"Kasta la vista" Sèbastiena Thièry’ego w reż. Eweliny Pietrowiak w Teatrze Ateneum w Warszawie, pokaz online. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Teatr Ateneum zdecydował się w okresie pandemii pokazać na platformie VOD spektakl, który w repertuarze stacjonarnym gości od ponad 10 lat. Ciekawość takiej decyzji budził przede wszystkim fakt, jak po tylu latach czują się w tym przedstawieniu aktorzy i czy jego wymowa jest wciąż aktualna. Nie od dziś wiadomo, że nie wszystko, co proponuje się nam w teatrze, przechodzi pomyślnie próbę czasu. „Kasta la vista” jest jednak przykładem, że widowisko zbudowane na mocnych podstawach realizacyjnych i reżysersko-aktorskich, konsekwentne i przemyślane, zawsze będzie propozycją interesującą i nie pozbawioną świeżości.
Sèbastien Thièry zaprosił swoich bohaterów do banku, gdzie na klientów czekają jego bezwzględni pracownicy, bardzo dobrze zagrani przez Marzenę Trybałę i Artura Barcisia. Widzimy też starszą panią, taką, co to na emeryturze na wszystko ma czas, zagraną pysznie i to prawie bez słów przez Elżbietę Kępińską, a także mocno zniecierpliwionego agenta nieruchomości, próbującego bez skutku wypłacić większą kasę. Krzysztof Tyniec w tej roli wznosi się na wyżyny aktorskiego kunsztu, przede wszystkim dzięki temu, że udało mu się odejść od manierycznych zachowań, które w innych przedstawieniach z jego udziałem mogły niekiedy irytować.
Perturbacje, coraz bardziej absurdalnych sytuacji i przesłuchań, przybierają na sile, kiedy okazuje się, że placówka została wykupiona przez indyjski koncern i z polskimi interesantami obchodzi się według tamtejszego prawa. Sterylne wnętrze banku, dzięki udanym rozwiązaniom scenograficznym reżyserki Eweliny Pietrowiak, podkreślającym przestrzenną bezimienność, staje się z minuty na minutę miejscem, którego tak łatwo opuścić się nie da. Czujemy jak klient osaczony w pułapce niczym w więzieniu zaczyna tracić grunt pod nogami. Ten kafkowski koncept, z eksponowaną na filmie obojętnością ulicznych przechodniów, wybrzmiewa bardzo mocno i nie umniejsza tej perspektywy fakt użycia przez autora w przebiegu akcji również efektów farsowych. To zespolenie dwóch poetyk w tym przypadku daje ciekawe rezultaty, bo choć, przyznajmy, bywa śmiesznie, to jednak dzięki użytej goryczy i ironii nie przestajemy się bać o naszego bohatera i jego dalsze losy. Tutaj komediowy wydźwięk absurdów naszego codziennego życia jest zdecydowanie mniejszy od dramatycznego. I dzięki temu jest i lekko i inteligentnie, zabawnie i refleksyjnie.