EN

16.11.2023, 12:48 Wersja do druku

Piotr Cieplak: Słowacki należy do pedagogów wstydu

Z Piotrem Cieplakiem rozmawia Bronisław Tumiłowicz.

fot. Karol Budrewicz/mat. teatru

– Czy podjęcie się przygotowania Snu srebrnego Salomei Słowackiego z zespołem Teatru im. Heleny    Modrzejewskiej z Legnicy,    jest dla Pana realizacją ważnej misji edukacyjnej albo publicystycznej tłumaczącej skomplikowane relacje polsko-ukraińskie?

– Jak słyszę „misja”, to trochę się marszczę. Zarzekam się, że nie jestem katechetą ani nauczycielem historii, ale reżyserem teatralnym, który stara się zrobić jak najlepiej wybitny tekst polskiego dramaturga z połowy XIX wieku. Jednym z powodów podjęcia się tej roboty, poza wyzwaniami estetycznymi, jest chęć podzielenia się z widzami tekstem mającym niesłychaną zawartość informacji o charakterze historycznym, które choć nie wprost, ale przywołują myślenie o Ukrainie dzisiaj. Skoro Wernyhora mówi, że kiedyś jeszcze wróci i ta pieśń przyjdzie z mocą , to nie można słuchając tego tekstu nie odbierać go w aktualnym kontekście. Słowacki nie był publicystą historycznym, jednak mówił o naszych dziejach w sposób niepoprawny politycznie. Mówiąc o gangrenie rozpadającej się Pierwszej Rzeczypospolitej jako jeden z epizodów wybrał w Śnie srebrnym Salomei obraz polskich panów, pysznych i zapatrzonych w siebie, krwawych, prześladowców tych ukraińskich chłopów. W ustach możnowładców wypisywane na sztandarach hasła Bóg, Honor, Ojczyzna, brzmiały bardzo gorzko. Pisał o połowie XVIII wieku, ale przywoływanie tych wydarzeń dzisiaj, gdy np. mówimy o polskim patriotyźmie, także ma sens. Tym samym Juliusz Słowacki wpisuje się w poczet „pedagogów wstydu”.

– Panuje przekonanie, że Słowacki jest wciąż aktualny. Pańskim zdaniem jest?

– W sposób zdumiewający, ale to nie jest aktualność wprost. Nas interesowało jednak nie to, czy jest aktualny czy nie, bo to samo w końcu wyszło, ale to, że jest to tekst dobry, uniwersalny. Pokazuje postacie złożone. Ukraińcy i Polacy są spleceni w krwawym uścisku, kiedy nawet trudno rozsądzić, co jest czarne, a co białe. To jest sytuacja dramatyczna.

– Trudno także owe postacie rozdzielić, bo są wieloma nićmi powiązane.

– Kiedy o tym rozmawiamy dzisiaj i myślimy np. o relacjach polsko-ukraińskich ale także o konflikcie    palestyńsko-izraelskim, to widzimy, że sztuka mówi w ogóle o naturze ludzkiej, o namiętności, zemście, odwecie, i tym wszystkim, co rujnuje człowieczeństwo. Salomea, która jest pierwszą ofiarą straszliwej nienawiści na końcu staje się iskierką nadziei, że może stanąć, kierując się miłością, ponad tym wszystkim.

fot. Karol Budrewicz / mat. teatru

– Co Pan sądzi o stereotypie okrutnego Ukraińca? Bo w tym dramacie mamy wstrząsające, wręcz reporterskie opisy rzezi.

– Słowacki gorzej się obchodzi z polskim panem, regimentarzem, niż z tym kozakiem Semenką, który choć dopuścił się potworności, okrutnych zbrodni, pozostaje czysty wewnętrznie. To nie jest sztuka o tym, kto był dobry, a kto był zły, ale o dramatycznym splocie losów. I tu powstaje pytanie o współczesność. Bo gdy słyszę zawołanie: Wołyń pamiętamy!, to za każdym razem zadaję sobie pytanie: Kto to mówi? Boję się takiej narracji, która nie ma nic wspólnego z makabrycznymi wydarzeniami wołyńskimi. Warto natomiast zastanowić się, co z tą pamięcią zrobić, jak się pojednać, jak stanąć powyżej tych zdarzeń. Takiej twarzy polskości szowinistycznej bardzo się lękam, twarzy nacjonalistycznej, zapieczonej, ksenofobicznej.

– Ale zachowało się też w naszej zbiorowej pamięci całkiem odmienne spojrzenie. Niektórzy ludzie urodzeni na Wschodzie, na kresach wspominają z nostalgią, że kiedyś tam była wręcz sielanka, że ludzie niezależnie od pochodzenia i religii żyli zgodnie, szanowali się, Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi    pomagali sobie w potrzebie, odwiedzali się, brali wspólnie udział w różnych uroczystościach.

-Sielanka? Zależy kiedy i dla kogo. To, o czym pisał Słowacki było zaledwie jednym z epizodów długiego ciągu ludowych wybuchów, począwszy od powstania Chmielnickiego. Albo historia II Rzeczypospolitej, to był dopiero dramat. Akcje pacyfikacji z udziałem polskiego wojska i policji, co oczywiście skutkowało zabójstwem w 1934 roku ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Działał mechanizm wet za wet, i ten Wołyń też się nie wziął z niczego. Więc jeśli nawet ludzie sielankowo żyli, to potem zaczęli mordować jedni drugich. To, co się teraz dzieje w naszym sąsiedztwie może to zaklęte i przeklęte koło historii powstrzymać, unieważnić. Nie jest to proste zadanie, wiele zależy od tego, jak polskie władze, polski rząd będą traktowały problem polsko-ukraiński. Mam nadzieję, że to co zostało już w tej sprawie zrobione od czasu wybuchu wojny, nie zostanie zmarnotrawione.

Tytuł oryginalny

Piotr Cieplak: Słowacki należy do pedagogów wstydu

Źródło:

www.aict.art.pl
Link do źródła