EN

13.10.2023, 14:52 Wersja do druku

BohaterON

Paweł Bilski to aktor, założyciel Fundacji Oczami Brata. Fundacja Oczami Brata z Częstochowy,  założona przez naszego rozmówcę, zdobyła złotą nagrodę w ogólnopolskim konkursie BohaterON.

fot. mat. Fundacji Brata Alberta

Redakcja: – Twój starszy brat Karol urodził się z zespołem Downa. Jego niepełnosprawność, przedwczesna śmierć stały się wyznacznikiem, kierunkowskazem twoich obecnych działań. Pamiętasz czas, kiedy stwierdziłeś, że różnicie się od siebie?

Paweł Bilski: – Odkąd pamiętam, byłem w środowisku osób z niepełnosprawnością. Ale czy był taki szczególny moment, kiedy sobie uzmysłowiłem, że Karol w jakiś sposób jest inny? Chyba w czasie jednego ze wspólnych wyjazdów poza miasto. Teraz wiem, że były to turnusy rehabilitacyjne. Jeździliśmy konno.

Red.: – Hipoterapia?

P.B.: – Tak. Pamiętam, że Karol miał też konia na biegunach. A w czasie jednego z takich wyjazdów spadłem z konia. Myślę, że to był ten czas. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego w ogóle jesteśmy w takich miejscach, co my tutaj robimy, dlaczego są przeróżni ludzie.

Red.: – Zacząłeś dostrzegać, co was z bratem różni?

P.B.: – Ale nigdy nie podchodziłem do tego w takim znaczeniu, że to jakiś taki zupełnie obcy świat, był wręcz dla mnie bardzo normalny. Może dzięki takiemu podejściu cieszę się popularnością w środowisku osób z niepełnosprawnościami. Bardzo lubią do mnie przychodzić i się witać, przytulać uczestnicy naszych warsztatów.

Red.: – Warsztatów terapeutycznych stworzonych dzięki powołaniu Fundacji Oczami Brata. Często na publicznych spotkaniach podkreślasz, że stworzenie fundacji, wybudowanie Domu Oczami Brata to w pewnej mierze zasługa zmarłego brata Karola.

P.B.: – Byłem wychowywany w takim pomocowym charakterze także ze względu na Karola. Moi rodzice założyli stowarzyszenie, które wspierało osoby z niepełnosprawnością. Pamiętam od lat robienie wspólnie jakichś kotylionów, podejmowanie przeróżnych działań, aby wzmocnić stowarzyszenie, pomagać rodzicom dzieci z niepełnosprawnościami. Z mlekiem matki wyssałem taką działalność społeczną, a z działaniami taty „wyssałem” pewną przedsiębiorczość i zaradność życiową. Myślę, że to się bardzo spina z tym, co obecnie robię. Mój brat Piotr, który zaprojektował Dom Oczami Brata, i ja byliśmy wychowywani, aby udzielać wsparcia, nieść pomoc.

Red.: – Czyli obudziłeś się któregoś dnia i stwierdziłeś: „praca, działanie na rzecz ludzi z niepełnosprawnościami to jest to, czym chcę się zajmować”? Tak?

P.B.: – Chyba przełomowy dla mnie moment to był czas nauki w Autorskim Liceum Artystycznym „ALA”, kiedy stworzyliśmy zajęcia dla osób z niepełnosprawnością, czyli Teatr Integracyjny ALA. Powstał w 2010 r. i gra do dziś – więc to już ile? Trzynaście lat, za chwilę będzie czternaście. To średnio dwa spektakle w ciągu roku. I wtedy rzeczywiście, jak rozmawiałem z Piotrkiem Nitą, który był tam nauczycielem, w sumie moim mentorem, on mi wspomniał: „dlaczego byś nie pomyślał w przyszłości o założeniu swojej fundacji?”. A to był czas, kiedy bardzo byłem zachwycony działalnością Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Chciałem być u nich wolontariuszem w Krakowie. To też były jeszcze czasy licealne. No i stwierdziłem, że mogę być taką „Anną Dymną”. Postanowiłem spróbować i nie przypuszczałem, że ta fundacja aż tak się rozwinie.

Red.: – Dziś to nie tylko fundacja, lecz też budynek Domu Oczami Brata, warsztaty terapeutyczne, kawiarnie.

P.B.: – Powołanie fundacji to też konsekwencja wcześniejszych działań. Nauczyciel dał hasło, ale jeszcze wcześniej działałem w innej organizacji. Moje pierwsze działania społeczne były już w podstawówce. Pamiętam akcje, różne zbiórki. Potem poszedłem do gimnazjum i pamiętam taką akcję pomocy dla dziewczynki, która jeszcze się nie urodziła, ale już było wiadomo, że tuż po urodzeniu będzie potrzebowała operacji serca. Zbieraliśmy dla niej pieniądze, między innymi w teatrze Mickiewicza przed spektaklem „Mayday”. Do tych wszystkich zbiórek potrzebna była osobowość prawna. Poszedłem do Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy „AGAPE” w Częstochowie i zostałem u nich koordynatorem wolontariatu. Byłem jeszcze w liceum, gdy koordynowałem społecznie zespół wolontariuszy. Ta moja działalność trwała do końca 2013 r., a Karol zmarł 25 lutego 2013 r. To była dobrze zbudowana struktura, którą później postanowiłem przekształcić w Fundację Oczami Brata. Na dobrą sprawę śmierć Karola stała się pewnym impulsem, aby rzeczywiście bardzo sensownie pomyśleć, żeby te wszystkie nasze działania  sformalizować już pod kątem konkretnej organizacji, która będzie wspierała osoby z niepełnosprawnościami.

Red.: – Powołałeś fundację, której jesteś fundatorem. Lecz pieniądze same nie przychodzą, trzeba o nie zabiegać. A przekonanie innego człowieka, aby powierzył ci pieniądze, że pójdą na dobry cel, nie jest takie łatwe. Pamiętasz pierwsze pozyskane pieniądze?

P.B.: – Pierwszą stówę otrzymałem jeszcze, jak byłem w „AGAPE”. Od Urzędu Miasta w Częstochowie na zorganizowanie gry miejskiej. Wzięło w niej udział chyba ze 150 uczestników, a dofinansowanie wynosiło 100 zł. Teraz ta osoba pełni inną, większą funkcję w tym mieście, ale rzeczywiście ta stówa była takim przełomem. Rozliczenie tej dotacji, co prawda, było droższe nieco niż te 100 zł, ale wzięliśmy owe sto złotych też pod kątem nauczenia się, jak to wszystko też wygląda.

Red.: – Pierwsze koty za płoty.

P.B.: – Pamiętam rozmowę, jak uczyliśmy się z moim zespołem pisać projekty i usłyszałem informację, że „pieniądze leżą na ulicy, tylko w odpowiedni sposób trzeba o nie poprosić albo trzeba po nie sięgnąć”. No i tego sięgania też się uczyliśmy. A co do usług społecznych, jakimi się zajmujemy, to na przestrzeni ostatniego czasu bardzo dużo się zmieniło.

Red.: – Jesteś aktorem, o czym jeszcze porozmawiamy. W spektaklu „Cebula” grasz postać swojego brata Karola. Zaś ciebie w spektaklu gra Krzysiek (Krzysztof Berendt, aktor Teatru Nowego w Częstochowie – wtr. autor) spektaklowy Paweł, który mówi do mamy, że zbuduje taki dom, aby mógł w nim też zamieszkać Karol i ludzie tacy jak on. Padają słowa, że nie wie, jak to zrobi, lecz zbuduje taki dom. Dziś Dom Oczami Brata jest wybudowany, tętni życiem. Ty go zbudowałeś.

P.B.: – Mamy 10 lat od momentu kształtowania się różnych celów działań fundacji. Jednym z nich było zbudowanie domu dla osób z niepełnosprawnością. Jest też 10 lat od śmierci Karola i ten dom jest i dziś się tu spotykamy. Ale wtedy czymś niewyobrażalnym było, żeby sobie to zwizualizować. Nie. Wyobrazić sobie, jak taki dom miałby wyglądać, to jeszcze może jest proste. Ale dojść do tego, żeby to wszystko stało, żeby tu były cegły, żeby były meble, jakieś ogrzewanie, żeby to jakoś normalnie funkcjonowało, było trudniej. Decyzję o budowie domu ogłosiliśmy podczas 5-lecia działalności fundacji na scenie teatru Mickiewicza w Częstochowie. Rozdaliśmy publiczności gogle VR, aby zobaczyli, jak ten dom będzie wyglądał. A w momencie ogłaszania tej decyzji stać nas było na wywiezienie ziemi, wylanie fundamentów.

