EN

24.05.2022, 08:25 Wersja do druku

Casting na królową wstydu

„Nowe szaty królowej” Katarzyny Hory w reżyserii autorki w Teatrze im. Batorego w Chorzowie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej 28. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Najmniej trafiony zdaje się tytuł, sugerujący że będzie to bajka dla dzieci, tylko przez pomyłkę grana o dziewiętnastej. Dzieciaków na ten spektakl przyprowadzać raczej nie należy. Chociaż… Drastyczności małolaty mają na co dzień ile wlezie. A tu mogłyby się nauczyć chociażby tego, że nie warto na chłamowej imprezie bezmyślnie klaskać w dłonie, gdy tylko zabrzmi odpowiednio marszowa muzyczka, bądź gdy prezenter o to poprosi. Co dorośli widzowie podchwytują zawsze, doprowadzając artystów do rozpaczy: teatr chciał zakpić z tandetnej rozrywki, a publiczność nie czyta kpiny i bawi się radośnie jak najęta.

Na Nowych szatach królowej też może sobie z początku poklaskać: rzecz się zaczyna jak typowy telewizyjny czy estradowy show z prezenterem fajnym aż do bólu zębów, który rzuca jakieś żarty czy zagadki, zaczepia widzów, a ci chętnie włączają się do gry. Niedługo na szczęście. Schemat fabularny przedstawienia jest prosty: odbywa się konkurs, w którym pięć uczestniczek ma się zaprezentować jak najlepiej, a tymczasem kolejne sprawdziany demaskują ich wady i wstydy, skrywane niedostatki, głębokie kompleksy. Widywaliśmy takie inscenizacje nie raz i nie dwa. Zaletą chorzowskiej jest pomysłowość, energia i zwartość panoramicznego obrazu, zdyscyplinowana narracja bez pustych miejsc, a i też pewnego rodzaju bezczelność rozmachu. To nie jest konkurs o byle co (więc i satyra na byle jakie turnieje), to jest ni mniej ni więcej casting na nową królową Polski! A charakterystyki postaci są bezlitosne jak cięcie nożem: Pani Zjadłam Wszystkie Rozumy, Pani Przeciętna w Każdym Calu, Pani Wiecznie Szukam Siebie, Pani Mam Wielkie Plany oraz Pani z Sarkazmem Mi do Twarzy. Czyż można ostrzej (i trafniej)?

Katarzyna Hora świetnie słyszy kaleki, sztuczny i wypindrzony język życia publicznego. Daje się to zauważyć już w sekwencji autoprezentacji uczestniczek. W mizdrzeniu się do kamery, w żonglowaniu najtańszymi kliszami frazeologicznymi, w kompulsacyjnym upiększaniu się marnym makijażem słownym i w durnych kłamstewkach, w które tylko można się zaplątać a i tak kompromitują się same. I jeszcze w nieustannym, żałośnie usilnym nakręcaniu demonstracyjnej pewności siebie, bo tak przecież trzeba na castingach. Któraś z pań buduje sobie cv, w którym rzeczywistość bezwiednie(?) miesza się z serialami. Inna recytuje zestaw marzeń, dalibóg wzorcowy i kompletny. Brak znaków przestankowych zamierzony: to musi lecieć jak litania. „Po pierwsze żeby przejechać świat dookoła świata domem na kółkach czyli kamperem z moim psem po drugie odbyć kurs gotowania w Japonii i nauczyć się robić najlepsze sushi po trzecie zarobić miliony monet i mieć dom z basenem ale po czwarte mieć też skromny drewniany domek na polskiej wsi gdzie kominek opalany jest bukowym drewnem a znajomi wpadają co środę na obiad po piąte skoczyć ze spadochronem i na bungee też po szóste zdać węgierski na C1 po siódme zacząć polonistykę komparatystykę na UJocie ale to głównie żeby pojechać na Erasmusa”. Przy czym, żeby było jasne: to, co dostajemy na scenie, to nie są żadne skecze z kabaretu, żadne parodie ani klaunady. Cała moc tych scenicznych karykatur zasadza się właśnie na tym, że są wiarygodne, jakby kradzione wprost z realu – tylko zgęszczone, doładowane. Tyleż śmieszące, ile oszałamiające w swym stężeniu.

