"Maria" Simona Stephensa w reż. André Hübnera-Ochodlo, koprodukcja Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie i Teatru Nowego im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.
Na deskach sopockiego Teatru Atelier wystawiono najnowszą sztukę wybitnego brytyjskiego autora, Simona Stephensa. „Maria” w reżyserii André Hübnera-Ochodlo to historia przeciętnej, współczesnej dziewczyny, która mierzy się z przeciwnościami losu i na przekór wszystkim stara się wyjść na prostą. Spektakl powstał w koprodukcji z Teatrem Nowym w Poznaniu.
Coroczną tradycją Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie jest organizowanie prawie dwumiesięcznego teatralno-muzycznego maratonu pod nazwą Lato Teatralne. W tym roku impreza odbywa się już po raz 28., a w jej ramach wystawiane są spektakle teatralne i muzyczne, odbywają się warsztaty i recitale z udziałem artystów z całego świata. Wśród stałych punktów programu są Międzynarodowe Spotkania z Kulturą Żydowską, konkurs na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej „Pamiętajmy o Osieckiej”, a także premiera spektaklu dramatycznego. W tym roku, inaczej niż w ubiegłych latach, współproducentem letniej premiery teatralnej został Teatr Nowy z Poznania, a nie Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Współczesny dramat „Maria” Simona Stephensa wyreżyserował André Hübner-Ochodlo.
W spektaklu ukazano krąg życia – od narodzin, przez miłość, aż po śmierć. Maria, zwana także Ria, to młoda dziewczyna, wkraczająca dopiero w dorosłość, jednak już dźwigająca bagaż odpowiedzialności. Poznajemy ją, gdy jest już w zaawansowanej ciąży i próbuje przygotować się i jak najwięcej dowiedzieć na temat przebiegu porodu. Sytuacja, w której się znalazła przeraża ją także dlatego, że nie ma obok niej nikogo bliskiego, z kim mogłaby współodczuwać lęki i niepewności związane z nową rolą. Nie ma pojęcia, kto jest ojcem dziecka, bo „było ich kilku”. Dlatego poszukuje osoby, która będzie jej towarzyszyła w trudnym i przełomowym momencie życia, jakim jest poród. Zwraca się do ukochanej babci, ojca, a nawet koleżanki marzącej o dziecku. W ten sposób poznajemy otaczających ją ludzi i rodzinne perypetie.
W spektaklu oglądamy aktorów Teatru Nowego w Poznaniu. W tytułowej roli wystąpiła, grająca w tym zespole gościnnie, Weronika Asińska. Obdarzyła ona swoją bohaterkę młodzieńczą naiwnością i żywiołowością. To niełatwa rola, balansująca na granicy nastoletniej infantylności i poważnych tonów. Choć aktorka wypada dość nierówno – momentami jest zupełnie nieprzekonująca, by za chwilę wypaść świetnie jako CamGirl w bardzo długiej scenie rozmów wideo z nieszczęśnikami, nieradzącymi sobie z życiem.
Znacznie ciekawiej ogląda się pozostałych członków zespołu, którzy mają do odegrania kilka epizodycznych postaci. Reżyser znakomicie ich prowadzi, zwłaszcza we wspomnianej wcześniej scenie wideo, która tworzy niejako odrębną część, niczym spektakl w spektaklu. Szczególnie warto zwrócić uwagę na Mateusza Ławrynowicza, który stworzył kilku bardzo interesujących bohaterów oraz na Danielę Popławską, która wciela się w rolę Babci. Wykreowana przez nią bohaterka to najjaśniejszy punkt spektaklu – już samym gestem wnosi do przedstawienia zarówno humor, jak i autentyczność. Ciekawi są też zaciągający ze wschodnim akcentem: ginekolog i niezdarny ojciec Marii, wykreowani przez Waldemara Szczepaniaka oraz Andrzej Niemyt, który stworzył najbardziej charakterystyczną i jednowymiarową postać „przegiętego” instruktora fitness. Zdecydowanie gorzej wypadła Małgorzata Łodej-Stachowiak, tworząc bardzo nierealne, powierzchowne bohaterki.
Nieco naiwny, lecz solidnie zainscenizowany spektakl André Hübnera-Ochodlo to propozycja, która przypadnie do gustu zwłaszcza tej części widowni, która lubi teatr psychologiczny, ale oferujący wzruszenia opakowane w rozrywkową formułę. Tę uzupełniają liczne piosenki wykonywane przede wszystkim przez główną bohaterkę – znakomita muzyka w spektaklu jest dziełem Adama Żuchowskiego. Całość dopełniają ciekawe rozwiązania scenograficzne, takie jak: podest w postaci bieżni, ściany zaklejone plakatami czy część przyczepy kempingowej, służąca za mieszkanie Marii. Jak na tak małą scenę, którą dysponuje Teatr Atelier, scenografia ta zdaje się być niezwykle efektowna i dostarczająca aktorom dodatkowego wyzwania w postaci precyzyjnych przejść.
Maria to współczesna dziewczyna, która zmaga się z pragnieniami bliskimi każdemu z nas: chce być kochana, rozumiana i szczęśliwa. Z wiarą i nadzieją poszukuje spełnienia i bliskości z drugim człowiekiem. Jest ciekawa świata, zuchwale i z impetem szuka w nim dla siebie miejsca. Nie brak jej przy tym wrażliwości i czułości. To metamodernistyczna bohaterka, która oscyluje pomiędzy dwoma przeciwległymi biegunami: szczerością a ironią, siłą a słabością, pięknem a brzydotą, wreszcie – umiłowaniem życia a zakochaniem w śmierci. Żyje w rzeczywistości, której doświadczamy każdego dnia – w epoce samotności, którą wyraźnie podkreśla zajęcie, którego dziewczyna się podejmuje – prowadzi wirtualne rozmowy z nieznajomymi, jeszcze bardziej niż ona łaknącymi drugiego człowieka.