EN

2.05.2022, 15:20 Wersja do druku

Dom ofiar

„Tom na wsi” Michela Marca Boucharda w reż. Wojtka Rodaka w TR Warszawa. Pisze Justyna Kozłowska w portalu Teatrologia.info.

fot. Maurycy Stankiewicz

Michel Marc Bouchard, kanadyjski dramatopisarz, Toma na wsi napisał ponad dziesięć lat temu w języku francuskim. W 2013 roku powstał film Xaviera Dolana (który zagrał także główną rolę), oparty na tym dramacie. Sztukę wystawił w TR Warszawa Wojciech Rodak, korzystając z przekładu Jacka Kaduczaka, opartego na angielskim tłumaczeniu Toma autorstwa Lindy Gaboriau. Rodak jest ubiegłorocznym laureatem nagrody Debiut TR przyznanej przez teatr na Forum Młodej Reżyserii w Krakowie. Jako reżyser debiutował w 2020 roku Żeglarzem Szaniawskiego zrealizowanym na scenie Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu.

Dramat Boucharda opowiada historię Toma, który po nagłej śmierci swojego chłopaka przyjeżdża na pogrzeb i zatrzymuje się w jego rodzinnym wiejskim domu. Chce przy okazji poznać rodzinę zmarłego. Jego partner nie utrzymywał bliskich kontaktów z matką i bratem, ponieważ brat nie akceptował homoseksualizmu, a matka miała nie dowiedzieć się o tym, że jej młodszy syn jest gejem.

Głównym elementem scenografii Katarzyny Pawelec jest ekran w kształcie domu z wyciętą wnęką na kuchnię, gdzie stoi stół. Z boku ustawiony jest mikrofon oraz materac będący łóżkiem Toma. Po drugiej stronie wiejska studnia z kołowrotem, pełniąca w spektaklu funkcje kościoła z zawieszoną na łańcuchu figurką Matki Boskiej, a także cmentarnej kapliczki. Spektakl zaczyna się, gdy Tom (grany przez Mateusza Górskiego) siedzi w pustym domu przy stole i ogląda plamy na obrusie. Nosi się „po miejsku”, czyli hipstersku: czerwone ekstrawaganckie buty, czarna skórzana kurtka, na głowie bujna czupryna. Matka – Agata (Maria Maj), nie jest zdziwiona, gdy widzi obcego człowieka w swoim domu, a raczej zaciekawiona. Sprawia wrażenie, jakby czekała na kogoś z miejskiego życia swego zmarłego dziecka. W tej scenie i w scenie pogrzebu przeplatają się dwa plany wypowiedzi Toma. Niezależnie od tego, czy wyraża głośno własne myśli, czy też mówi do Agaty, zachowuje ten sam ton. Różnica polega tylko na tym, że przestaje być szczery, gdy zwraca się do matki partnera. Bouchard w cytowanym w programie spektaklu wstępie do swego dramatu pisze, że „Homoseksualiści uczą się kłamać, nim nauczą się kochać. Jesteśmy odważnymi mitomanami” – te słowa stały się chyba mottem spektaklu Rodaka. Prawie cały pobyt Toma na wsi naznaczony jest kłamstwem. Jadąc tu zamierzał nie ukrywać swojego związku ze zmarłym, ale po spotkaniu jego starszego brata – Francisa (Jacek Beler), nie potrafi wyzwolić się ze strachu i oczekiwań stawianych mu przez tę rodzinę.

