EN

13.04.2023, 08:25 Wersja do druku

Czarne w białym

„Dus buch fyn Gan Ejdn / Księga raju" Icyka Mangera w  reż. Damiana Josefa Necia w Teatrze Żydowskim im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie. Pisze Anna Wakulik, członkini Komisji Artystycznej IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa".

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Ostrzyłam sobie zęby na Księgę raju tak, jak tylko może je ostrzyć ktoś, do kogo  w najważniejszych latach młodości w pewnym teatrze na plaży mówiono po tysiąckroć dziennie „jo” nie z kaszubska, a z jidysz; kto pierwsze, co zrobił, pojawiając się na uniwersytecie, to zapisał się na naukę hebrajskiego; kto nawet zbadał sobie DNA w kierunku posiadania żydowskich przodków, z marnym skutkiem.

Idę więc sobie Mokotowem, ja, gojka, która po jakichś piętnastu latach wróciła do Mangera. Co będzie zrobione z tej cieniutkiej książeczki, która sama w sobie jest pewnego rodzaju opowieścią z mchu i paproci, encyklopedią o żydowskim życiu dla bardzo początkujących? Jak można reżysersko otworzyć te perypetie z życia Szmula Abo i Szczylka, w jakie ramy ubrać narrację o tym, jak pociesznie ludzcy są bohaterowie żydowskiego raju (i ludzkiego grajdołka) dziś, tu, w inflacji, smogu i wojnie? Co zrobią z tekstem realizatorzy, żeby uniknąć pułapki naiwności tej opowiastki o anielsko-ludzkich perypetiach w czasie, kiedy moi koledzy i koleżanki z Izraela mówią, żeby na razie nie przyjeżdżać na weekend, bo może zaraz poleje się krew? I strachy: czy nie będzie to teatrem niekrytykowalnym tylko dlatego, że wskrzesza piękny język wschodnioeuropejskich Żydów i waga tego wspaniałego gestu przesłoni ewentualne bezsensy
i mielizny przedstawienia?

Tyle kontekstu przysłaniającego tekst, tyle myśli w głowie, których może nie miałoby się, gdyby urodzić się na innej ziemi, nie na takiej, gdzie ktoś był, a teraz go nie ma.

Tymczasem po spektaklu jestem oczarowana i rozczarowana. Od początku, od pierwszych zdań wypowiadanych przez Jerzego Walczaka w roli Mangera robi się trochę słodko, trochę melancholijnie: taka jest chyba poezja tego autora, upleciona z najprostszych słów, o treści  i metafizycznej, i pesymistycznej (wiersz Przez wiele lat się tułałem w ustach Walczaka jest naprawdę wzruszający). Potem zaś jest tak: zbiorówka, scenka, zbiorówka, taniec, scenka, śpiew, zbiorówka. Wszystko jakby odklejone od siebie, jakbyśmy przez tę godzinkę z hakiem rozpoczynali kilka spektakli, kilka opowieści, nie dając wybrzmieć żadnej z nich. Wiem – to jest dokładnie tak napisane! Szmul opowiada rodzicom i gościom historyjkę z raju, idzie spać; wstaje, opowiada historyjkę, idzie spać – i tak przez cały czas. Konglomerat anegdot z różnymi postaciami, które czasem otrą się o siebie, lecz rzadko. Problematyczny materiał na spektakl, bo bywa, że żart sprzed stu lat (i dla dużej części widzów – z mało znanej części polskiej kultury) nie śmieszy, a po nim przychodzi następny, z którym też trudno się skomunikować.

