EN

28.09.2024, 12:38 Wersja do druku

Ciało w przestrzeni, przestrzeń w ciele

O spektaklu „Szekspirie” w ramach krakowskiego festiwalu Ciało i Czas oraz o przeglądzie tańca „Rollercoaster” w Cricotece pisze Justyna Białous.

Spektakl „Szekspirie”; fot. Grzegorz Mart

Teatr ruchu zdobywa coraz większą popularność w głównym nurcie polskiego teatru, do czego środowisko krakowskie dokłada swoją cegiełkę. Od siedmiu lat Cricoteka wraz z Krakowskim Teatrem Tańca prezentują taniec współczesny w ramach programu „Rollercoaster”. Przez kilka miesięcy (w tym roku od kwietnia do października) trwają prezentacje spektakli mistrzowskich, wykłady, warsztaty, wystawy. We wrześniu tego roku w Teatrze KTO odbyła się pierwsza edycja Festiwalu Ciało i Czas, poświęconego formie, teatrowi tańca, ruchowi i sztukom wizualnym. Organizatorzy zapowiedzieli, że wydarzenie to ma wpisać się na stałe w kalendarium polskich festiwali tanecznych. Z kolei Narodowy Stary Teatr w nowym sezonie rozszerza Krakowski Salon Poezji o cykl zajęć na temat tańca, przygotowując publiczność do odbioru nowej choreografii.

Przedstawienia wybrane przez kuratorów „Rollercoastera” – Pawła Łyskawę i Eryka Makohona – w tym roku zwracają uwagę na wpływ przestrzeni na choreografię, ale też oddziaływanie ruchu na kreowaną przestrzeń. Widzowie mogli obejrzeć już „Glory Game” Dominika Więcka, „Odwilż” Pawła Grali, „Elevator” węgierskiego choreografa Ferenca Fehéra, „Some Things Touch” Lii Ujčič i Andrása Engelmanna (Słowenia/Węgry), „Superfluous” słoweńskiej grupy En-Knap, a ostatnio „Szekspirie” Eryka Makohona.

Autorzy choreografii ostatniego w programie spektaklu (Eryk Makohon, Agnieszka Bednarz-Tyran i Yelyzaveta Tereshonok) oddają głos bohaterkom dramatów Williama Shakespeare’a: Julii, Ofelii, Lady Makbet. Makohon, z wykształcenia architekt, tworzy niezwykłe scenografie. W „Szekspiriach” widzimy dwa graniastosłupy: leżący trójkątny i ustawiony pionowo prostokątny. Białe powierzchnie figur służą za ekrany dla projekcji kobiecego oka, skóry, ust. Między figurami tancerka (Yelyzaveta Tereshonok) wielokrotnie powtarza sekwencję ruchu, które mogą kojarzyć się i z Julią, i z Ofelią. Chwilę później pojawia się Lady Makbet (Agnieszka Bednarz-Tyran), także wykonując powtarzalne, wręcz automatyczne ruchy. Podkreślony zostaje motyw rutyny, zamykania bohaterek w kliszach zachowań wyczytanych z dramatów. Mimo że projekcja pada tylko na figury, światło rzutnika obejmuje całą scenę, stapiając wszystkie znajdujące się na niej elementy w asamblaż, potęguje to wrażenie izolowania go od publiczności.

W pewnym momencie ruch postaci staje się bardziej dynamiczny, wciąż jednak sekwencyjny. Towarzyszą mu zmiany w scenografii. Oko na projekcji porusza się bardziej nerwowo, powieka zamyka się i mocno zaciska. Rozwarte usta bezdźwięcznie krzyczą. Być może jest to wyraz niezgody, bezsilności albo frustracji, która doprowadza bohaterki do szaleństwa. Nagle światło gaśnie, a ruch tancerek urywa się. Mamy chwilę na zadanie sobie pytań: czym jest szaleństwo, czy może być ono drogą do emancypacji, czy sprzeciwianie się dominującej narracji (nawet jeśli jest etycznie i moralnie wątpliwa) nie jest postawą szaleńca? Po chwili scena jest oświetlona, jak poprzednio. Projektor zostaje wyłączony, dzięki czemu czujemy się bliżej bohaterek. Choreografia staje się bardziej spontaniczna, bo różnorodna. Czasem ruch jest organiczny, płyny i synchroniczny, w innych momentach szybki, szarpany, wręcz autoagresywny. Część sekwencji tancerki wykonują solowo, pozostają jednak ze sobą w relacji. Czasem wytwarza się między nimi intymność, czemu, dość sugestywnie, towarzyszy zmiana światła na ciepłe i przygaszone. Ta bliskość jest niezwykle krucha. Bohaterki cały czas jej szukają, lecz gdy ją tylko nawiążą, szybko się urywa.

