"Don Juan albo Kamienna Uczta" Moliera w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Molier czy żart z Moliera? Oto jest pytanie! Zadaję - nie żeby efekciarsko rozpocząć ten krótki tekst, a dlatego, że to chyba najistotniejsza kwestia gdy spróbujemy zrozumieć ten spektakl. Oczywiście, rzecz o tym co tu i teraz, odniesienia do współczesności nie są zupełnie zawoalowane, np. Karolka i Małgośka są – żeby nie powiedzieć niemądrymi dziewuchami – to postawmy na: pobawionymi intelektualnej finezji wytworami mediów społecznościowych. Co jednak z tego faktu miałoby wynikać – no właśnie…
W roli tytułowej (Don Juana naturalnie, a nie kamiennej uczty) Tomasz Schuchardt. Bardzo cenię tego utalentowanego aktora, tutaj miał zadanie dość trudne, gdyż jego bohater jest typem spod ciemnej gwiazdy, dość nieinteresującym, no, ma jednak coś, co przyciąga doń kobiety. Czyżby pewną nutkę sadyzmu? W każdym razie w finale za wszystkie przewiny trafia go szlag, ale z jakichś powodów nie mamy wrażenia, że sprawiedliwości stało się zadość i że zło zostało ukarane. W każdym razie zstępuje Don Juan do piekieł w rytm dynamicznej muzyki dyskotekowej, rodem zza wschodniej granicy. Ciekawy pomysł, choć do dziś próbuję znaleźć jakiś sensowny trop tłumaczący takie właśnie sceniczne rozwiązanie. W roli Sgnarela – Dorota Nowakowska. P. Dorota zagrała fantastycznie, dlaczego jednak tę jednak męską rolę obsadził aktorką co się zowie, również nie udało mi się jednoznacznie ustalić ani zgadnąć.
Zapowiada się dużo Moliera w przyszłym sezonie (twórca stał się znów modny, dzięki nowym przekładom Jerzego Radziwiłowicza), niewykluczone więc, że z któregoś z licznych wystawień dowiemy się, o co w tym donżuanizmie chodzi. Bo w Ateneum w tak nie do końca wiedziałem o co chodzi w ogóle.