EN

3.02.2025, 11:49 Wersja do druku

Teatr przyjechał – po pokazie „Donny Kamelii”

Są takie miejsca, gdzie nie ma sali teatralnej, ale potrzeba Teatru istnieje. Należą do nich podwarszawski Brwinów i jeszcze mniejszy od niego nieodległy Parzniew. Pisze Waldemar Matuszewski.

fot. mat. organizatora

Lekcja, jaką otrzymałem prowadząc Teatr Lubuski w Zielonej Górze (wówczas – 1991-96 – stacjonarny i objazdowy zarazem), nauczyła mnie, że przestrzeń dla teatru można stworzyć właściwie w każdym miejscu, jeśli tylko kieruje nami żarliwe jego pragnienie. Wiedzieli o tym doskonale inżynierowie zielonogórskiego teatru: pani kierownik Helena Bondyra, Jerzy Kamiński, Krzysztof Bielewicz, Andrzej Chajka i inni. Graliśmy nasze spektakle w tak niezwykłych miejscach, jak sala wykładowa na paryskiej Sorbonie V („Pan Tadeusz”, „Zemsta”), jak maleńka świetlica w litewskich Bujwidzach („Pan Tadeusz”), w okolicznych salach kinowych i widowiskowych, w domach kultury; osobnym wyzwaniem – jeszcze trudniejszym – były spektakle plenerowe. 

To „tylko” kwestia dodatkowego nakładu pracy – aby zaistniał cud Teatru, aby „wyłonił się nicości” miejsca zwykłego, które na co dzień teatrem nie jest. Nie inaczej było w niedzielę 26 stycznia 2025 roku w maleńkim Parzniewie w gminie Brwinów. Korzystając z gościnności miejscowego Domu Zalewskich, w którym Stowarzyszeniu Teatr Na Pustej Podłodze udostępniono elegancką salę bankietową na potrzeby monodramu „Donna Kamelia” w wykonaniu Jacka Zienkiewicza. Przedstawienie stanowiło ogniwo zainicjowanego przez Stowarzyszenie we wrześniu ubiegłego roku cyklu Parzniewskie Spotkania z Filmem, Teatrem i Muzyką.

Taka adaptacja sali na teatr, która nie była budowana z myślą o teatrze, wymaga paru godzin pracy – aby w efekcie mógł zaistnieć cud Teatru – potrzeba pracy kilku par rąk. Pod okiem reżysera budowali teatr w Parzniewie: Grzegorz, Wojtek, Krzysztof i Zbyszek. Również główny wykonawca spektaklu nie stał z założonymi rękoma – wszak jesteśmy w objeździe – wszystkie ręce na pokład. 

Nawet jeśli frekwencja nie była stuprocentowa, to możemy powiedzieć, że „Donna Kamelia” w wykonaniu Jacka Zienkiewicza została przyjęta znakomicie. Było dokładnie według recepty profesora Aleksandra Bardiniego na spektakl dla wszystkich; „trochę do śmiechu, trochę do płaczu, a Fredro w środku”. Po spektaklu widzom wcale nie było śpieszno do domu – organizatorzy częstowali kawą, herbatą, pysznym ciastem upieczonym przez parzniewskie gospodynie, była też lampka wina; rozmowy z aktorem i reżyserem; bo przecież Teatr to nie tylko sam spektakl, to święto – teatr przyjechał!

Źródło:

Materiał nadesłany