EN

28.04.2022, 10:11 Wersja do druku

„Indira Gandhi” – czyli jak szefowa garderobianych Teatru Lubuskiego, pani Wanda Bogucka, została panią premier Indii

Jeśli mamy przetrwać w teatralnej pamięci, to przetrwamy w anegdocie - kolejne jubileuszowe wspomnienie Waldemara Matuszewskiego, reżysera i byłego dyrektora Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze.

Sławomir Krzywiźniak (ks. Robak), Tomasz Karasiński (Sędzia), Jacek Wojciechowski (Tadeusz) / fot. Waldemar Szmidt

Kiedy przez cały ostatni tydzień lipca 1994 roku Teatr Lubuski pokazywał swego „Pana Tadeusza” na kilku warszawskich scenach (Kawiarnia „Lapidarium” podczas Konkursu Teatrów Ogródkowych, w Teatrze na Wyspie w Łazienkach, w Sali Koncertowej na Zamku Królewskim oraz w Teatrze Stanisławowskim w Starej Pomarańczarni), zdarzyło się, że Tomasz Karasiński (1943-2015), grający w tym spektaklu Sędziego, arbiter elegantiarum naszego Teatru, aktor kochający piękno pod każdą postacią, zakupił był gdzieś na mieście kilka metrów pięknego indyjskiego materiału, a chcąc się nam w garderobie nim pochwalić zarzucił go elegancko swojej ulubionej garderobianej przez ramię – szefowej garderobianych pani Wandzie Boguckiej - udrapował ją weń. Efekt był wspaniały! Jak wspominają obecni przy tej scenie, miałem wtedy wykrzyknąć: „Przecież to Indira Gandhi!”.

I od tej pory już panią Wandę tak nazywaliśmy - ale to także ze względu na jej fryzurę z warkoczem i pewną fizjonomiczną zbieżność między obiema paniami, szczególnie, gdy zawsze serdeczna, opiekuńcza i ciepła pani Wanda, założyła okulary.                                                                                                

W naszych teatralnych podróżach wszystkim nam (także dyrekcji) była cudowną, wyrozumiałą i czułą - matką. Kiedy „łobuzując” w naszym autobusie "Batorym" po kolejnym wyjazdowym spektaklu wchodziliśmy na wysokie obroty, patrzyła na nas z zatroskaniem, ale - chociaż „Gandhi” – wcale nas nie ganiła. Tylko raz (w litewskich Bujwidzach, też z „Panem Tadeuszem”) napiła się z nami „Benedyktynki. Pani Wanda miała aksamitny głos i „łagodziła nim obyczaje”. „Indirze Gandhi” podlegały panie garderobiane Aleksandra Czapnik i Cecylia (zwana „Celiną”) Karasiewicz.

młodsza garderobiane (Dorota Kubczak) wyraża wdzięcznosc swojej mistrzyni szefowej garderobianych TL - Wandzie Boguckiej zwanej "Indira Gandhi" / arch. prywat.

Obydwie panie miały w sobie tak wiele pokory, jakiegoś wyciszenia – całkowicie oddane aktorom i potrzebom spektakli, i chociaż wcale nie były dużo młodsze od swej szefowej, czuło się, że pokładając w niej całkowite zaufanie są niczym córki pani Wandy-Indiry. A nową, znacznie już młodszą garderobianą Dorotę Kubczak, właściwie – przyuczając do zawodu – całkowicie „ucórczyła”. I Dorota przygotowywała na zmianę z „Panią Indirą” aktora Tomasza Karasińskiego przed wejściem na scenę – Sędziego w „Panu Tadeuszu”, który z szefowej garderobianych Teatru Lubuskiego uczynił panią premier odległego mocarstwowego kraju. Pani Wanda mówiła o arbitrze elegantiarum Teatru Lubuskiego - „Tomaszek”, odwzajemniając się za ten w najwyższej Jego łaskawości nadany przydomek.

Źródło:

Materiał nadesłany