Koronawirus pokazał, że internet, który daje ogromne możliwości, był przez wiele instytucji traktowany po macoszemu. Teraz te braki i zaniedbania wychodzą na światło dzienne - pisze Małgorzata Muraszko w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Internet daje wiele możliwości. Mogę obejrzeć spektakle z Poznania, Warszawy, Wiednia czy Nowego Jorku siedząc pod kocem z herbatą. Mogę zobaczyć jak John Legend śpiewa ballady na żywo, jak Backstreet Boys śpiewają swoje hity z domów, mogę zobaczyć retransmisję koncertu Metalliki z Paryża czy pierwszy festiwal w dobie kwarantanny. Oglądam pisarzy i pisarki opowiadających o swoich książkach czy animatorów i animatorki prowadzących warsztaty. Skusiłam się nawet na taneczny performance, no bo czemu nie, siedzę w domu, mogę wyłączyć w każdej chwili. Chciałabym też śledzić to, co się dzieje lokalnie. Zajrzeć do dużych instytucji teatralnych, dowiedzieć się czegoś o historii sztuki, posłuchać o zbiorach. Gdynia proponuje ciekawy i spójny program działań w sieci, swoich artystów angażuje Sopot. Chciałabym sprawdzić, co się dzieje w Gdańsku, ale jest jeden problem: nie mogę. Bo materiałów godnych uwagi nie ma. Koronawirus pokazał,