EN

25.01.2024, 08:08 Wersja do druku

Duchy wywołane. Przeszłość ukazana. Tutaj bez zmian

„Proszę Państwa, Wyspiański umiera” w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Bartek Barczyk Photography / mat. Teatru im. J. Słowackiego

Podróż w mgliste meandry przeszłości zafundowała Agata Duda-Gracz, wystawiając swój scenariusz „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, na scenie nieoderwanie związanej z czwartym wieszczem. Na kilka chwil zatrzymała poza czasem moment śmierci Stanisława Wyspiańskiego. W tym zaprzeczającym zasadom fizyki punkcie rzeczywistości pojawiają się ci, którzy dawno już umarli i współcześni interpretatorzy dzieła poety. Jego życiorys jest podawany urywkami, niechronologicznie, bez aury stawiania pomnika. 

Siła przekazu przedstawienia Dudy-Gracz nie tkwi w widowiskowości, nie ma tutaj wymyślnej inscenizacji, przepychu scenografii. Przez większość czasu na pustej scenie stoi tylko szpitalne łóżko, w którym wieszcz dokonuje żywota. Lecz zanim to zobaczymy, od wejścia do teatru poczujemy atmosferę minionych lat. Obsługa widowni ubrana jest w stroje z epoki, we foyer snuje się mgła. Aktorzy w pełnej charakteryzacji wyłapują pojedynczych widzów i oprowadzają po scenie. Tam, niczym eksponat muzealny, leży zmarła matka Wyspiańskiego (Marta Waldera), która osierociła go wcześnie. Czuwa przy niej Maja Kleszcz, wykonując wokalizę do muzyki Wojciecha Krzaka. To hybryda muzy i śmierci, obecna w każdej scenie, zawsze w słupie migającego światła o kremowej barwie.

Tytuł spektaklu, będącym wezwaniem dawnych gazeciarzy, przyciąga publiczność do chorego z zaawansowaną kiłą, pod koszulą nocną widać ciało pokryte wrzodami, na głowie kołtun z posiwiałych włosów. Kończy życie schowany przed oczami wrażliwych krakowskich mieszczan, których jego stan mógłby zgorszyć. Dziś uczymy się tolerancji wobec związków ludzi tych samych płci, wówczas zgorszenie wywołało poślubienie chłopki… Spektakl pokazuje dobitnie, że nasze czasy za wiele nie różnią się od minionych. Zmienia się tylko dekoracja, ludzie są tacy sami.

Relacjom współczesnych z Wyspiańskim reżyserka poświęciła sporo czasu. To rywalizacja Józefa Mehoffera (Maciej Półtorak) o miano tego lepszego wśród malarzy, obraza Lucjana Rydla (Aleksander Fiałek) za „Wesele”, pyszałkowatość Ludwika Solskiego (Tomasz Wysocki). Helena Modrzejewska (Anna Syrbu) klnie jak szewc, używając amerykańskiego akcentu i słów. Wanda Siemaszkowa (Agnieszka Przepiórska) mimo starań wciąż nie spełnia wymagań Wyspiańskiego, każda próba wcielenia się w postać jego dramatu jest niedostateczna. Spotkanie wielkich aktorek mogłoby stać się materiałem na odrębny spektakl. Bohaterką wyróżniającą się z otoczenia Wyspiańskiego jest jego żona Teodora z domu Pytko. Agnieszka Przepiórska pokazała po raz kolejny swój kunszt. W przejmującym monologu odczarowuje demoniczność tej postaci, ukształtowaną przez mieszczańską opinię publiczną. Jest to kobieta prosta, co nie oznacza, że głupia. Znalazła się na salonach, gdzie towarzyszyły jej pogardliwe spojrzenia, szmer plotek za plecami i wytykanie palcem. Nie ma się co dziwić, że wpadła w alkoholizm. Teosiu, Kraków winien Cię przeprosić i zrehabilitować!

Miasto, w którego cieniu toczy się ta senna parada życia ku śmierci, żeruje na talencie mieszkańców, w zamian nie oferując im nic ciekawego. Wyspiański nie zasiadł w fotelu dyrektora Teatru Miejskiego, otrzymywał honoraria nieróżniące się od wynagrodzeń innych twórców, wyszydzano go za małżeństwo, chorobę, nawet pogrzeb odbył się w cieniu skandalu finansowego. Czy jego dorobek wpłynął na życie materialne jego ukochanych dzieci? W ostatniej scenie przekonamy się, że ich biografie nie potoczyły się szczęśliwie, lwia część prac ojca w nie do końca jasnych okolicznościach przeszła na skarb państwa. Tysiące kopii ich dziecięcych twarzy pędzla ojca wisi w sklepach z pamiątkami, w szkołach, zdobią kartki podręczników. Kraków zyskał kolejnego słynnego mieszkańca-wizytówkę, ale czy turystów zainteresuje życie Wyspiańskiego? 

Kiedy Śmierć z kosą przychodzi po artystę, niezauważenie wychodzą przez małe drzwi w tyle sceny. Nie towarzyszy mu nikt z wielbicieli. Krakowski Rynek nie zauważa odejścia wybitnego człowieka. Warto poruszać niewygodną tematykę dla zachowania prawdziwego obrazu świata, niewypaczonego przez pamiątki „made in China”. Wszak współcześni interpretatorzy dzieł Wyspiańskiego pokazani na scenie – Krystian Lupa (Tomasz Wysocki), Bartłomiej Szydłowski (Maciej Półtorak) i Piotr Augustyniak (Adam Wietrzyński) – wciąż spierają się o ich sens, a zmieniająca się rzeczywistość nadaje im nowych kontekstów.

Paweł Kluszczyński – autor recenzji, opowiadań, poezji, bajek i bloga ijestemspelniony.pl oraz kolaży; finalista kilku edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, członek Komisji Artystycznej 28. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Źródło:

Materiał własny