Scenografia pełni funkcję balkonu, pokoju, łóżka. Po wyłączeniu projektora okazuje się, że powierzchnia figur nie jest jednolita, składa się z równych, wertykalnych pasów z elastycznego materiału, co sprawia wrażenie wielowymiarowości. Możemy zajrzeć do figur i odkryć ich funkcjonalność w dekonstruowaniu bohaterek. Momentami fragmenty ciał wykonawczyń składają się w jedną postać, czasem stają się hybrydą dwóch osób, by następnie przedstawiać dwie lub trzy. Ta „trzecia” ma bardziej symboliczny charakter. Pojawia się wyrywkowo, co jakiś czas przypominając nam o swoim istnieniu. Przywołuje to filmy grozy, ale z przymrużeniem oka, i groteskę ocierającą się o surrealizm. Przedstawienie trzech postaci przez ruch dwóch performerek nie pozwala umiejscowić którejkolwiek z bohaterek w ciele konkretnej tancerki. Podmiotowość staje się płynna, symboliczna. Oglądamy walkę bez wytchnienia o bliskość. Bohaterki próbują składać swoją podmiotowość na nowo, ale by wypełniać poczucie niekompletności potrzebują do tego siebie nawzajem. Szarpią się, ponoszą bolesne porażki i próbują dalej. Trudno stwierdzić, czy dążą do emancypacji, czy do autodestrukcji.

Eryk Makohon inspirował się pracami Anety Grzeszykowskiej, które można oglądać w Cricotece jeszcze do 13 października. Zaprezentowana instalacja wideo składa się z: „Black” (2007), „Bólu głowy” (2008) i „Bolimorfii” (2008), odtwarzanych w zapętleniu. Część przestrzeni, w której jest pokazywana, została wydzielona czarnymi kotarami, tworząc intymną atmosferę, pozwalającą zanurzyć się w surrealistyczny świat performerki. Obrazy jej ciała zdają się tkwić w niebycie, wydają się negatywami „Szkespirii”. Nagość nadaje ciału neutralności i uniwersalizmu. Artystka odrywając ciało od kontekstu, tworzy z niego obiekt badawczy: ciało walczące ze sobą i mierzące się z przestrzenią wokół siebie; deformujące się, mutujące, dzielone, dekonstruowane i łączone w groteskowy, surrealistyczny sposób.

Po pokazie „Szekspirii” odbyła się rozmowa z Erykiem Makohonem i Anetą Grzeszykowską, którą przeprowadziła Alicja Müller. Była to niepowtarzalna okazja usłyszenia dwóch punktów widzenia na temat dekonstrukcji ciała w przestrzeni. Makohon wyraża w ten sposób stan psychiczny bohaterek, ich wewnętrzną walkę. Stapia postaci z białą scenografią, co pozwala na obserwowanie ich emocji w laboratoryjnych warunkach. Grzeszykowska dostrzegła posthumanistyczny wyraz takiego działania. W jej pracach, mimo zastosowania tożsamych środków wyrazu co Makohon (konstrukcja ciała, tło muzyczne podkreślające rytmiczność i dynamizm ruchów, powtarzalność jego sekwencji), ciało działa w oderwaniu od podmiotu, jako przedmiot. Pozwala to widzowi spojrzeć na ciało z dystansu. Aneta Grzeszykowska czernią wprowadza nas w niebyt, stwarza antybohatera mającego moc sprawczą, bezpośrednio wpływającą na ciało, które nie ma możliwości kształtowania przestrzeni. Ta kreuje się sama, uruchamiając też ciała, dzieli je na części i pozwala łączyć w nowe formy. Z kolei oglądając „Szeskpirie”, mimo że nie wybrzmiało to w rozmowie pospektaklowej, odnosimy wrażenie, że wprowadzona w ruch scenografia buduje w przestrzeni efemeryczne postaci, ale to działania tancerek nadają znaczenia przestrzeni.

„Szekspirie” oglądałam w Teatrze KTO w ramach Festiwalu Ciało i Czas oraz tydzień później w Cricotece. Scenografia Makohona jest do wykorzystania zarówno na ciasnych scenach teatralnych, jak i w rozległych przestrzeniach galeryjnych. Jej kompaktowy charakter wywołuje wrażenie zagęszczenia. Widzowie mogą się poczuć obserwatorami, a nie uczestnikami performansu. Podczas gdy czarna, obszerna przestrzeń gry w Cricotece stworzyła dla przedstawienia passe-partout, co dodało mu oddechu. Kontekst instalacji wideo Anety Grzeszykowskiej, zamkniętej na mniejszej powierzchni, ale pozbawionej innego źródła światła niż emitowane przez rzutnik, uzmysłowił efekt zespolenia przestrzeni i z pracami, i z odbiorcą. Obserwując ciało poszukujące definicji, stapiamy się z nim, tracąc autonomię. Obie prace rezonują ze sobą, zagłębienie się w jedną, pozwala na odkrycie tropów interpretacyjnych w drugiej.

Wyróżnione Nagrodą Teatralną im. Stanisława Wyspiańskiego dla teatru nieinstytucjonalnego w 2024 roku „Szekspirie” to mocne zakończenie serii spektakli mistrzowskich. Rollercoasterowe szaleństwo powoli dobiega końca. W ramach tegorocznego programu przewidziany jest jeszcze (13 października) wykład Izabeli Zawadzkiej na temat performansów ruchowych w przestrzeniach miejskich, spektakl niespodzianka wyłoniony w ramach open call i wystawa miejska zdjęć Grzegorza Marta. Czekamy na następną edycję.

Źródło:

Materiał własny