Całe przedstawienie wypełnia komiczno-funeralna aura, trochę jak u Rolanda Topora. Przemijanie, obecne w tym tekście, chciałam uwidocznić, pokazać przemijanie naszego świata - mówi PAP Eva Rysová, reżyserka spektaklu "Udręka życia" pokazanego na 29. Międzynarodowym Festiwalu Kontakt w Toruniu. Karina Krzywicka za rolę Leliwy Popoch w tym spektaklu otrzymała Nagrodę dla najlepszej aktorki Kontaktu.
Polska Agencja Prasowa: W 2023 r. prezentowała pani w konkursie Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt "Ćwiczenia stylistyczne" wg Raymonda Queneau. W tym roku na toruńskim Kontakcie pokazała pani przygotowaną w 2024 r. z zespołem Teatru im. W. Horzycy "Udrękę życia" na podstawie Hanocha Levina. Na realizację tego tekstu namówił panią aktor Niko Niakas, który w ten sposób chciał uczcić 40-lecie swojej pracy artystycznej. Dodam, że to czwarte przedstawienie na podstawie dramatów Levina, w którym wystąpił w roli Jony Popocha. Jakich pani dokonała zmian w tekście. Jaka była strategia reżyserska?
Eva Rysová: To było moje pierwsze zderzenie z dramaturgią Levina. Wcześniej widziałam jedynie spektakl "Wyjeżdżamy" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego z Nowego Teatru w Warszawie.
Tekst "Udręki życia" gdzieniegdzie poskracaliśmy, zwłaszcza pod koniec. Ponieważ nie pasował mi epilog, którym Levin kończy sztukę, po kilku podejściach do tekstu, gdy przekonałam się, że nie mam klucza interpretacyjnego do "życia pośmiertnego" Jony, postanowiłam usunąć ten fragment. Wolałam, by końcówka spektaklu była bardziej klarowna. Zresztą to współbrzmiało z filozofią życia Niko Niakasa, z tym, co on sam myśli o śmierci, po której nie ma nic. Dlatego całe przedstawienie wypełnia komiczno-funeralna aura, trochę jak u Rolanda Topora. Zresztą twórczość Topora często przewijała się podczas prób i naszych rozmów z Niko, zwłaszcza grafika obrazująca mężczyznę z walizką, z której się wysypuje jej zawartość (Bagaż towarzyszący, linoryt 1975).
Z kolei wspólnie z Kariną Krzywicką, która gra jego żonę Lewiwę, próbowałyśmy wydobyć więcej z kobiecej postaci, pokazać silniejszy, bardziej sprawczy charakter. Zależało mi, by starcie Lewiwy i Jony i ich relacja była bardziej wyrównana niż to jest zapisane u Levina.
Na poziomie inscenizacyjnym dopowiedziałam los ich sąsiada Gunkela, którego gra Paweł Tchórzelski. U Levina Gunkel odwiedza Popochów z prośbą o polopirynę i potem znika. Mnie zależało na tym, by widzowie poznali nieco bardziej jego życie i samotność. Stąd jego obecność na scenie od samego początku spektaklu. Następnie nasz Gunkel po wizycie u Popochów, pod koniec spektaklu, popełnia samobójstwo. Wychodzi w góry i zostaje zasypany śniegiem.
PAP: Zmian dokonali państwo również na poziomie scenograficznym, ponieważ u Levina akcja rozgrywa się we wnętrzach realistycznych.
E. R.: Z Justyną Elminowską, która zaprojektowała scenografię i kostiumy, byłyśmy pewne, że nie chcemy na scenie przestrzeni realistycznej; że potrzebujemy pójść głębiej. Równocześnie do zagospodarowania miałyśmy najmniejszą scenę Teatru im. W. Horzycy, czyli foyer II piętra w głównym budynku. To nie jest do końca przestrzeń sceniczna. Jest to prawdziwe foyer i widać kilkoro drzwi, kinkiety, zdobne, jasne otynkowanie ścian etc. Dlatego szukałyśmy odpowiedniego anturażu.
Wyszłyśmy od dwóch rzeczy. Pierwszą była żydowska chupa, czyli baldachim, pod którym para bierze ślub. U nas ten baldachim zaraz pokrył się lodem, jak z czasem uczucia Jony i Lewiwy. Ale zlodowacenie, czyli zobojętnienie nie dotyczy tylko związków. Przemijanie, które jest obecne w tym tekście, chciałam uwidocznić. Pokazać również przygasanie naszego świata. Stąd mansjony pokryte lodem, który się topi w trakcie spektaklu. Dlatego Gunkel cały czas przygotowuje sobie narty-biegówki, z których już nie sposób skorzystać, a z drugiej strony świadkiem bezsenności Popochów staje się niedźwiedź polarny (Marcin Oleś, kompozytor, który na żywo gra w spektaklu na akordeonie). Wszystko to tworzy aurę nostalgii za czymś, czego wkrótce może nie być.
PAP: W tym roku 29 marca w Teatrze im. W. Horzycy miała premierę kolejna pani inscenizacja, czyli spektakl "Horror / Mirror" wg tekstu Ishbel Szatrawskiej. Jaki miała pani pomysł na wystawienie tego tekstu i o czym opowiada to przedstawienie?
E. R.: Ten tekst, który w oryginale nosi intrygujący w swojej metaforze, lecz skomplikowany, tytuł "Objects in mirror are closer than they appear", jest jej debiutem dramatycznym. Ma 250 stron scenariusza. Gdyby go zrealizować w całości, przedstawienie trwałoby 9-10 godzin.
Pierwsze, co musiałam zrobić, to przygotować adaptację. Zostawiłam około jednej trzeciej tego tekstu. Przetasowałam kolejność niektórych scen. Dlatego też zmieniliśmy tytuł.
W naszym spektaklu skupiliśmy się na wątku reportażowym. Autorka czerpała z reportażu Jona Krakauera "Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim", który opisuje przestępstwa seksualne w USA. Ten wątek dokumentalny był źródłem naszego przedstawienia i tym, co badaliśmy w trakcie prób. Pozostałe inspiracje autorki - ważny dla niej był film "Lśnienie" Stanleya Kubricka i jego biografia - pozostawiliśmy z boku, czasem pojawiają się one zamiast w sferze tekstowej jako źródło rozwiązań scenicznych.
PAP: Spektakl opowiada o molestowaniu seksualnym, gwałtach i cichej współpracy systemu sądowniczego z władzami uczelnianymi.
E. R.: To jest opowieść o przemocy seksualnej, o tym, że jest to jedno z najtrudniejszych przestępstw do udowodnienia przed systemem sprawiedliwości. W przypadku takich przestępstw najczęściej brakuje świadków. Przed sądem mamy sytuację: słowo przeciwko słowu. Znalezienie dowodów, które sąd może wziąć pod uwagę i na podstawie, których może wydać werdykt skazujący, jest dość rzadkie.
Najistotniejszą kwestią, którą podjął Krakauer w "Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim", jest zjawisko tzw. "gwałtu towarzyskiego". Często, gdy mówimy gwałt, to wyobrażamy sobie kogoś groźnego, obcego, napastnika. W spektaklu opowiadamy o osobie bliskiej, popularnej jak ów oskarżony lider drużyny futbolowej. W tym przypadku sprawca jest osobą znaną ofierze, a to sprawia, że emocjonalnie bardzo trudno jest się zmierzyć z taką sytuacją.
PAP: Nieco wcześniej w 2024 r. wyreżyserowała pani "Małego Księcia" Antoine'a de Saint-Exupéry'ego w Teatrze Ludowym w Krakowie. Czy to było pani pierwsze przedstawienie w teatrze dla młodzieży?
E. R.: Tak, to była moja pierwsza praca reżyserska przygotowana z myślą o tym, że naszą docelową publicznością będzie młodzież w wieku około 13-14 lat. Czyli młodzi dorastający. To było niezwykłe i niełatwe wyzwanie, bo miałam przed sobą bardzo konkretne zadanie dotyczące odbiorcy.
PAP: Na czym skupiła się pani w "Małym Księciu"?
E. R.: Dla mnie najciekawszym punktem wyjścia do realizacji spektaklu było to, że Antoine de Saint-Exupéry najpierw sam przeżył sytuację, którą później opisał. Rozbił swój samolot na pustyni, a potem przetrawił własne doświadczenia i przedstawił je w formie baśni.
Tu pojawia się problem, że to jest baśń dla dorosłych. On nie chciał napisać bajki dla dzieci. Bawił się stylem, bawił się mitycznością baśni. Z tego wynika dość dziwna sytuacja, bo jest to lektura szkolna, ale podczas rozmów z zespołem aktorskim doszliśmy do wniosku, że "Mały Książe" powinien być adresowany do trochę starszych odbiorców. Po prostu ten tekst może być lepiej zrozumiany przez osoby w wieku późnolicealnym lub na pierwszych latach studiów. To jest idealny moment na rozmyślania o świecie, o miłości, o odpowiedzialności za innych ludzi.
