EN

28.03.2024, 17:29 Wersja do druku

Ciemny grylaż

„Ciemny grylaż” Jerzego Dobrowolskiego i Stanisława Tyma w reż. Cezarego Żaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.

Inne aktualności

Mamy oto Rumunię i późne lata 70-te, obserwujemy codzienne życie redakcji bukareszteńskiej gazety „Płonąca żagiew”. Cóż, napisać o redaktorach, że to obślizgłe typy, to jakby nic nie napisać. Takie były czasy – koniunkturalizm nie tyle był w cenie, co był warunkiem niezbędnym, żeby się w tym – bądź co bądź – prestiżowym miejscu utrzymać. W każdym innym w ówczesnej Rumunii – zresztą też. No i przyglądamy się sposobom przetrwania zarówno Naczelnego – Pelicanu (fantastyczny Cezary Żak) i jego podwładnych. Jest śmiesznie, ale i strasznie jednocześnie.

Czy ten tekst jest aby na pewno to tylko dokumentem tamtej epoki? Nie sądzę. Rzecz – owszem – jest może przerysowana, ale zamordyzm, który łamał dziennikarzom kręgosłupy, niestety nie odszedł wraz z upadkiem komunizmu. Może nie będę tego wątku rozwijał, zapewniam jednak, że Grylaż wystawiony przed 15 października miałby siłę młota hutniczego. Ale i dziś kilka scen wywołuje co najmniej dyskomfort, jak choćby prowadzone pod kierunkiem wyjątkowo mendowatego Vulpescu (Jarosław Boberek) kolegium, na którym budowano – niczym z klocków – propagandowe akapity ku czci socjalizmu – to majstersztyk.

Najtrudniejsze jednak redakcyjne zadanie ma Marica (świetna Katarzyna Kołeczek), która nieopatrznie podsunęła swojemu zwierzchnikowi list od prawdziwej czytelniczki. Vulpescu miłosiernie go podarł, Marica musi więc napisać list od czytelnika na nowo. Jak co dzień…

Szczęśliwie reżyser niczego w tym spektaklu nie uwspółcześniał, każdy może w nim zobaczyć co zechce, także sprawnie skądinąd zrealizowaną komedię. Przedstawienie jest świetnie zagrane przez cały zespół ubrany przez Zuzannę Markiewicz w obłędne wręcz stylizacje z lat 70-tych.

Cieszę się, że byłem na premierze, bo owacje na stojąco i 100 lat zaśpiewane obecnemu na widowni Stanisławowi Tymowi należą mu się za całokształt, nie tylko za ten nieco zapomniany - i dobrze, że przez Och przypomniany – znakomity tekst. To był bardzo wzruszający moment.

PS. Tytułowy grylaż to kolor płytek, które próbuje kupić - jednak bezbronny wobec kafelkowego deficytu, choć teoretycznie wszystkomogący – Pelicanu.

Źródło:

www.rafalturow.ski/teatr

Link do źródła