Historia Teatru Provisorium została ułożona i opisana przeze mnie, czyli aktora i członka tego zespołu, „niejako od środka” - mówi PAP Jacek Brzeziński, aktor, autor książki „Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971–2021)”.
Polska Agencja Prasowa: W trakcie 28. Festiwalu "Konfrontacje Teatralne" w Lublinie ukazała się pańska książka "Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971-2021)". Chcę zapytać, skąd wzięły się te daty ramowe w opowieści o tym ważnym zespole alternatywnym na polskiej mapie teatralnej?
Jacek Brzeziński: Provisorium zostało założone przez studentów polonistyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie jesienią 1971 r. Udało mi się to ustalić i na podstawie rozmów z jego założycielami, i na podstawie nielicznych notek prasowych z tego okresu. Natomiast jego twórcy potrzebowali nieco czasu na przygotowanie pierwszej premiery i ta odbyła się 1 marca 1972 r. w sali klubowej jednego z akademików. Było to "Czekanie" - spektakl wg "Czekając na Godota" Becketta. Zapewne jedna z pierwszych realizacji w Polsce.
Ponieważ w 2021 r. minęło 50 lat istnienia teatru, pomyślałem sobie, że to dobry moment na opisanie zjawiska i dokonań Provisorium w minionym półwieczu. Tym bardziej że jakoś nikt się do tego nie kwapił, choć kilku osobom to proponowałem. A trochę się tych dokonań nazbierało.
PAP: Pan także studiował polonistykę na UMCS. Kiedy dołączył pan do Provisorium?
J. B.: Jestem o trzy-cztery lata młodszym kolegą założycieli tego teatru. Tych pierwszych przedstawień Provisorium nie widziałem, a do zespołu dołączyłem jesienią 1974 r. Ten pierwotny skład Provisorium tworzyli: nieżyjący już Stefan Aleksandrowicz, nieżyjący Jan Twardowski, Mirosława Grudzień i Wiesław Kaczkowski. To były filary tej grupy, których umownie nazywam „dinozaurami" Provisorium. W tym czasie w zespole były też kobiety - Anna Kaczkowska i Ewa Leziak-Zielniewicz, reprezentujące również ten pierwszy skład.
Pierwszym spektaklem, w którym wziąłem udział, było "Provisorium-show" z 1975 r. Było to raczej obliczone na zintegrowanie całej ekipy przez wspólną zabawę, na lepsze poznanie siebie nawzajem i umocnienie w dalszym działaniu. Starsi koledzy postanowili wykorzystać mój potencjał energetyczny, umiejętności śpiewania, tańczenia i brylowania, bo z natury reprezentowałem typ showmana. Czasy były niewesołe i wspólnie postanowiliśmy – w ramach antidotum – dać sobie i innym trochę radości. Trudno tu mówić o jakimś wielkim wydarzeniu artystycznym.
PAP: W drugiej połowie 1975 r. do Provisorium dołączył Janusz Opryński, który wkrótce stał się jego kierownikiem i reżyserem. Jak wyglądało to "przejmowanie" zespołu?
J. B.: To "przejmowanie" kierownictwa Provisorium stanowiło proces, bo przez kilka lat współpracował z nami Wiesław Kaczkowski. I prawdą jest, że to właśnie Janusz Opryński i Wiesław Kaczkowski byli współreżyserami i współautorami adaptacji "Ferdydurke" Gombrowicza, którą wystawiliśmy pt. "W połowie drogi" w marcu 1976 r. w Akademickim Centrum Kultury "Chatka Żaka". W tym samym czasie – w ramach naboru – wstąpiło do teatru jeszcze kilka innych osób, które aktorsko zasiliły spektakl "W połowie drogi". Przy realizacji tego pierwszego wspólnego przedstawienia Janusz Opryński wykazał się cechami przywódczymi, intuicją artystyczną i smakiem literackim.
Ten pomysł z Gombrowiczem bardzo nam się spodobał i okazało się, że to był dobry wybór na realizację kolejnego etapu w działalności Provisorium. To była też chyba jedna z pierwszych scenicznych adaptacji powieści "Ferdydurke".
PAP: Ponieważ książka nosi tytuł "Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971–2021)", chcę pana zapytać, co w tej historii uznał pan za moment przełomowy. A może było ich kilka?