A po prezentacjach dokonuje się demaskacja uczestniczek, odkrywanie ich najgłębiej tajonych słabości. Milutki konferansjer z każdą sekwencją zmienia się we wszechwiedzącego, okrutnego czorta (na koniec założy czapkę Stańczyka). Jedną z zawodniczek ośmiesza dowodząc, że dziewczyna nie rozumie żadnego ze słów, które radośnie plecie, fantazje innej o zdobywaniu Ameryki sprowadza do marnych doświadczeń z domu nad polskim jeziorem, kolejnej przypomina gehennę zapadania się pod ziemię ze wstydu za nadmierną otyłość, następną lokuje w upiornej a bardzo typowej rodzinie z toksycznymi rodzicami i wujkiem „chodź na kolanko”. Poddane wściekłemu ciśnieniu układne słówka i minki zawodniczek eksplodują w końcu agresją i zbiorowym upokorzeniem, po którym z królowych Polski nie ma już czego zbierać.

A wszystko w dynamicznym, półtoragodzinnym przedstawieniu, efektownym, spektakularnym, ile trzeba lekkim, tam gdzie należy poważniejącym. Wykorzystującym wiele konwencji teatralnych: z musicalową zbiorówką, której i na profesjonalnej scenie (widziałem spektakl grany gościnnie w Teatrze Rozrywki) nie ma powodu się wstydzić. Czy też na przykład ze świetnym uruchomieniem wielkich plastycznych masek w scenie „rodzinnej”.

Teatr im. Batorego, jak czytam, założyły przed paru laty uczennice chorzowskiego liceum tego właśnie monarchę mającego za patrona. Część z nich trafiła potem do szkoły aktorskiej we Wrocławiu, ktoś był też w Gardzienicach. Daje to przedstawieniu bardzo swoisty rys: da się dostrzec niewątpliwe umiejętności wykonawczyń, ale są one, by tak rzec, świeże. Nie wszystkie etiudy są równe, brak w nich też takiego zaokrąglenia, domknięcia efektów, które zdarza się profesjonalistom (i jakże często jest wstępem do rutyny). I świetnie: ten amalgamat umiejętności i świeżości daje w sumie bardzo żywe dzieło. Pięknie łączące to, co najcenniejsze w teatrze nieinstytucjonalnym – bezinteresowność i szczerość przekazu, podstawową frajdę samego grania – z najzupełniej zawodową skutecznością. I też z mądrą skromnością: wszystko jest tu na swoim miejscu, i w tonie, i w proporcjach.

Wystąpiły Adrianna Bieżan, Agata Dromert, Żaneta Górecka, Michalina Hanzel i Marta Wiśniewska oraz jako diabelski Stańczyk Piotr „Jaszczur” Śnieguła. Autorka sztuki i reżyserka, skończyła albo kończy właśnie reżyserię teatru lalek we wrocławskiej filii krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Ma na koncie w tym sezonie także spektakl Tkaczka chmur w Teatrze Lalek Ateneum w Katowicach według książki Katarzyny Jackowskiej-Enemuo, którą sama adaptowała. To również widowisko dobrej klasy: starannie skomponowane, harmonijne, skupiające się na prostym, acz nie czułostkowym i najzwyczajniej wzruszającym przekazie. Trzeba będzie pilnie śledzić dalszą drogę Katarzyny Hory: zapowiada bardzo wiele.


Katarzyna Hora NOWE SZATY KRÓLOWEJ. Reżyseria: Katarzyna Hora, scenografia: Jan Głąb, muzyka: Katarzyna Bem, choreografia: Marta Wiśniewska, wideo: Łukasz Kurek. Prapremiera Teatru im. Batorego w Chorzowie 19 czerwca 2021.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne