- Mam do spełnienia misję i nie będzie mi dyktować warunków chórzysta, kontratenor lub solista z coraz bardziej niesprawnym aparatem głosowym - mówi Sławomir Pietras [na zdjęciu] o buncie załogi w Teatrze Wielkim, w rozmowie z Sylwią Sałwacką z Gazety Wyborczej - Poznań.
To nie przypadek, że z desek teatru zeszła najlepsza opera, jaka powstała kiedykolwiek w Poznaniu, czyli "Andrea Chénier" Umberto Giordano w reżyserii Mariusza Trelińskiego, i że na naszych deskach nie śpiewał Wojciech Drabowicz. Oba fakty łączy to, że Pietras nie znosi talentów większych od siebie - zarzucają dyrektorowi muzycy. Kilkanaście dni temu przeciwko dyrektorowi zbuntowała się ponad połowa załogi teatru. Pod protestem podpisało się 228 osób (z 435). Między innymi cała orkiestra, chór i balet. Zarzucają dyrektorowi niewykorzystanie potencjału załogi, wypominają mu wpadki repertuarowe, sztampę i to, że rzadko zaprasza światowej klasy solistów. Marszałek województwa Marek Woźniak daje dyrektorowi miesiąc na rozwiązanie sporu. Wiadomo też, że nie przyśle do teatru, tak jak obiecywał, mediatorów. Rzecznik marszałka Krystyna Czajka tłumaczyła wczoraj: - Nie jesteśmy stroną w tym konflikcie. Są dwie możliwości rozwiązania tej sytu