„Kuguar. Musical” Donny Moore w reż. Agnieszki Płoszajskiej w Teatrze Muzycznym w Toruniu. Pisze Beata Baczyńska w „Gazecie Świętojańskiej”.
Premiera spektaklu „Cougar: the Musical” autorstwa Donny Moore odbyła się w 2012 r. w Nowym Jorku na scenie Off-Broadway. Przedstawienie porusza temat „kuguarzyc”, czyli atrakcyjnych kobiet w średnim wieku, które szukają relacji z młodszymi mężczyznami. Określenie to pojawiło się prawdopodobnie po raz pierwszy w 1999 r. na jednym z kanadyjskich portali randkowych i od tej pory temat ten budzi zainteresowanie, ale i liczne kontrowersje. Stereotypowo ten rodzaj związków jest oceniany krytycznie, a „kuguarzyce” spotykają się z niepochlebnymi opiniami na swój temat. Co ciekawe, kiedy relacje wiekowe w związku są odwrotne i partner jest dużo starszy, to taka sytuacja nie budzi negatywnych emocji społecznych. Bo jak nazywa się mężczyzna spotykający się z młodszymi kobietami? Mężczyzna. A kobieta spotykająca się z młodszymi mężczyznami?… I tu, niestety, wielu ciśnie się na usta odpowiedź – „kuguarzyca”, choć prawdziwa brzmi: kobieta!
Donna Moore sama mówi na temat musicalu, że napisała go, aby był inspiracją dla kobiet (i dla mężczyzn) „do powiedzenia „Tak” ich świętej kobiecej mocy”. Autorka chciała pokazać kuguarzyce, a może po prostu kobiety, które chcą żyć pełnią życia, na własnych zasadach i czuć się szczęśliwe i spełnione. I tak na scenie pojawiają się trzy bohaterki: Mary-Marie (Katarzyna Jamróz), Klara (Renia Gosławska) i Lily (Justyna Kacprzycka). Każda inna, ale wszystkie fantastyczne. Mary-Marie to właścicielka baru Kuguar, kobieta sukcesu i typowa kuguarzyca. Jest wielbicielką pozytywnego myślenia oraz siebie. Szuka mężczyzny z „innej grupy demograficznej” i nie waha się używać do tego celu portali randkowych. Wie, czego chce, zna swoje potrzeby i oczekiwania. Wymyśla i nagrywa wskazówki życiowe, którymi się kieruje, nazywa je „afirmacjami”. Choć podejmowane próby znalezienia odpowiedniego partnera nie kończą się zadowalająco, nie rezygnuje i szuka tego, co dla niej najlepsze. Bo zgodnie z Afirmacją 23 – „Nie ma złych doświadczeń, są tylko doświadczenia”. Klara to kobieta niezależna, wykształcona, która pisze pracę naukową na temat zjawiska “kuguar” i pragnie dowiedzieć się o nim jak najwięcej, dzięki rozmowom z Mary-Marie. Jednak z biegiem czasu, dowiaduje się coraz więcej nie tylko o „kuguarzycach, ale i o sobie samej. Wreszcie Lily – świeżo upieczona rozwódka po czterdziestce, animatorka na imprezach dla dzieci, która po latach zamknięcia w wypalonym emocjonalnie związku odzyskuje wolność i choć ma wiele obaw mówi życiu „Tak”.
Choć sytuacje w jakich pokazane są bohaterki są w komiczny sposób przerysowane, a niektóre sceny mogłyby pojawić się w programach kabaretowych (m.in. scena z kowbojem), to postaci nie zostały w żaden sposób ośmieszone. Są zabawne, ale przedstawione z umiarem, może nawet pewną czułością. Śmiejemy się szczerze, ale nie wyśmiewamy, nie szydzimy, nie oceniamy. Autorka jest przedstawicielką komediowego stand-upu, więc ma ogromne wyczucie w tym zakresie.
Jednak mimo lekkiego sposobu prezentacji, to przedstawienie nie jest tylko zabawną historyjką, dzięki której miło spędzimy wieczór. To spektakl o drzemiących w każdej z nas odwadze i sile, które są niezbędne, aby uświadomić sobie, czego w życiu potrzebujemy dla siebie, a nie żeby spełnić cudze oczekiwania. Wychodzimy z teatru nie tylko uśmiechnięci, ale też z myślą (może nie zupełnie nową): „Każdego dnia staję się lepszą wersją siebie”(Afirmacja 25).
Aktorki na scenie są jak dynamit. Katarzyna Jamróz zachwyca temperamentem komediowym i ekspresją. Świetna jest jak zawsze Renia Gosławska, która potrafi połączyć w spójną całość nawet pewność siebie z nieśmiałością czy niezależność z uległością, a dodatkowo jest najlepsza wokalnie, zaś piosenka o najlepszym przyjacielu, to już majstersztyk. Justyna Kacprzycka przekonująco pokazała całą złożoność emocjonalną kobiety, która na nowo odkrywa siebie i życie. Paniom na scenie towarzyszy Filip Bieliński jako Ben, barman w barze Kuguar, ale też kolejni randkowicze, a nawet manicurzystka Iwonka i radzi sobie z tymi rolami śpiewająco.
Reżyserka Agnieszka Płoszajska miała interesujący pomysł na zrealizowanie sympatycznej, zabawnej, ale i mądrej sztuki Donny Moore. W prezentacji pomogła, jak zwykle pomysłowa scenografia Wojciecha Stefaniaka. Podświetlane panele-kolumny i bar na kółkach, które przesuwane bez trudu po scenie aranżowały odmienne przestrzenie, a do tego symboliczne porcelanowe głowy kuguarów i pozłacane rzeźby nagich, męskich torsów. Reżyserka świetnie wykorzystała potencjał aktorów i ich możliwości wokalne. Szkoda, że jednorazowo można zobaczyć tylko jedną obsadę, bo druga, ale równorzędna, jak zaznaczyła pani Anna Wołek, Dyrektorka Kujawsko-Pomorskiego Teatru Muzycznego, brzmi również obiecująco (Magdalena Smuk, Anna Sztejner, Karol Jasiński). Pozostaje tylko wznieść toast cougartini, czyli drinkiem na nowy start (zwanym też wściekłym Januszem) za udaną premierę i jej twórców oraz zaprosić wszystkich do Torunia.
I pamiętajcie: „Życie jest doskonałe, pełne i kompletne”. (Afirmacja 03).