsultacji z dramaturgiem teatru oraz zespołem literackim.

– Rozważaliśmy powrót do twórczości Tove Dietlevsen, nad którą pracowałam we Frankfurcie, a która żyła i pisała w Kopenhadze. Ale uznaliśmy, że to byłoby zbyt oczywiste – wspomina reżyserka. – Szekspir jest mi bliski, stąd pomysł „Romea i Julii”. Kiedy przeczytałam na nowo ten dramat, najbardziej wstrząsająca okazała się dla mnie ostatnia część, w której rodzice cierpią po stracie swoich dzieci. To było poruszające i motywujące, jak mało jest w tym utworze miejsca na żałobę po stracie dziecka.

I właśnie wątek żałoby stanowi jeden z kluczowych tematów spektaklu. Marciniak, wspólnie z dramaturżką Małgorzatą Czerwień przepisały „Romea i Julię” rozbudowując ostatnią część.

– Zwykle to jest opowieść o niemożliwej miłości, która może pokonać nienawiść tylko przez śmierć. Tymczasem my opowiadamy o relacji rodziców i dzieci. O braku kontaktu, świadomości tego, co dzieje się w ich światach. Pokazujemy młodych ludzi – niezrozumianych, odrzucanych. I dorosłych, którzy mają swoje cele, wyobrażenia, fantazje na tematy przyszłości swoich dzieci, których w gruncie rzeczy nie znają. A pod koniec doświadczają chyba największej z ludzkich tragedii – ich śmierci. Czegoś niewyobrażalnego, czegoś podważającego naturalny porządek – mówi Marciniak.

Poza żałobą Marciniak wraz z zespołem przygląda się także dynamice relacji w grupie rówieśniczej, modelom zachowań, budowaniu i odkrywaniu własnej tożsamości. – Dostałam szansę zaproszenia do pracy bardzo młodych ludzi, zaraz po szkole, niemal bez doświadczenia. To pozwoliło nam zbudować na scenie świat młodych, zobaczyć całe spektrum zależności i napięć, które rodzą się między nimi – wskazuje reżyserka. Przyglądamy się temu, jak młody człowiek chce w grupie zaistnieć, co daje mu przynależność do grupy, jak taka grupa potrafi wykluczać. Przyglądamy się temu jakiej miłości szukają, jak bardzo są samotni i co ta samotność może dla nich znaczyć.

Za to w rolę rodziców wcielają się  duńskie gwiazdy sceny oraz ekranu średniego pokolenia. Matkę Julii gra Ozlem Saglanmak ( znana m.in. z filmu Shorta),  ojca Romea – Peter Christoffersen ( Wychowane przez wilki, Bullshit) a postać Niani kreuje Signe Egholm Olsen (Wszystko za życie, Braterstwo).

Istotną rolę w kopenhaskiej inscenizacji odgrywa ruch sceniczny, za który odpowiada współpracujący już od jakiegoś czasu z reżyserką Mikołaj Karczewski. –Zadajemy sobie także pytanie, jak dzisiaj na scenie pokazać miłość w rozmaitych, nie tylko heteroseksualnych konstelacjach, w których podział na damskie i męskie jest często iluzoryczny. Pozostaje jednak ta sama tęsknota, chęć kochania i bycia kochanym. Wyrażana przez ciało i głos. I tu z pomocą przychodzi nam choreografia, bo młodzi ludzie świetnie wyrażają się poprzez ciało, poprzez ruch – tłumaczy Marciniak.

Wybitny znawca Szekspira Jan Kott pisał, że Romeo i Julia doświadczając młodzieńczej miłości, nie znali świata. U Marciniak przyglądamy się światu młodych. – To jest świat pełen niepokoju, autoagresji, wielkich, trudnych do udźwignięcia oczekiwań ze strony rodziców. Ale też niesamowitej wyobraźni – mówi reżyserka. Oglądamy również bezsilność rodziców, z jednej strony projektujących na młodych swoje wyobrażenia, pragnących znaleźć w nich przedłużenie własnej egzystencji, a z drugiej boleśnie odczuwających obcość, dystans. Młode pokolenie Montekich i Capuletów stawia pytania o to, jak skutecznie buntować się we współczesnej rzeczywistości i jaką cenę płaci się za przełamanie scenariusza – zauważa Małgorzata Czerwień. Natomiast rodzice, w najdotkliwszy z możliwych sposobów, zostają pozbawieni kontroli. Zadajemy pytanie jak zmierzyć się z rolą rodzica nieżyjącego dziecka, kto ma prawo do żałoby, czy istnieje życie po takiej stracie? 

Romeo i Julia, na motywach tragedii Szekspira, tekst: Małgorzata Czerwień. Reżyseria Ewelina Marciniak, Betty Nansem Teatret w Kopenhadze. Premiera: 25 września 

Tytuł oryginalny

Zakłamane życie dorosłych

Źródło:

Voque nr 9/2025

Wątki tematyczne

Sprawdź także