Otwieramy 12 lutego teatry, kina i filharmonie - ogłosili na wspólnej konferencji prasowej Mateusz Morawiecki i Piotr Gliński. Zniesienie tzw. lockdownu jest obwarowane kilkoma zastrzeżeniami - wprowadzono je na początek na próbę, na dwa tygodnie, z możliwością przedłużenia. Zajęte może być 50 proc. miejsc na sali, obowiązkowe będą noszenie maseczek i zakaz konsumpcji. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w tygodniku Do Rzeczy.
Wiadomość, ogłoszona 5 lutego, była dla środowiska kulturalnego kompletnym zaskoczeniem - przewidywano przedłużenie lockdownu w kulturze (tak jak w Niemczech czy Czechach), ewentualnie warunkowe dopuszczenie działalności instytucji kultury przy zezwoleniu na sprzedaż 25 proc. miejsc. Takie rozwiązanie, znane z ubiegłego roku, zarówno dla kin, jak i dla dużych teatrów czy oper oraz dla teatrów prywatnych z mniejszymi salami, skutkowało funkcjonowaniem poniżej kosztów. Dezaprobata tych ograniczeń połączyła dyrektorów dużych państwowych teatrów (z Teatrem Narodowym na czele) z dyrektorami teatrów prywatnych, takich jak Kamienica czy Polonia. Sytuację skomplikowało jeszcze ogłoszenie wyników Funduszu Wsparcia Kultury, idące w poprzek podziałów politycznych oraz podziału na instytucje publiczne i prywatne. Ostatecznie, pomimo dwukrotnego przeliczania przyznanych kwot i prób politycznego utrącenia tej inicjatywy, Fundusz przyczynił się do uratowania licznych inicjatyw kulturalnych, nie tylko w metropoliach, lecz także w mniejszych ośrodkach. Od początku roku 2021 większość teatrów zdążyła się przystosować do trudnej sytuacji, uruchamiając sprawnie działające platformy VOD, pokazując niektóre premiery w wersji on-line, a inne przekładając na bliżej niesprecyzowaną przyszłość. Teatry i instytucje kultury mimo wszystko pracowały: można było odbywać próby i organizować cykliczne spotkania w małych, stałych, warsztatowych grupach.
I oto niespodziewanie przyszło tak oczekiwane uwolnienie. Co się jednak okazało - dla teatrów powrót do częściowej choćby normalności nie jest rzeczą łatwą. Dwa dni przed wielkim dniem 12 lutego (kiedy piszę te słowa) część instytucji nie jest w stanie ogłosić pełnych repertuarów. Bywa i tak, że teatry wciąż nie wiedzą, co będą grały przez te dwa tygodnie niespodziewanego otwarcia, albo przesuwają dzień faktycznego otwarcia na kolejny weekend - po 19 lutego. Można dopatrywać się różnych przyczyn takiego stanu rzeczy: atmosfera niepewności nie sprzyja planowaniu, a część aktorów choruje na COVID-19 lub przechodzi kwarantannę. Wielu wziętych twórców korzysta również z sytuacji, z uwolnionego przez lockdown kalendarza - zajmując się pracą na planach filmowych i telewizyjnych. Jacek Poniedziałek w wywiadzie z Jakubem Morozem i Przemysławem Skrzydelskim przyznał szczerze: „Paradoksem jest to, że mam dużo pracy, mimo że teatry nie działają. Po prostu w tym momencie na potęgę kręci się filmy i seriale, bo przez ten rok wytworzyła się zasada, że daty premier teatralnych stały się opcjonalne, na czym w dużym stopniu skorzystała sfera producencko-filmowa".
Jednak większość polskich teatrów rusza pełną parą, proponując „niewygrane" jeszcze niedawne premiery z okresu pomiędzy pierwszym a drugim lockdownem, te, które można było zobaczyć wyłącznie w Internecie, oraz przygotowane podczas zamknięcia. W weekend 12-14 lutego teatralna Polska zobaczyła blisko 20 premier, a w ciągu najbliższych dwóch tygodni - 40!
W Narodowym Starym Teatrze wraca Józef Opalski („Savannah Bay"), w Poznaniu w Teatrze Nowym Jan Klata („Czerwone nosy"), w Krakowie w Variete Wojciech Kościelniak („Pretty Woman"), w Łaźni Nowej Iwona Kempa, w Rzeszowie - Katarzyna Szyngiera. Gdański Teatr Wybrzeże daje, jedna po drugiej, trzy premiery, w tym „Lillę Wenedę" Juliusza Słowackiego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego.
Pełny i zróżnicowany repertuar proponuje większość warszawskich teatrów: Teatr Narodowy - premiera „Trzech sióstr" w reżyserii Jana Englerta, Studio, Powszechny, Dramatyczny - premiera sztuki Tadeusza Słobodzianka „Fatalista. Singerowska historia w V aktach", Teatr Polski - premiera sztuki o Magdzie Gessler „M.G." duetu Strzępka-Demirski.
Lista wydarzeń najdziwniejszego od lat teatralnego sezonu wciąż się powiększa, nie sposób w tak krótkim tekście wszystkich wymienić, i wciąż ogłaszane są kolejne tytuły. Bilety sprzedają się w zawrotnym tempie. Wygląda więc na to, że polski teatr przeżywa wielkie chwile, a nadzieję na popandemiczną przyszłość przynoszą nawet wyniki sondaży. Narodowe Centrum Kultury przeprowadziło w grudniu 2020 r., po drugim lockdownie, sondaż na temat „gotowości do podjęcia aktywności kulturalnej po zniesieniu ograniczeń" przez Polaków. 75 proc. badanych zadeklarowało w nim, że brakuje im wyjść do instytucji kultury, z tej grupy 38 proc. w pierwszej kolejności chce się wybrać do kina, a 16 proc. do teatru.