J. B.: Czułem, że muszę określić tę książkę jako "historię subiektywną", chociaż ona jest raczej "obiektywno-subiektywna", bo nie stroniłem od rozmaitych źródeł, takich jak recenzje krytyków, wypowiedzi innych osób, wywiady zarejestrowane wcześniej i te niedawno przeprowadzone przeze mnie. Zaznaczę jednak, że ta historia Provisorium została ułożona i opisana przeze mnie, czyli aktora i członka tego zespołu, "niejako od środka". Towarzyszyło mi poczucie, że mam prawo przedstawić mój punkt widzenia, z którym ktoś może się nie zgodzić, bo np. odmiennie jakąś historię pamięta lub inaczej ją wspomina. Dlatego podkreśliłem w tytule tę subiektywność. Nieczęsto chyba się zdarza taka sytuacja, że aktor - w tym przypadku z ponad 45-letnim stażem w zespole - pisze o nim książkę.
W historii Provisorium zauważyłem i wyodrębniłem kilka takich momentów przełomowych. Jednym z nich było spustoszenie, jakie w grupie poczynił stan wojenny. Pięciu na siedmiu członków grupy znalazło się bądź w ośrodkach internowania, bądź w areszcie i więzieniu. Po wyjściu na wolność dwóch kolegów wyjechało do USA. Zostało nas tylko trzech do grania. W 1991 r. w zespole było już tylko dwóch aktorów, ale mimo to podjęliśmy pracę nad spektaklem "Z nieba, przez świat, do samych piekieł". Jego premiera odbyła się w maju 1992 r. i właśnie za to przedstawienie otrzymaliśmy nagrodę Fringe First na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Edynburgu.
W 1995 r. zostaliśmy we trzech - ja jako jedyny aktor, Janusz Opryński jako reżyser i szef oraz nasz młodszy kolega Jan Piotr Szamryk jako technik. Wtedy trudno było odgadnąć, jak dalej potoczą się losy Provisorium. Na szczęście na swojej drodze spotkaliśmy Kompanię "Teatr", którą tworzyli Witold Mazurkiewicz, Jarosław Tomica i Michał Zgiet - koledzy, którzy wcześniej pracowali w lalkowym Teatrze im. Andersena w Lublinie. Niespodziewanie ta współpraca okazała się bardzo twórcza i owocna i przez kilkanaście następnych lat dawała życie grupie.
W tym okresie zrealizowaliśmy kilka spektakli, które odbiły się echem w polskim i światowym teatrze. Takim pierwszym ważnym przedstawieniem była kolejna adaptacja "Ferdydurke", której premiera odbyła się 15 października 1998 r. podczas Międzynarodowego Festiwalu "Konfrontacje Teatralne" w Lublinie. Był to spektakl wzbudzający na tyle duże zainteresowanie, że zagraliśmy go blisko pięćset razy. Zdobywaliśmy liczne nagrody, jeździliśmy z nim na festiwale, m.in. do Anglii, Austrii, Francji, do Japonii, na Białoruś i Litwę. W 2000 r. we współpracy z prof. Allenem J. Kuharskim przygotowaliśmy angielskojęzyczną wersję tego przedstawienia, z którym cztery razy odbyliśmy tournée po USA.
Do ważnych spektakli należało też "Do piachu" Różewicza, które miało premierę 14 lutego 2003 r. To była trzecia inscenizacja w historii tego dramatu – za osobistą zgodą autora. A potem znów w 2004 r. wróciliśmy do Gombrowicza, adaptując na scenę jego powieść "Trans-Atlantyk".
Te (i jeszcze inne) przedstawienia stanowiły kamienie milowe w historii naszej współpracy z Kompanią "Teatr". W 2008 r. przygotowaliśmy wspólnie ostatnią premierę. Był to "Homo Polonicus" na podstawie powieści Krystiana Piwowarskiego, a w roku 2013 zagraliśmy po raz ostatni wspólnie spektakl – "Ferdydurke".
PAP: Jakie były dalsze losy Provisorium?