Red.: – Należący do fundacji Dom Oczami Brata wybudowany. Działa. A niedawno otworzyłeś w nim scenę dla teatru Nowego, który też stworzyłeś od podstaw. Rozumiem, że chęć bycia aktorem zrodziła się w czasach licealnych, kiedy zacząłeś działać w Teatrze Integracyjnym ALA.

P.B.: – Myśl o aktorstwie zrodziła się jeszcze w gimnazjum. To było gimnazjum nr 18. Teraz to Szkoła Podstawowa nr 53. Było tam kółko teatralne. Wystawialiśmy jasełka i inne wydarzenia. Później było liceum ALA. W tej szkole bardzo ważne było stawianie sobie własnych celów. Nie było dzwonków. Obowiązywał bardziej akademicki rytm nauki. W poniedziałki były wyłącznie zajęcia teatralne. Tam spotkałem pierwszy raz Antoniego Rota (aktor teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie – wtr. autor), z którym spędzałem każdy poniedziałek, przez wszystkie lata nauki w liceum. No i wchodziliśmy w bardzo „grube” tematy teatralne. A. Rot nam nie odpuszczał. Zrobiliśmy przedstawienia: „Szczęśliwe dni” Becketta, „Ślub” Gombrowicza, „Piaskownicę” Walczaka, „Oni” Witkacego. Było wiele różnych sztuk. Na zakończenie nauki, broniąc dyplomu ukończenia szkoły, zagrałem w „Pamiętniku Wariata” Gogola.

Red.: – Dyplom aktora obroniłeś w Studium Aktorskim im. Aleksandra Sewruka przy Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Dostałeś się za pierwszym razem?

P.B.: – Wcześniej złożyłem papiery do szkół aktorskich w Krakowie, Łodzi, Warszawie, Wrocławiu i do Katowic. W Krakowie i w Warszawie miałem jakieś dodatkowe etapy, ale koniec końców nie dostałem się do żadnej. Rzuciłem to wszystko. Nie pojechałem już na egzaminy do Wrocławia. Stwierdziłem, że to nie jest chyba mój czas i mój klimat. Któregoś dnia Antoni Rot zapytał, dlaczego jeszcze nie składam dokumentów do Katowic. Złożyłem i zostałem przyjęty. I pamiętam taki moment: kiedy tam wyjechałem…, bardzo tęskniłem za moim bratem Karolem. Miałem uczucie, jakbym go opuszczał. Karol zmarł 25 lutego, a wcześniej – gdzieś w listopadzie, grudniu – bardziej podupadł na zdrowiu. Rzuciłem wtedy myśl o zostaniu profesjonalnym aktorem. Do planu bycia aktorem wróciłem po czterech, pięciu latach.

Red.: – Jesteś aktorem. Stworzyłeś Teatr Nowy. Taka transakcja wiązana? Aktor z własnym teatrem?

P.B.” – Trafiam w życiu na ludzi, którzy mnie inspirują do różnych działań. Jak Prezes AGAPE, który powiedział – „Paweł, może czas założyć własną organizację?”. Pamiętam rozmowę z Robertem Dorosławskim (były dyrektor Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie – wtr. autor). Rozmawialiśmy o wielu różnych działaniach, planach. Nie było wtedy jeszcze idei teatru Nowego w Częstochowie. I on zasugerował, abym pomyślał o jakiejś innej przestrzeni, jakby takiej twórczej. No i posłuchałem.

Red.: – Jest teatr, ma swoją scenę. Niedługo nowa premiera „Umrzeć że śmiechu”. Jednak nie ma cię w obsadzie. Nie brakuje ci sceny, widoku publiczności?

