EN

27.04.2024, 20:34 Wersja do druku

Cztery nogi dobrze, a dwie?

„Folwark zwierzęcy” George’a Orwella w reż. Jana Klaty w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Pisze Magdalena Mikrut-Majeranek w „Teatrologii.info".

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Twórczość George’a Orwella nie starzeje się i nie dezaktualizuje. Po raz kolejny udowodniono to, adaptując jego Folwark zwierzęcy. Tym razem wyzwanie podjął Teatr Śląski w Katowicach.

Folwark zwierzęcy będący alegoryczną opowieścią o czasach stalinizmu, choć napisany w 1943 roku, został wydany dopiero w 1945. W Polsce przez długie lata była to powieść zakazana przez cenzurę, a obecnie, razem z futurystyczną dystopią orwellowską, czyli Rokiem 1984, to powieści obowiązkowe, kanoniczne, który każdy powinien znać. Na teatralne deski Teatru Śląskiego zdecydował się ją przenieść Jan Klata, odpowiadający zarówno za reżyserię, opracowanie muzyczne, jak i adaptację dokonaną wespół z Miłoszem Markiewiczem, odpowiedzialnym również za dramaturgię. Z kolei scenografię, kostiumy i reżyserię światła przygotowała Justyna Łagowska (brawa za kostium i charakteryzację Anny Kadulskiej wcielającej się w rolę kruka!), a choreografię – Maćko Prusak.

W przedpremierowych wywiadach dramaturg Miłosz Markiewicz mówił, że nie jest to opowieść o Stalinie, tylko o rewolucji zwierząt, ich ideałach i zmienianiu świata pod wpływem wprowadzania w życie wspomnianych idei. Zwierzęta buntują się, marząc o uwolnieniu spod ludzkiego jarzma. Na czele przewrotu stają świnie, które konsekwentnie forsują rewolucyjne hasła. Uciekają się do propagandy, a następnie terroru. Wszystko dla dobra społeczności, rzecz jasna. Swoistym rytem przejścia jest zmiana nazwy z „Folwarku Dworskiego” na „Folwark Zwierzęcy”. Jak mówią bohaterowie, nawiązując do Akademii Pana Kleksa: „Tu wszystko jest możliwe, zwierzęta są szczęśliwe”. To jednak ułuda. Po wyzwoleniu następuje krótki okres spokoju, po którym świnie narzucają innym zwierzętom swoją wizję świata i nowego porządku. Bardzo szybko okazuje się, że w folwarku ogarniętym rewolucją dochodzi do nierównej dystrybucji dóbr, a kolektywne rządy przeradzają się w dyktaturę, wypaczającą pierwotne idee i ferującą wyroki oraz zmieniającą panujące zasady.

Ideologiem nadchodzącej rewolucji jest Major. Rolę tę wykreował rewelacyjny Roman Michalski. Nie było mu jednak dane zobaczyć, jak głoszone przez niego idee zostają wcielone w życie. Z ogarniętego rewolucją tłumu wyróżnia się zdecydowanie bohater grany przez Marcina Gawła. Aktor ten to człowiek wielu talentów, zmieniający sceniczne maski niczym kameleon. Przypomnijmy chociażby jego genialną kreację Katarzyny w Poskromieniu złośnicy, zmierzłego pacjenta i łatwowiernego Sancho Pansy w Don Kichocie czy Blobela, Globocnika i Heinricha Himmlera w Łaskawych. Tym razem zmierzył się z postacią Kwikacza, „ministra propagandy” Napoleona, którego Orwell wzorował na Wiaczesławie Mołotowie, tworząc wyborną kreację oszusta pociągającego za rewolucyjne sznurki. To on staje się twarzą przewrotu, choć przywódcą, a następnie prezydentem, ma być Napoleon (Bartłomiej Błaszczyński), stojący w cieniu. Świńskie trio dopełnia Chrumak (Michał Piotrowski), bohater walki pod oborą. Mówi się, że rewolucja pożera własne dzieci i to właśnie on pada jej ofiarą. Podobnie jak jego historyczny pierwowzór, Lew Trocki toczący spór ze Stalinem, także i Chrumak zostaje skazany i wydalony z folwarku.

Zwierzęcych bohaterów podporządkowanych świńskiemu dyktatowi możemy podzielić na trzy kategorie: zagorzałych zwolenników rewolucji, oportunistów i wątpiących. Do pierwszej z nich należy Bokser (Grzegorz Przybył), koń pociągowy, na którego barkach ciąży odpowiedzialność za faktyczne prosperowanie folwarku. To lojalista i przodownik pracy, ślepo zapatrzony w Napoleona i rewolucyjne idee. Nie zwraca uwagi na sugestie Koniczynki (Ewa Kutynia), która dostrzega nie tylko blaski, ale i cienie zmian zachodzących w folwarku. Z kolei kotka (Aleksandra Przybył) co prawda jest baczną obserwatorką zdarzeń rozgrywających się w folwarku, ale chodzi swoimi ścieżkami i czyni to z prawdziwym wdziękiem. To oportunistka. Dołącza się do buntu, gdy widzi w tym korzyść dla siebie.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Indywidualistką odcinającą się od swoich folwarcznych braci i sióstr jest Molly. Grająca ją Nina Batovska zbudowała ciekawą postać, obdarzając ją indywidualnym zestawem gestycznym, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych zwierząt. Jej ruchy są wystudiowane, arystokratyczne. U Orwella postać ta symbolizuje burżuazję i klasy wyższe. Podobnie jak one, Molly Batovskiej tęskni za dawnymi czasami, kiedy opływała w luksusy, a jej grzywę zdobiły wstążki. W finale decyduje się na ucieczkę, podobnie jak burżuazja emigrująca z Rosji po wybuchu rewolucji. Głosem rozsądku jest z kolei koza Muriel, grana przez Ewę Leśniak, która jako jedyna oprócz świń opanowała sztukę czytania.

