„Człowiek z papieru. Antyopera na kredyt” w reż. Jakuba Skrzywanka, koprodukcja Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera w Warszawie i Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Pisze Aneta Kyzioł w „Polityce”.
Po postać Agnieszki, zaangażowanej społecznie reżyserki z filmów Andrzeja Wajdy, 14 lat temu sięgnął duet Demirski-Strzępka w zrealizowanym w wałbrzyskim Szaniawskim, brawurowym „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej", teraz wraca do niej Jakub Skrzywanek we wrocławsko-warszawskiej produkcji „Człowiek z papieru. Antyopera na kredyt". I znów publicystyka miesza się z trafiającą celniej ironią i sarkazmem. Kontekstem jest ponownie polski wilczy kapitalizm, tym razem patologie mieszkalnictwa, ale ważne jest też pytanie o status i rolę biedniejącego teatru. Spektakl, który otwierał Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, gra z konwencją koncertu galowego, musicalu, który po sukcesie rapowanego „1989" staje się modnym gatunkiem teatralnym i Brechtowską „Operą za trzy grosze". Sceny rozgrywane w stylu reportażu interwencyjnego na zlikwidowanym w 2015 r. romskim koczowisku we Wrocławiu i na zbudowanym na jego miejscu osiedlu, z którego równie brutalnie wyrzucani są niewypłacalni frankowicze i artyści, gdy już wykonali zadanie gentryfikacji terenu, sąsiadują z nasyconymi sarkazmem numerami operowymi i musicalowymi (m.in. wspaniałe pastisze rockowych songów z „Metra", patriotycznych gniotów w stylu „Żeby Polska była Polską" czy pompatycznego „We Are the World" z refrenem: „Biedy mamy już dość"). Biednie, ale z cekinami.