Więcej niż można się spodziewać.
Londyn w lutym jest tylko trochę mniej zatłoczony niż latem. W dzielnicy teatrów przeplatają się i nachodzą na siebie trajektorie tysięcy turystów i mieszkańców miasta.
Starają się znaleźć prostą drogę do celu w plątaninie małych i większych westendowych uliczek, zaułków i pasaży. Rejon Covent Garden, w którym wznosi się potężna bryła opery (Royal Opera House) wzniesionej w XVIII w., pełny jest zgiełku i ruchu. Wyjście z niego daje dopiero prosta i wąska jak strzała Floral Street, prowadząca wprost do świata opery.
Tą ulicą biegłam kilka dni temu, aby zdążyć na operę Richarda Wagnera „Tannhäuser", którą ROH wznowiła w lutym, zapraszając do roli Wenus polsko-amerykańską śpiewaczkę Ewę Płonkę.
Artystka kształciła się w Polsce, a później w Stanach Zjednoczonych, najpierw jako pianistka, później wokalistka i dziś odnosi imponujące sukcesy, podbijając jedną po drugiej najważniejsze sceny operowe – Wenus była jej debiutem w Royal Opera House, za rok ma śpiewać partię Pucciniowskiej Turandot w mediolańskiej La Scali. Nie jest jednak zapraszana do Polski (nie wiadomo, dlaczego), więc koniecznie chciałam posłuchać jej w Londynie.
Tu Ewa Płonka w roli Abigaille z "Nabucco" Verdiego: