- Nie wierzymy już dyrektorowi Pietrasowi, nie jest dla nas żadnym autorytetem. Polityka repertuarowa Pietrasa polega głównie na zatrudnianiu kolesi. Robimy szmiry, na które nikt nie chodzi, a które same przestają "chodzić" po krótkim czasie, bo nie ma chętnych, by je oglądać. Ostatnio z tego powodu dyrektor Pietras kazał paniom otwierającym drzwi siadać na widowni. Żeby krzesła nie świeciły pustkami - mówi anonimowo jeden z pracowników Teatru Wielkiego w Poznaniu, na łamach Gazety Wyborczej - Poznań.
Specjalny zespół do spraw mediacji między załogą Teatru Wielkiego w Poznaniu a jego dyrektorem Sławomirem Pietrasem powoła marszałek wielkopolski. To efekt pisma, które ponad dwustu pracowników wysłało do marszałka. Pracownicy skarżą się na niskie zarobki i zły dobór repertuaru przez dyrektora. Jeszcze w czwartek dyrektor Pietras oddał się do dyspozycji marszałka, a wczoraj doszło do spotkania, po którym marszałek Woźniak oświadczył: - Moim zdaniem dyrektor Pietras jeszcze nie wyczerpał swojej misji. Dymisja nie została złożona, a dyskutowaliśmy na temat zarzutów załogi - mówił marszałek dziennikarzom. W najbliższych dniach marszałek spotka się z przedstawicielami związków zawodowych, które nie podpisały się pod listem. Potem powołana zostanie komisja do spraw mediacji. - Musimy przedyskutować, na ile ważna jest dla załogi sprawa wynagrodzeń, a na ile osoba samego dyrektora Pietrasa - mówił Marek Woźniak, cytowany przez poznań