Agata to rola poruszająca, choć niejednoznaczna (oczywiście trudno pozbyć się wrażenia, że Maj nawiązuje tą rolą do babci geja Daniela, którą zagrała w filmie Wszystkie nasze strachy). Nosi ciężkie buty odpowiednie do miejsca zamieszkania i wykonywanej pracy na farmie (ma 48 mlecznych krów), ale przede wszystkim jej znakiem rozpoznawczym są fartuchy, których części na ramionach tworzą osobliwe bufki (kostiumy autorstwa Marty Szypulskiej). Agata jest mieszkanką wsi: twarda, prosta, bywa rubaszna, gdy śmieje się z wyuzdania domniemanej dziewczyny syna lub oglądania przez Toma swojej pupy. Wobec niego z pewnością jest interesowna. Początkowo wydaje się, że chce zatrzymać go w domu na dłużej, by pobyć trochę z przyjacielem syna i lepiej poznać swe zmarłe dziecko. Potem okazuje się, że Tom dobrze się sprawdza jako pracownik na farmie oraz jako zabawka-towarzysz dla jej starszego samotnego syna. Tom jest jej potrzebny także do tego, by móc udawać rodzinną idyllę – znów ma przy sobie dwóch synów. W pewnym momencie przyzna Francisowi, jak miło jej było, gdy rano otworzyła drzwi do pokoju synów i zobaczyła dwóch małych chłopców śpiących, jak za dawnych lat, w swoich łóżkach. Robi się więc patologicznie i horrorowo (atmosfera panująca na farmie momentami przypomina tę z filmu Dom zły Smarzowskiego), ale Maria Maj zaraz ucieka od schematu demonicznej właścicielki gospodarstwa. W sposobie mówienia o zmarłym dziecku jest szlachetną i odważną matką, która cierpi po stracie.

Postacią niczym z thrillera wydaje się również Francis (dobra rola Jacka Belera). On także nosi ciężkie buty oraz dwustronną kamizelkę (gdy przekłada ją na drugą stronę wywołuje śmiech widowni, bo na kamizelce znajdują się krowie motywy). Ma ogoloną głowę (tu skojarzenia są bardziej poważne). Beler stworzył trudną do rozszyfrowania postać. Po śmierci ojca Francis opiekuje się farmą. Dba o matkę, stara się eliminować z jej życia to, co mogłoby ją zasmucić (wiadomość, że drugi syn był gejem). Utrzymuje matkę w niewiedzy, dla dobra sprawy wymyślając istnienie dziewczyny młodszego brata. Francis Belera jest brutalnym prostakiem, ale jednocześnie wydaje się zagubiony i samotny. Obecność znienawidzonego początkowo Toma coś w nim zmienia. Potrzebuje go, bo nikt inny we wsi z nim nie rozmawia. Tomowi opowie o tym, co przed laty zrobił: o oszpeceniu młodego Paula – pierwszej miłości swojego brata. Z nienawiści rozdarł mu twarz. W filmie Xaviera Dolana Francis (grał go Pierre-Yves Cardinal) był inteligentny, brutalny, agresywny, demoniczny. Zamknięty w sobie, przerażał już samym wzrokiem. Beler w swojej postaci chce ocalić jakieś drobinki delikatności, jak wówczas, gdy zachwyca się, że Tom dotknął z uczuciem krowę, albo gdy pokazuje czerwoną koszulkę, którą przed laty kupił dla dziewczyny. Wydaje się, że jest w nim jakieś pęknięcie, jego relacja z chłopakiem brata rozwija się od pełnego agresji odrzucenia i okrucieństwa do prób rozmowy. Mimo to brutalem pozostaje – dowodem będą siniaki na ciele Toma.

fot. Maurycy Stankiewicz

Tom w swym miejskim życiu pracował jako asystent dyrektora kreatywnego w agencji reklamowej. Na wsi się zmienia, co symbolizują jego stroje. Na pogrzebie nosi jeszcze nieomal estradowe spodnie, ale później, gdy zacznie pracować na farmie, będzie miał strój odpowiedni do dojenia krów. Na moment włoży czerwoną jedwabną koszulkę przeznaczoną dla niedoszłej dziewczyny Francisa, by na końcu ubranie upodobnić do swojej sytuacji niewolnika na farmie i w życiu: łańcuchy, podarty T-shirt, no i siniaki. W spektaklu Tom Górskiego jest niedojrzały, egoistyczny i bardzo nastolatkowy. Ten młodzieńczy styl bycia sprawia, że Górski nie przekonuje, gdy opowiada o swoim minionym właśnie związku, kiedy snuje poetyckie i wzniosłe frazy o stracie, bólu i mówi, że wraz ze śmiercią jego chłopaka „umarła część mnie”. Tom fascynuje się życiem na wsi, brutalnością i poniżeniem, których tu doznaje. W Francisie widzi zmarłego kochanka (te same oczy, zapach), obsesyjnie się do niego przywiązuje, łatwo poddaje się sadystycznej, emocjonalnej relacji opartej na przemocy.