P.B.: – Wczoraj ustawialiśmy światła do tej produkcji. Zostałem poproszony przez Tomka Mana, żeby być na tej próbie, aby zobaczyć te światła. I sobie pomyślałem, patrząc na scenę, że najwyższa pora, aby zagrać. Rzeczywiście brakuje mi bycia na scenie i grania ciekawych postaci, kreowania interesujących  ról. Ale myślę o kolejnej produkcji. Już znamy też tytuł tej sztuki. Chcę ją przeprowadzić, choć jeszcze nie podjąłem decyzji, czy będę ją reżyserował w 100%, czy będę korzystał z jakiejś konsultacji. Ale na pewno w tej sztuce zagram.

Red.: – To dobrze. Trzeba będzie uważnie śledzić posty Teatru Nowego w mediach społecznościowych. Zresztą zarówno teatr, fundacja, jak i ty sam jesteście w nich bardzo aktywni. O wielu waszych działaniach z nich właśnie można się dużo dowiedzieć. Ostatnio zamieściłeś post, który nie należał do radosnych. Obudziło się polskie piekiełko i rzuca wam kłody pod nogi?

P.B.: – Niestety, prawda. Zawiść, umniejszanie znaczenia fundacji, która osiąga sukces… a która jest już bardzo dużą organizacją. Mamy blisko 300 podopiecznych z niepełnosprawnością, którym na co dzień udzielamy wsparcia. Mamy ponad 100 pracowników. Społeczny, ale duży przedsiębiorca. Ja mówię tylko o Fundacji Oczami Brata. Te działania są zauważane nie tylko lokalnie, lecz w skali całego kraju. Niestety, nie wszyscy chcą i widzą przestrzeń do współpracy z nami. Zapewne dlatego, że mamy bardzo dużą autonomię i samodzielność. Kiedyś tak nie było. A pomysły, o których chcielibyśmy porozmawiać, chcielibyśmy tworzyć, nie do końca padają na podatny grunt. Mam wrażenie, że często nam się przeszkadza, nie pomaga. I tego nie zrozumiem. Jesteśmy obecnie w bardzo ważnej fazie. Nie tylko działamy, by  utworzyć Zakład Aktywności Zawodowej, ale i by stworzyć w Domu Oczami Brata stałego miejsca zamieszkania dla osób z niepełnosprawnościami. Od chwili zamieszkania aż do śmierci. Znamy nazwiska ponad 40 ludzi, którzy chcieliby tutaj zamieszkać na stałe. Ten dom jest przystosowany tylko dla 16 osób z niepełnosprawnością, w dwóch mieszkaniach po osiem osób. Więc walczymy teraz o tych ludzi, którzy od stycznia mogliby tutaj zamieszkać. Jest październik. Nasze projekty, pisma o wsparcie czekają na odpowiedź od lipca tego roku. Kiedyś niewyobrażalnym dla mnie było, żeby zbudować dom. Ten dom stoi. Kiedyś niewyobrażalnym dla mnie było prowadzenie fundacji. Jest. Działa klubokawiarnia „Alternatywa 21”. Robimy festiwal kultury alternatywnej. Po raz trzeci, a będzie czwarta i piąta edycja. To czy nie otworzymy rodzinnego domu pomocy? Często właśnie mam wrażenie, bo to też może być odpychające, że bardzo mocno stąpamy po ziemi i jesteśmy bardzo konsekwentni. Ale też nie każdy może być wtedy autorem sukcesu.

Red.: – Piersi do orderów wypinać chciałoby wielu, byle tylko nie do pracy. Dziękuję bardzo za rozmowę, za pokazanie Domu Oczami Brata. Że zobaczyłem teatralną scenę przed najnowszą premierą. Życzę wytrwałości. Do zobaczenia w Teatrze Nowym z tobą w jednej z ról.

P.B.: – Dziękuję za rozmowę. Zapraszam do wspierania naszej Fundacji Oczami Brata oraz na spektakle do naszego Teatru Nowego.

PS 1: Wspomniany w tekście spektakl „Cebula” powstał na podstawie książki „Wystarczy kochać” autorstwa mojego rozmówcy Pawła oraz jego mamy Jadwigi Bilskiej. Scenariusz w oparciu o tekst książki napisał Łukasz Staniszewski.
PS 2: Krzysztof Berendt jest także aktorem Teatru Miejskiego w Gdyni

Tytuł oryginalny

BohaterON

Źródło:

zdrowaczestochowa.pl