Z kolei osioł Beniamin (Jerzy Głybin) reprezentuje postawę cyniczną, jest zdystansowany, nie angażuje się w działalność rewolucyjną. Ogląda i ocenia. Klakierami tudzież miniaturową armią, jaką otaczają się świnie, są psy. Saba (Aleksandra Bernatek), Rex (Paweł Kempa), Ares (Dawid Ściupidro) i Pikuś (Arkadiusz Machel) to bezwzględni żołnierze podporządkowani Napoleonowi. Kiedy wiadomo już, że jedne zwierzęta są równiejsze od innych, zmienia się też atmosfera, a psy nucą jeden z utworów grupy Dr. Huckenbush, obrzucając dawnych braci i siostry wyzwiskami.

Najgłośniejsze i najbardziej charakterystyczne są natomiast naiwne owce: Dolly (Katarzyna Błaszczyńska), Polly (Alina Chechelska), Holly (Kateryna Vasiukova), powtarzające niczym mantrę „Pan Jones jest moim pasterzem”. Świnie, prowadząc ich reedukację, uczą je innego sloganu. Najpierw, obierając człowieka za wroga, głoszą: „Cztery nogi dobrze, dwie nogi źle”, a wraz z metamorfozą kasty przywódców, także hasło przewodnie ulega zmianie, a owczy chór obwieszcza kolektywowi nowinę wskazującą, że „Cztery nogi dobrze, ale dwie nogi lepiej”.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Na uwagę zasługuje choreografia Maćko Prusaka, zwłaszcza zręczne operowanie tłumem, bowiem przeważają sceny zbiorowe, a bohaterów jest sporo. Zaletą spektaklu jest też reżyseria świateł Justyny Łagowskiej – nastrojowa, tworząca klimat poszczególnych scen. Scenografia natomiast ogranicza się do wykorzystania obrotowej sceny, na której zbudowano mur i kierat, ulokowany po prawej stronie proscenium. Nie bez znaczenia są też kostiumy. W pamięć szczególnie zapadają stroje owiec – niczym dziergane na gigantycznym szydełku.

Sprawnie zrealizowany spektakl ma jednak pewne mankamenty. Pojawiają się dłużyzny, jak choćby w przypadku Pieśni trzody Anglii czy w scenie masowych mordów, rozkładania gumowych zwierząt na scenie albo tej ukazującej wzrost potęgi Napoleona, kiedy bohaterowie dmuchają olbrzymią świnię – symbol totalitarnych rządów, który staje się złotym cielcem, bożkiem, przypominającym nieco słomianego giganta z Kultu w reżyserii Neila LaBute’a, a któremu należy oddawać cześć. W efekcie przez kilka minut obserwujemy zmaganie się z formą i techniką.

Wiele miesięcy temu Teatr Śląski zaostrzył artystyczny apetyt miłośników teatru informacją, że wiosną na katowickiej scenie wystawiony zostanie Folwark zwierzęcy i to w reżyserii Jana Klaty, byłego dyrektora Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie i twórcy głośnych przedstawień, w których komentuje, krytykuje i diagnozuje rzeczywistość. Praca nad Folwarkiem zwierzęcym to pierwsza współpraca Klaty z Teatrem Śląskim. Wydaje się jednak, że tym razem reżyser podszedł do tematu ostrożnie, może nawet zbyt zachowawczo, stawiając na wierne oddanie przekazu płynącego z kart powieści George’a Orwella. Podczas konferencji prasowej zapowiadał zresztą, że jego Folwark… ma być opowieścią uniwersalną – i taką też jest. Ponadczasową i celnie punktującą mechanizmy społeczne. Gawędą o zmianie i upadku ideałów. Czy to jednak „najważniejszy spektakl od lat na śląskiej scenie” – jak zapowiadał Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego? Głośny? Tak. Ważny? Owszem. Najważniejszy? Niekoniecznie. Na pewno jednak na długo zagości na teatralnym afiszu, bo to przede wszystkim dobrze zagrane przedstawienie poruszające niezmiennie aktualną tematykę.

Tytuł oryginalny

CZTERY NOGI DOBRZE, A DWIE?

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Magdalena Mikrut-Majeranek

Data publikacji oryginału:

25.04.2024