„Okno na parlament” Raya Cooneya w reż. Krystyny Jandy w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.
„Okno na parlament” to kolejna z niezwykle popularnych fars autorstwa Raya Cooneya, który na deskach Och Teatru gości nadzwyczaj regularnie (wcześniej realizowane były m.in. „Mayday”, „Mayday 2” oraz „Przedstawienie świąteczne w szpitalu św. Andrzeja”). Historia romansu ministra rządu partii konserwatywnej z sekretarką opozycji to oś fabularna „Okna na parlament”, czyli najświeższej z wymienionych produkcji sztuk Cooneya w Ochu (premiera: 16 marca 2023 r.).
Znajdujemy się w wytwornym apartamencie Hotelu Westministerskiego. Plan ministra (Krzysztof Stelmaczyk) jest prosty – opuścić dom pod pretekstem całonocnych obrad parlamentarnych i spędzić upojne chwile w towarzystwie młodej sekretarki „politycznych wrogów” (jakie to ma w TEJ sytuacji znaczenie?). Kochanka kreowana tutaj przez Weronikę Warchoł odkrywa zupełnie niespodziewanie zwłoki mężczyzny przygniecionego przez balkonowe okno. I to właśnie wspomniany nieoczekiwany „gość” stanowi punkt zapalny wydarzeń, które z minuty na minutę coraz bardziej komplikują sytuację poszczególnych bohaterów sztuki.
Farsa Cooneya pełna jest znanych i dość przewidywalnych żartów sytuacyjnych. Szybkie tempo akcji i nawarstwienie wzajemnych zależności pomiędzy postaciami, regularne wprowadzanie nowych bohaterów do scenicznej akcji, to elementy kreujące komiczność. W moim odczuciu całości zabrakło jednak nieco świeżości. Wiele rozwiązań było powtarzanych, a może nawet nadużywanych. Wciąż opadające z ogromnym hukiem okno balkonowe (nawet w sytuacjach zupełnie nieumotywowanych dramaturgicznie), ciągłe wyjścia i powroty postaci, które migają się od podjęcia rzeczywistych działań pod pozorem czyhającej zewsząd niedookreślonej groźby, niezliczone prośby menedżera hotelu (Grzegorz Warchoł) o zejście pewnych bohaterów do recepcji i powracający nieustannie kelner (Mirosław Kropielnicki), który, trochę na wzór postaci Krystyny Jandy z „Pomocy domowej”, za każdy wykonany przez siebie ruch, pobierał od ministra i jego osobistego sekretarza wygórowaną opłatę.
Najciekawiej w całym spektaklu wypadły z kolei kreacje aktorskie bohaterów szczególnie rozchwianych emocjonalnie. George Pidgen (Krystian Pesta) przez większość spektaklu sprawiał wrażenie płaczliwego mamisynka, by pod koniec opowieści przejąć inicjatywę i pokazać swoje drugie, namiętne oblicze. Zdradzany Ronnie Worthington (Sławomir Pacek) nieustannie przeistaczał się z żądnego krwi i zemsty męża w rozhisteryzowanego i pogubionego chłopczyka. Podobnie zbilansowana została niewielka, ale ciekawa postać siostry Foster, której chłodne opanowanie pod wpływem określonych działań Pidgena szybko ustąpiło dziewczęcej nieobliczalności. Dużo świeżości w sceniczne wydarzenia tchnęła również Lidia Sadowa w roli żony ministra oraz monotematyczna, ale niezwykle zadziorna (jak to Włoszka) pokojówka Aleksandry Szwed.
„Okno na parlament” to teatralna klasyka komediowa. I choć całościowo trudno tego przedstawienia nie lubić, to wiele z pozostałych propozycji repertuarowych Och Teatru (zarówno sztuk Cooneya, jak i innych twórców) stawiam o wiele wyżej – „Pomoc domowa”, „Zemsta”, „Osy” czy wspomniane już „Przedstawienie świąteczne…” są tego najlepszymi przykładami.