Ale jeśli to komuś nie przeszkadza, nie ma tak, że dramaturgia pod tytułem „oczekuję na zmianę”, „jaką drogę przejdą ci ludzie”, „czym będzie ten świat na końcu i jak będzie różnił się od tego na początku”, „co ja bym zrobił na miejscu tego człowieka”, jest dla niego główną zachętą pójścia do teatru, będzie zadowolony. Swoje zrobi muzyka Sławomira Kupczaka i niepokojące wizualizacje Macieja Czuchryta, swoje – największe – zrobią aktorzy, oddający przedstawieniu swoją indywidualną i grupową energię.

fot. Natalia Kabanow

No i wreszcie ten ślad, który wydobywa z tekstu/kontekstu Damian Josef Neć. Są w tym spektaklu momenty, które zapadają w pamięć, będące nasyconą niepokojem chwili: chóralny śpiew trzech kobiet; wycieranie złotą suknią ziemi, tuż po gwałcie; Adam i Ewa chcący wrócić do nagości i nie mogący tego zrobić. Sceny-atmosfery pięknie ogrywające ten niepokój, który czai się pod niby milusią historyjką o podskakujących aniołkach. Ten rodzaj wysokiego C, kiedy słyszymy pytanie do Boga: „Nie mogę tylko zrozumieć, do czego potrzebne ci były aż trzy raje. Czyż nie byłoby lepiej, gdyby był jeden raj dla wszystkich. Raj bez paszportów, bez wiz?”.

No, to jest pytanie, lubimy takie pytania, nasze zwoje płoną, nawet jeśli nie modlimy się zbyt często, bo nie mamy do kogo, i nawet, a może przede wszystkim, jeśli żyjemy tu i teraz! Raj turecki, żydowski i gojski funkcjonują w „Księdze raju” obok siebie, rozłącznie. Tak było i jest, tak został stworzony. Co przyświecało Bogu, kiedy tak to obmyślił? Można coś z tym zrobić – zjednoczyć raje? Można obmyślić ten świat na nowo, zmienić jego porządki, sprawić, żeby granice się zatarły? Można przestać tłumaczyć sobie, że coś zostało narzucone, dane, że bezwolnie należy kopiować rajski świat w naszym ziemskim? Czy można polemizować z mitem, który konserwuje zastany i często wcale nie najbardziej służący ludziom stan rzeczy?

Nie uniknę tego pytania: czy te bolączki, te konflikty, te zagadnienia – dla mnie wyraźnie wybrzmiewające w kilku mikromomentach spektaklu – są do opowiedzenia Mangerem? Jeśli Mangerem – to czy tą właśnie, bardzo konkretną przecież, opowieścią? Czy to, co momentami staje się w tym spektaklu namacalne , ten mrok, to świetnie wybrane na dziś pytanie, konflikt i ból – co to są za raje, co to za paszporty, wizy, jaka jest struktura naszego raju, czym w ogóle to pojęcie może być – czy to wszystko jest do opowiedzenia za pomocą tej akurat literatury, rozpisanej na takie relacje, emocje, poczucie humoru, dramaturgię? Jeśli główny reżysersko-dramaturgiczny wektor idzie w tę stronę, dotyka widza, jest mocny i aktualny, czy nie warto skupić się na nim i może ze łzami, ale pożegnać tekst, który jest rozpisany jako zupełnie coś innego (obawiam się, że jednak jako coś, co na przykład zrobił Robert Gliński w swoim teatrze telewizji, gdzie jest miło, śpiewnie, wiecie, Chagall, utracona atmosfera sztetla, Steczkowska śpiewa rzewną pieśń) i nie szukać czarnego w białym, brutalnego w delikatnym?

Liczenie na to, że uwiedzeni pięknem języka jidisz i szczęściem, że Teatr Żydowski istnieje, nie zauważymy tego, że na scenie opowieść Mangera opowiada się po swojemu, a opowieść realizatorów po swojemu, jest ryzykowne. Są takie rewiry literatury jidysz, o których nie śniło się naszym widzom. Trzymam kciuki za Teatr Żydowski, żeby wyciągnął je na światło dzienne i opowiedział z tą potencjalną energią, która pojawia się w Księdze raju.

---

Dus buch fyn Gan Ejdn / Księga raju według powieści Icyka Mangera, adapt. i reż. Damian Josef Neć, Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie, prem. 3 II 2023.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Anna Wakulik

Wątki tematyczne