„Drzwi percepcji” wg scenariusza i w reż. Agnieszki Jakimiak i Mateusza Atmana w Teatrze Żeromskiego w Kielcach. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze Dla Wszystkich.
Napisany w 1954 roku przez Aldousa Huxleya, angielskiego powieściopisarza i poetę, esej „Drzwi percepcji” stał się w swoim czasie jedną z podstawowych lektur członków ruchu hippisowskiego, ich swoistą „biblią”. Dał również nazwę kultowemu zespołowi The Doors z charyzmatycznym wokalistą, Jimem Morrisonem. Zainspirował on również Mateusza Atmana i Agnieszkę Jakimiak, którzy napisali scenariusz i wyreżyserowali spektakl na Nowej Scenie Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, mający swoją oficjalną prapremierę 1 lutego 2025 roku.
Aldous Huxley, któremu sławę przyniósł dystopiczny „Nowy wspaniały świat”, zaczerpnął tytuł wspomnianego eseju z utworu żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku angielskiego poety Williama Blake’a, który stwierdził: Gdyby bramy percepcji zostały otwarte, wszystko ujawniłoby się człowiekowi takim, jakim jest – nieskończonym. Opisując własne doświadczenia z meskaliną (alkaloidem o właściwościach halucynogennych), Huxley stworzył swoisty traktat o postrzeganiu, czyli percepcji świata i zaburzeniach w tym procesie wywołanych substancjami psychoaktywnymi. O tym wszystkim widz dowiaduje się w pierwszej części przedstawienia, którą autorzy ubrali w formę dyskusji (telewizyjnej?) następującej po zwyczajowej części artystycznej (dźwięcznymi głosami, czysto i energicznie zaśpiewana przez sympatyczne kilkulatki: Gabrielę Macierzyńską i Hannę Stolarczyk piosenka o muchomorku). Uczestnicy dyskusji noszą nazwiska występujących na scenie aktorów kieleckiego teatru: Anny Antoniewicz, Dagny Dywickiej, Eweliny Gronowskiej i Andrzeja Platy. Przedstawiają oni zróżnicowane, czasem diametralnie przeciwstawne, osądy na temat zażywania środków psychoaktywnych, podejmując polemikę z przedstawionymi przez Huxleya w „Drzwiach percepcji” quasi naukowym poglądami na temat konieczności tworzenia sobie przez ludzkość tak zwanych „sztucznych rajów”. Przytaczają przy tym uznane powszechnie wyniki badań medycznych i dane statystyczne. Jest też mowa o roli sztuki, również teatru, w zajmowaniu się problemem coraz powszechniejszego zażywania narkotyków. W debacie nie brakuje elementów humorystycznych, jak choćby dowcipne nawiązanie do jednego z najbardziej znanych i uznanych przedstawień Teatru Żeromskiego, jakim jest spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. Rzeczona debata kończy się karczemną awanturą, z której kompletnie stłamszony wychodzi jej moderator, Mateusz Bernacik.
Następująca po pierwszej, publicystyczno–edukacyjnej, druga część przedstawienia należy jednak do tego młodego aktora kieleckiej sceny. To, jak Mateusz Bernacik w ogromnym skupieniu, środkami prawie wyłącznie mimicznymi egzemplifikuje dobiegający z offu jego monolog wewnętrzny to prawdziwy majstersztyk. Znakomicie radzi sobie i później, gdy „wygina śmiało ciało”, prezentując nietuzinkowe możliwości baletowo–pantomimiczne. Przyznać trzeba, że dzielnie sekundują mu pozostali członkowie obsady (z akrobacjami na szarfie Anny Antoniewicz na czele), wykonujący szalenie skomplikowany i trudny układ choreograficzny. Imponują precyzją wykonania, synchronizacją ruchu. Ta godna mistrzów baletu prezentacja wypełnia drugą część „Drzwi percepcji”, dlatego też uważam, że choreograf Oskar Malinowski jest równorzędnym z Mateuszem Atmanem i Agnieszką Jakimiak (będącymi jednocześnie reżyserami świateł) autorem najnowszej premiery Teatru Żeromskiego. Znakomitą robotę wykonała Martyna Chojnacka, twórczyni projekcji wideo. Dodają one spektaklowi metafizycznego, plastycznego uroku, który zostaje pogłębiony znakomitą, współgrającą z nimi muzyką Łukasza Jędrzejczaka. Specyficzną atmosferę spektaklu uzupełniają też minimalistyczna scenografia Mateusza Atmana i kostiumy Niny Sakowskiej, stylistyką i kolorystyką nawiązujące nieco do strojów dzieci – kwiatów.
Jako krytyk nie lubię takich spektakli, w których nie można się do niczego przyczepić czy wyzłośliwiać się do woli. W których wszystkie elementy są spójne, celowe, realizacyjnie i aktorsko bez zarzutu (dodajmy, że w sali Nowej Sceny nie ma klasycznej sceny, a aktorzy grają na wysokości pierwszego rzędu widowni), z łatwo osiąganą przez zespół interakcją z publicznością… No cóż, będę musiał jakoś z tym żyć!