„M. Faktor. Narodziny Piękna” wg scen. i w reż. Agaty Biziuk w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
To historia niemal idealnie odzwierciedlająca amerykańskie marzenie – losy Maksymiliana Faktorowicza pasują jak ulał do modelu kariery „od zera do milionera”. Chłopak spod Zduńskiej Woli, za młodu w służbie carskiej, przy nadarzającej się okazji czmycha do Ameryki, gdzie z pomocą rodziny szybko staje na nogi i zyskuje sławę jako charakteryzator gwiazd.
No, nie tak od razu, bo trudności tu niemało, ale zdarzają się sprzyjające sytuacje, jak choćby zażyłość z Połą Negri. Dzięki niej Hollywood staje otworem przed Faktorowiczem, który nazywa się wtedy już Faktor i pod tym nazwiskiem zakłada firmę kosmetyczną, do dzisiaj w światowej czołówce. To on potrafił wyczarować wizerunki słynnych aktorów, a sztukę tego przeistoczenia nazwał „make-upem”. Nazwa się przyjęła, a sława charakteryzatora rosła, czego widomym dowodem była specjalna nagroda Akademii Filmowej.
Tę barwną opowieść przeniosła na scenę Agata Biziuk, tworząc wraz z kompozytorem Stanisławem Pawlakiem musical o zawrotnej karierze i jej kosztach. Przedsięwzięcie powiodło się nie tylko Faktorowi, ale również obchodzącemu 75-lecie Teatrowi Żydowskiemu. Zadecydowała o tym trafna obsada, w której błyszczą i główny bohater, grany przez Karola Osentowskiego (na zmianę z Danielem Czaczą Antoniewiczem), i filary teatru: Henryk Rajfer (Car), Monika Chrząs-towska (Marlena Dietrich) czy Piotr Chomik (Rudolph Valentino), i niedawne nabytki, np. Mateusz Trzmiel. W bogatym musicalowym dorobku teatru przybył nowy tytuł do kolekcji spektakli o postaciach znanych, choć rzadko kojarzonych z korzeniami polsko-żydowskimi.