Logo
Recenzje

Frogshop

20.10.2025, 12:35 Wersja do druku

„Frogshop” w reż. Dominika Setlaka w Teatrze Figur w Krakowie. Pisze Kamil Pycia na blogu Teatralna Kicia.

fot. mat. teatru

Nie wiem, czy mieliście kiedyś tak, że daliście się przekabacić reklamie, ale moje wyjście na spektakl „Frogshop” wydarzyło się właśnie z tego powodu. Wyskoczył mi na pasku z reklamami post o tym, że takie przedsięwzięcie będzie miało miejsce. Zabawne, biorąc pod uwagę, o czym finalnie ten spektakl starał się opowiadać. Uznałem, że zaryzykuję, przecież zainwestuję w to tylko mój cenny czas, którego do śmierci mam coraz mniej (dzięki bogu, patrząc na to, w jakim kierunku powoli zmierza świat).

Dominik Setlak staje tutaj niczym głównodowodzący za sterami całego „Frogshop”, odpowiadając za scenariusz i reżyserię spektaklu realizowanego w ramach programu Przestrzenie Sztuki w Teatrze Figur. I w ogólnym rozrachunku radzi sobie okej w obu rolach, chociaż lepiej na stołku reżyserskim, bo tekst momentami popada w banał, ale jest podlany na tyle przyjemnym humorem, że można na to przymknąć oko. Twórca zabiera nas w podróż przez historię, kraj i po części też przez odległe galaktyki marzeń i przez pryzmat rozwoju jednej z bardziej rozpoznawalnych sieci minisklepów spożywczych, stara się przyjrzeć temu, jak idzie Polakom funkcjonowanie w kapitalistycznym świecie coraz to mocniej pompowanego konsumpcjonizmu. Bada też odrobinę proroczo tę delikatną granicę, kiedy balonik szalonego pragnienia posiadania więcej pęka, a podaż powoli przewyższa popyt, bo zaczyna się odkrywać, co tak naprawdę powinno być istotne w życiu.

Spektakl rozpoczyna się w niemalże bajkowej konwencji, wysłuchujemy opowieści o małej, słodkiej żabce, która bezwzględnie rosła i wykosiła całą konkurencję – najpierw w swojej małej kałuży, a potem w całej Polsce i dalej bezwstydnie rosła w siłę. Niepowstrzymywana przeżuła cały kraj, wypluła go i osiedliła się na rogu każdej ulicy. W takiej właśnie rzeczywistości obserwujemy zwykły dzień pracy Idy i jej szefa w sklepie znanej i lubianej sieci. Dziewczyna zupełnie nie ma już siły pracować i marzy o byciu żoną astronauty, a mężczyzna bardzo mocno stara się utrzymać swoje życie i sklep w ryzach, ale równie mocno zaczyna go uwierać fakt, że wszystko zależy głównie od niego samego. Ich interakcje z coraz to nowymi klientami, w których wcielała się na przemian trójka aktorów w dynamicznym mashupie w takt skocznej muzyki, nasuwały mi jedno pytanie – czy wszyscy chodzimy do tej samej Żabki i mijamy codziennie ten sam typ klientów tego sklepu? Miałem wrażenie, że w ¾ zainscenizowanych spotkań brałem już kiedyś udział. Dane nam będzie także uczestniczyć w tajnym szkoleniu z manipulacji i prowadzenia sklepu, w którym muszą wziąć udział wszyscy franczyzobiorcy. Brawurowa scena z udziałem Michała Szostaka i Franciszka Gurgula, z wygraną śmiesznością, ale też po trosze obrzydliwością zasad narzucanych przez centralę sklepów – od najzwyklejszych technik manipulacji do jawnego braku poglądów, byle tylko opchnąć wszystkim jak najwięcej towaru. A wszystko to po to, by zwrócić uwagę, w jak manipulacyjnym systemie jest nam dane żyć i jak wbrew pozorom trudnych wyborów musimy dokonywać każdego dnia. Istotną kwestią jest również pełne podporządkowanie swojego życia pracy i poświęcanie się jej ponad swoje siły, a może warto odkryć, że jednak ważniejsze jest – tak jak wspomina Ida w spektaklu – leżenie na materacu pośrodku jeziora i danie sobie przyzwolenia na łapanie życia, a nie pompowanie swojej energii w karmienie pieniędzmi chciwej ropuchy. Zaczyna tutaj kiełkować wątpliwość, czy jesteśmy jeszcze użytkownikami systemu, czy już sami staliśmy się towarem i niewolnikami. 

Aktorsko Franciszek Gurgul ciągnie ten spektakl niczym krzepki koń ciężki wóz – pełen energii, żywiołowo przeskakuje pomiędzy postaciami, czy to pijanego budowlańca stojącego w kolejce po kolejną małpek, czy szkoleniowca korporacji, a bliżej finału księdza Tadeusza, który pod postacią żebraka poddawał franczyzobiorców moralnemu testowi. Bezwiednie przyciągał mój wzrok swoim nieskrępowanym humorem i niesłabnącą energią. Bardzo mocno wybijał się na tle grających z nim Julity Golińskiej-Setlak i Michała Szostaka. Brawo!

Najogólniej ujmując, „Frogshop” stara się krytykować konsumpcjonizm i to jak bardzo mocno dajemy się wkręcić w coraz to cięższą pracę, zostając z niczym, pomijając pieniądze, których i tak nie mamy kiedy wydawać. Może to jest właśnie ten moment, w którym powinniśmy postawić na siebie i zainwestować czas w życie. Dzięki lekkiej formie i sporej dawce humoru można dać się porwać – znam teatry repertuarowe, które nie powstydziłyby się takiego przedstawienia na swoich afiszach. Zaskakująco ciekawa i jakościowa przygoda. Nie napiszę, cytując Frogshop, że “wydumane i ogon nie merda psem” - dostałem więcej, niż się spodziewałem (a nie miałem przy sobie apki tej żabki, więc to nie mogła być żadna promocja).

Tytuł oryginalny

Frogshop

Źródło:

Teatralna Kicia
Link do źródła

Autor:

Kamil Pycia

Data publikacji oryginału:

17.10.2025

Sprawdź także