Kontrolerzy Urzędu Marszałkowskiego badając sprawę zatrudnienia za 3 mln zł Mariusza Kwietnia w Operze Wrocławskiej odkryli poważne naruszenia ustawy o finansach publicznych i ewidentne naciąganie prawa. Ale rządząca koalicja PiS-Bezpartyjni mówi: nic się nie stało. Czyli jak prezes nauczał: „I żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe, a czarne jest czarne".
Boże młyny mielą wolno, ale marszałkowskie na Dolnym Śląsku jeszcze wolniej - siedem miesięcy czekaliśmy na jakąkolwiek reakcję ze strony zwierzchnika Opery Wrocławskiej, próbując się bezskutecznie dowiedzieć, dlaczego w dobie pandemii aprobuje kontrakt na prawie 3 mln zł, czyli ok. 740 tys. zł za sezon, skoro dyrektorzy artystyczni w Polsce zarabiają 3-4 razy mniej.
Czy zarządu województwa tworzonego przez PiS i Bezpartyjnych nie obchodzi, że śpiewakom solistom, którzy budowali prestiż tej opery, płaci się za miesiąc tyle, ile ich dyrektor artystyczny zarabia w jeden dzień?