Pojawienie się na scenie wymyślonej przez Francisa koleżanki z pracy Toma – Nathalie, czyli Sary – jest powtórzeniem sceny początkowej, gdy w pustej kuchni przy stole siedział Tom. Teraz przy stole znajduje się Sara, a Agata podobnie przywita ją z ciekawością i postawą wyczekiwania. Sara grana przez Izabellę Dudziak wprowadza do spektaklu ożywczą energię i komizm. Zgodziła się przyjechać na wieś i przed Agatą odegrać rolę dziewczyny zmarłego. Ubrana w czerwony strój, w niczym nie przypomina osoby pogrążonej w żałobie. Ma mówić tylko po angielsku, a ponieważ ani matka, ani syn nie rozumieją tego języka, jej występ szybko zamienia się w farsę. Być może, jak sugeruje Tom, Sara jest mało inteligentna, ale Izabella Dudziak swoją postać zaopatrzyła w życiową szczerość i empatię. Sara źle się czuje, odgrywając błazenadę (trzeba przyznać, że aktorka, bawiąc się angielszczyzną, błaznuje świetnie), przeszkadza jej to, że bierze udział w oszustwie. Dudziak jest wyrazista, bardzo konkretna, przez co sceny z jej udziałem pozostają w pamięci.

W spektaklu Rodaka jest sporo dobrych momentów, opartych na umowności i prostocie, jak na przykład przyjmowanie przez Francisa porodu cielaka. Mężczyzna w długich czerwonych rękawicach siedzi nad wiadrem i przelewa dłońmi płyny. Poruszająca i zagrana bez patosu jest scena, gdy Agata demaskuje grę Francisa, Toma i Sary. Siedząc z nimi przy stole ze swoim skarbem – pudełkiem po butach, w którym przechowuje sentymentalne pamiątki po synu – z bólem i rozczarowaniem powoli odkrywa domowe kłamstwo. Wyrzuca z siebie serię pytań: dlaczego Sara nie zachowuje się tak, jak powinna, dlaczego nie nosi żałoby, dlaczego nie przywiozła kwiatów… Pytań jest dużo i doprowadzić mają do zadania tego najważniejszego – pytania o to, kim był jej zmarły syn.

Spektakl trwa ponad dwie godziny i jest grany bez przerwy. Niektóre sceny są zbyt długie, na przykład sceny tańca (choć Górski i Beler tańczą w spektaklu efektownie). Zbędne jest dołożenie do dramatu fragmentów książki Cała siła, jaką czerpię na życie. Świadectwa, relacje, pamiętniki osób LGBTQ+ (Wydawnictwo Karakter 2022). Wybrane relacje czyta Maria Maj, siedząc samotnie przy stole. Sztuka Boucharda jest spójna, bogata w treść oraz emocje, co zresztą reżyser i aktorzy skrzętnie wykorzystali. Dramat broni się sam, opowiada konkretną historię, więc dopowiedzenia w postaci innych tekstów dotyczących tego samego zagadnienia wydają się przejawem nadgorliwości i wywołują znużenie. W opisie spektaklu zamieszczonym na stronie teatru przedstawiona jest deklaracja twórców, że chcą „przekroczyć wizerunek geja jako ofiary”. Może i tak się stało, bo wszyscy bohaterowie są tu ofiarami kłamstw, lęku i zagubienia.

Tytuł oryginalny

DOM OFIAR

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Justyna Kozłowska

Data publikacji oryginału:

28.04.2022