J. B.: W czerwcu 2011 r. nasz teatr z zaproszonymi aktorami, głównie z Warszawy, dał premierę "Braci Karamazow" w adaptacji i reżyserii Janusza Opryńskiego. Spektakl powstał na podstawie nowego przekładu powieści Dostojewskiego, przygotowanego specjalnie dla nas przez prof. Cezarego Wodzińskiego.
Tą drogą, poprzez zapraszanie do współpracy różnych aktorów, podążaliśmy także w kolejnych latach, realizując w 2013 r. "Lód" wg powieści Jacka Dukaja, a w 2016 r. dając premierę przedstawienia "Punkt Zero: Łaskawe" na podstawie fragmentów powieści Littella oraz cytatów z dzieł Grossmana.
Kolejnym ważnym momentem była współpraca Provisorium z Teatrem Dramatycznym m.st. Warszawy. 13 grudnia 2019 r. na Scenie na Woli im. T. Łomnickiego odbyła się premiera "Biesów" Dostojewskiego w adaptacji i reżyserii Janusza Opryńskiego. Zagrałem w tym spektaklu role Liputina, Fiedki i Szygalewa jako jedyny aktor spoza ekipy Dramatycznego.
Ostatnią naszą premierą jest "Sala nr 6" wg opowiadania Czechowa, z cytatami literackimi z Marka Aureliusza i Eliasa Canettiego, w reżyserii Opryńskiego. Odbyła się 28 października tego roku w ramach 28. "Konfrontacji Teatralnych" w Lublinie. Przeczekaliśmy czas pandemii - a to była kolejna kryzysowa próba dla naszego zespołu - i ta premiera stanowi niejako odrodzenie Provisorium.
PAP: To dobra wiadomość, bo trzeba będzie historię Provisorium dopisać.
J. B.: Oczywiście, już nad tym pracuję, uzupełniając archiwum.
PAP: "Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971-2021)" jest drugą pańską książką o lubelskim zespole, bo na przełomie 2018 i 2019 r. ukazał się tom "Provisorium. Nieregularny dziennik z podróży". Tłumaczył pan, że ten dziennik prowadził pan nieregularnie, w celach niemal terapeutycznych. Czym ta nowa książka różni się od poprzedniej?
J. B.: Moim zdaniem te książki różnią się zasadniczo, choć są komplementarne wobec siebie. W "Nieregularnym dzienniku z podróży" próbowałem ukazać specyfikę działalności i sposób istnienia niewielkiego zespołu alternatywnego jako teatru – jak to nazywano dawniej – wędrownego. Chciałem wskazać na to, że te wyjazdy, choć niekiedy bardzo atrakcyjne, zawsze wiązały się z trudami eksploatacji naszych spektakli podczas wielodniowych, a niekiedy wielotygodniowych podróży teatralnych. Często wiązały się też ze sporym dyskomfortem bytowania w zaoferowanych przez stronę zapraszającą warunkach. Przy okazji zawarłem w tym "Dzienniku" trochę moich refleksji dotyczących natury teatru i osobistego egzystowania w jego strukturach.
Jest to też świadectwo zachwytu nad światem, nad miejscami, które odwiedziliśmy, nad napotkanymi ludźmi. Materiał do książki czerpałem rzeczywiście z moich osobistych zapisków.
Tom "Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971-2021)" jest nastawiony na uporządkowanie historii zespołu, czyli chronologii kolejnych premier - od "Czekania" po "Biesy". Traktuje głównie o procesie twórczym, o tym, kto je realizował i jaka była ich recepcja. Publikuję również rozmaite świadectwa, opinie i recenzje innych osób.
Moim oryginalnym wkładem jest zapewne statystyka, bowiem zebrałem geografię wystawień i ustaliłem liczbę zagranych przedstawień. Pojawiają się także szczegóły dotyczące liczby widzów, którzy obejrzeli nasze spektakle. Dlatego ta druga moja książka o Provisorium ma przede wszystkim walor dokumentacyjny.
Żartobliwie mówię, że ta druga książka jest "siostrą" tej pierwszej. Obie mają po 600 stron - tylko trzeba było zwiększyć format "Teatru Provisorium. Historii subiektywnej (1971–2021)", żeby zmieściły się cały tekst i wybrane ilustracje z naszych realizacji.
Wydawcą książki "Teatr Provisorium. Historia subiektywna (1971–2021)" jest Centrum Kultury w Lublinie.