Wracając do doświadczenia de Saint-Exupéry'ego, ten ogrom pustyni, jednolitość kolorów, spokojność kształtów, a z drugiej strony pragnienie i nim powodowane halucynacje oraz zagrożenie życia, to znalazło się u podstaw naszej koncepcji przedstawienia. Idąc tym tropem, chcieliśmy dać widzom rodzaj emocjonalnego wyciszenia; wyrwania się z naszego ekstremalnie przebodźcowanego świata.
PAP: Jakie są pani najbliższe plany reżyserskie?
E. R.: Niedługo zaczynam pracę w Teatrze Nowym w Słupsku. Wystawię tekst Magdaleny Drab, a spektakl będzie miał tytuł "Nauka pływania". To jest jej najnowsza sztuka, którą przygotuję w ramach projektu "Dramatopisanie" prowadzonego przez Instytut Teatralny w Warszawie.
W tym spektaklu będę dalej zgłębiać temat starości znany z "Udręki życia", bo sztuka traktuje o seniorach, którzy spotykają się na basenie, by nauczyć się pływać. Utwór zadaje pytanie o ten przedłużony moment starzenia się, kiedy już zwolnieni jesteśmy ze wszystkich obowiązków, czyli przeszliśmy na emerytury, a dzieci mamy odchowane. Myślę, że z zagadnieniem, co z wolnym czasem w tej wydłużającej się ostatniej fazie naszego życia, będziemy się mierzyć coraz częściej, bo ta grupa społeczna będzie coraz liczniejsza.
Autorka pyta, gdzie wtedy szukać sensu u kresu życia. Jest to ciekawy tekst - i czuły, i śmieszny. Cieszę się, bo do udziału w tym przedstawieniu udało mi się zaprosić Karinę Krzywicką, z którą współpracowałam przy "Udręce życia" i przy spektaklu "Horror / Mirror".
Premiera zaplanowana jest pod koniec września.
***
Eva Rysová (ur. w 1984 r.) jest reżyserką teatralną, tłumaczką i autorką scenariuszy działającą w Polsce i Czechach oraz we Francji. Jest absolwentką Wydziału Reżyserii Dramatu Akademii Teatralnej w Brnie, w ramach stażu zagranicznego spędziła rok akademicki 2007/08 na Wydziale Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Była asystentką m.in. Petra Zelenki, Jana A. Pitinskiego i Krzysztofa Globisza. Zdobyła Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Szkół Teatralnych w Casablance za spektakl "Noc morderców" (2008).
Zadebiutowała w 2010 r. w Starym Teatrze w Krakowie spektaklem "Dwanaście stacji" wg poematu Tomasza Różyckiego. W Polsce zrealizowała przedstawienia w teatrach w Krakowie, Lublinie, Kielcach, Tarnowie, Tychach i Toruniu.
Była współzałożycielką czeskiej grupy teatralnej D'EPOG uhonorowanej nagrodą "Nadzieja Roku 2011" na Festiwalu Teatrów Niezależnych Next Wave w Pradze. Założycielka i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu JAKO NA SMRT! w Pradze (2015), który łączył artystów zajmujących się chorobą Alzheimera.
Spektakl "Wieloryb the Globe" (koprodukcja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia, krakowskiego Teatru Łaźnia Nowa oraz Teatru Starego w Lublinie, prem. 2016 r.) w jej reżyserii został wyróżniony w 2017 r. nagrodą specjalną miesięcznika "Teatr". Jej inscenizacja powieści Georgesa Pereca "Rzeczy" ("Věci" w A Studio Rubin w Pradze, prem. 2019 r.) otrzymała nagrodę Grenouille za najlepszy czeski spektakl sezonu oparty na francuskim tekście. Zrealizowane w 2022 r. w Teatrze im. W. Horzycy w Toruniu "Ćwiczenia stylistyczne" wg Raymonda Queneau uhonorowano nagrodą teatralną Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Przedstawienia Evy Rysovej były prezentowane na międzynarodowych festiwalach w Polsce, Czechach, Niemczech, Wielkiej Brytanii oraz Maroku.
Przetłumaczyła na język czeski dwie sztuki Mateusza Pakuły "Biały Dmuchawiec" i "Miki mister DJ".