Pięćdziesiąt lat temu, 17 października 1970 roku, w kaliskim teatrze w premierowym przedstawieniu „Wyzwolenia” w reżyserii Macieja Prusa w roli Wróżki – Harfiarki pojawiła się na scenie młodziutka aktorka, świeżo po studiach aktorskich w łódzkiej PWSFTviT. Natychmiast zauważona przez krytykę, uzyskała od nich znakomite recenzje. Reżyser po latach wspominał: „Halina to świetna aktorka, zadebiutowała u mnie w Wyzwoleniu Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. Grała wszystkie role kobiece – odniosła ogromny sukces, o którym pisała prasa: Na scenę wybiegła Halina Łabonarska! Zapamiętajcie to nazwisko. Halina to osoba napiętnowana talentem, to człowiek teatru. Gustaw Holoubek powiedział jej kiedyś: jesteś piękna swoim talentem" - pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Gustaw Holoubek zawsze wypowiadał się o aktorce z najwyższym uznaniem: „Pani Halina jest aktorką niezwykłą i oryginalną. Wyróżnia się wśród koleżanek cechą poczucia tragizmu, posiada ten dar – to ją odróżnia. Jej charakter grania jest niejednoznaczny; sprawia wrażenie, że trzeba jej przypisywać cechy, które ukrywa. Jest daleka od racjonalnej analizy roli, znajduje w niej coś z mistyki. Posiada niezwykły wachlarz możliwości aktorskich. Jest poszukiwana w teatrach polskich tam, gdzie trzeba wyrażać głębokie emocje”.
Tylko że z tym poszukiwaniem przez teatry bywało różnie. Owszem, były lata tłuste, ale i lata chude, szczególnie gdy Halina Łabonarska rozpoczęła współpracę z Radiem Maryja oraz z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu i przylgnęła do niej etykietka „moher”, którą uważała i uważa za zaszczytną, ale w środowisku artystycznym już tak nie uważano. Przyszło jej długo czekać w upokarzającym tzw. przedpokoju na powrót na scenę teatralną. A teatr kochała od zawsze, dlatego wybrała taki zawód. Po latach czekania znowu zabłysnęła wielkim talentem, jak zawsze. W każdej roli, od postaci antycznych, przez Szekspira, Czechowa do współczesnych, jak m.in. postać matki w spektaklu „Wszyscy moi synowie” czy Margaret Schofield w „Kobietach bez znaczenia”.
Wszystkie role Haliny Łabonarskiej to kreacje wyjątkowe, pozostają wryte w pamięć odbiorcy, bo wszystkie napełnione są życiem, emocją i duchowością, co sprawia, że prawda postaci granej przez aktorkę jest w pełni wiarygodna. Perfekcja techniki aktorskiej, psychologia postaci i przestrzeń duchowości, które to elementy stanowią główny budulec granych postaci, u Haliny Łabonarskiej osiągnęły szczyt możliwości aktorskich. Czy można wejść na jeszcze wyższe piętro aktorstwa?
Ogromne bogactwo i różnorodność technik aktorskich, jakimi dysponuje Halina Łabonarska, pozwala aktorce na realizowanie się na różnych płaszczyznach, nie tylko w żywym planie teatru, w rolach stricte teatralnych, ale też w filmie, Teatrze Telewizji, słuchowisku radiowym, w prezentowaniu wielkiej literatury klasycznej, utworów Karola Wojtyły, w nagrywaniu audiobooków, których sporo już ma w swoim artystycznym dorobku zarówno obejmujących utwory wielkich romantyków, współczesną poezję, a także pisma doktorów Kościoła, książki ks. prof. Tadeusza Dajczera podejmujące temat rozważań o Eucharystii. Obecnie można słuchać w Radiu Maryja jednej z książek księdza profesora w doskonałej interpretacji aktorki.
Przestrzeń transcendentalna, tzw. mowa duszy, sięganie do sacrum w sztuce – to klimaty, z którymi ta wybitna artystka całkowicie się utożsamia i w których w pełni się realizuje. Wyznawany przez siebie system wartości wyprowadza wprost z Dekalogu. Kiedyś w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” powiedziała mi, że taka literatura pomaga jej „uczynić swoje życie drogą dziecięcej ufności. Chodzi o to – mówiła – żeby zapamiętać, iż w relacji z Bogiem zawsze jesteśmy dzieckiem. Nawet najwięksi uczeni zawsze w ostateczności odnajdowali Boga. Bo mimo swoich wielkich osiągnięć naukowych stwierdzali, że im bardziej odkrywają rzeczy wspaniałe, to tym bardziej utwierdzają się, że jest to nic w porównaniu z wielkością samego Boga Stwórcy”.
Na pytanie, jak postrzega teatr i aktora w teatrze, artystka odpowiada, że w jej rozumieniu teatr jest sztuką integralną, że w teatrze oprócz cielesności w postaci aktora wykonującego powierzone mu zadanie musi być także duch. „Bez tego, co duchowe, teatr nie może funkcjonować. Duch musi być zespolony z materią. W przeciwnym razie, jeśli ten duch nie przeniesie się na widownię, nie można mówić o kontakcie między aktorem i widzem. Odarcie teatru z tego, co metafizyczne, niszczy go, odbiera mu to, co jest jego istotą” – podkreśla Halina Łabonarska.
Może warto, by w dobie upadku teatru jako sztuki młodzież teatralna wsłuchała się w głęboki sens wypowiedzi Haliny Łabonarskiej, najwybitniejszej współcześnie żyjącej i aktywnej twórczo artystki.