EN

4.04.2022, 09:00 Wersja do druku

Bez ruchu

„Wróg ludu” Henrika Ibsena w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Adam Domalewski w portalu Teatrologia.info.

fot. Monika Stolarska/mat. teatru

Precyzyjnie wyreżyserowane, ascetyczne, niewątpliwie wymagające przedstawienie Wróg ludu w Teatrze Nowym w Poznaniu udowadnia aktualność Ibsenowskich obserwacji na temat zderzenia idealizmu z autorytarną siłą, a przy tym nie rezygnuje z ciekawych ingerencji adaptacyjnych.

Oglądając Wroga ludu wystawionego w Teatrze Nowym w Poznaniu, z miejsca rozpoznajemy charakterystyczną, autorską poetykę Anny Augustynowicz. Scenografia Marka Brauna jest typowa dla jej teatru: prosta, geometryczna, złożona z kilku zaledwie elementów. Proscenium zajmuje długi, zaścielony białym obrusem stół, nieco dalej w głębi sceny znajduje się zaś długi, lecz wąski podest, na którym toczy się duża część akcji spektaklu. Aktorzy wchodzą na niego po schodach prowadzących zarówno z głębi sceny, jak i od strony publiczności. W spektaklu dominują ciemne, granatowe barwy, na tle których wybijają się jasno, wręcz punktowo oświetlone sylwetki postaci. Zakres działań aktorskich jest przy tym bardzo ograniczony – to właśnie głównie wchodzenie na scenę i schodzenie z niej. Minimalistyczna estetyka teatru Augustynowicz redukuje niemal zupełnie rolę rekwizytu – na scenie nie zobaczymy żadnych listów, gazet czy akcji, o których mówią bohaterowie sztuki Ibsena. Umowność przestrzeni teatralnej sprawia, że najważniejszymi elementami przedstawienia stają się (współczesne) kostiumy, charakteryzacja oraz – oczywiście – słowa wypowiadane przez bohaterów.

Na rozpoznawalną formę swego teatru reżyserka nałożyła kilka istotnych konceptów scenicznych (i interpretacyjnych zarazem). Przede wszystkim doktora Tomasa Stockmana, w którego wciela się Łukasz Chrzuszcz, mniej więcej do połowy spektaklu uczyniono postacią niemą i bierną. Główny bohater Ibsenowskiej sztuki – w końcu bezkompromisowy idealista – w poznańskim przedstawieniu siedzi na krześle tyłem do publiczności (a właściwie zamiera bez ruchu) i o nic nie walczy.

Niczego nie tłumaczy, z nikim się nie spiera, w ogóle nic nie mówi. Wysłuchuje (?) połajanek swego brata, burmistrza Petera (Filip Frątczak) w sprawie interwencyjnego artykułu na temat zanieczyszczenia zakładu kąpielowego – lokalnej nadziei i chluby – ale wszelkie repliki w jego imieniu wygłaszają żona Katrina lub córka Petra (odpowiednio Karolina Głąb i Gabriela Frycz). To głęboka interwencja w strukturę Ibsenowskiej sztuki. Dzięki temu przesunięciu na pierwszy plan, w miejsce konfliktu braterskiego, wysuwają się przywary postaci otaczających Tomasa – oprócz jego rodziny są nimi redaktorzy „Gońca Ludowego” Hovstad i Billing (Michał Kocurek oraz Bartosz Włodarczyk), a także drukarz Aslaksen (Waldemar Szczepaniak). W pierwszej części przedstawienia uwaga skupia się na subtelnym wydobyciu ich zakłamania i konformizmu. Żaden z nich nie budzi zaufania – ukazują to już choćby same ciekawie dobrane kostiumy, ale także dziwne spojrzenia i podejrzane uśmiechy (Billing) czy wprost wyrażane poglądy (Aslaksen).

fot. Monika Stolarska/mat. teatru

To drugi istotny trop interpretacyjny, którym podążają twórcy – wydobycie ze sztuki Ibsena tonów komediowych, by obnażyć śmieszność skarłowaciałych adwersarzy doktora Stockmana. Znakomicie udaje się to Waldemarowi Szczepaniakowi – drukarz i przewodniczący lokalnych mieszczan to w jego kreacji człowiek nie tyle groźny, co spokojny i prostolinijny – i przez to budzący sympatię. Mimo że wydaje się niemal zrezygnowany i pozbawiony jakiejkolwiek mocy, w ostatecznej rozgrywce przeciw Tomasowi odgrywa znaczącą rolę. Aslaksen nie traci przy tym dwuznacznego czaru – optując za umiarkowaniem, chce się po prostu wygodnie urządzić, ale motywacji tych nie ukrywa żadna podstępna maska. To zwykły, pospolity oportunista, ale z Szczepaniak wydobywa z tej postaci niezwykle ciekawe półcienie. Szkoda, że nie udało się tego efektu osiągnąć w przypadku większej liczby postaci.

W drugiej części przedstawienia do akcji wkracza wreszcie sam Tomas Stockman, ale od początku jest już na przegranej pozycji. Zgromadzenie podjęło stosowne kroki, by jego odkryć nie upubliczniać i tym samym przeciwdziałać „lokalnej rewolucji” zamierzonej przez „wroga ludu”. Stąd wygłaszane przez niego apele i tyrady wydają się głosem wołającego na puszczy (zwłaszcza że w poznańskiej inscenizacji niespodziewanie w decydującym momencie nie wspierają go żona czy córka).

Znany ze swoich komicznych możliwości Łukasz Chrzuszcz nie popada w groteskę ani lżejsze tony – pozostaje zdradzonym i opuszczonym „wariatem”. Mimo że decyduje się na próbę przekonania oponentów, widzimy, że właściwie nadal jest pozbawiony jakiegokolwiek ruchu. Dlatego też właściwym adresatem jego wypowiedzi – i oczywiście całego spektaklu – pozostaje dyskretnie wywoływana publiczność.

Trzeba przyznać, że w tym aspekcie inscenizacja Anny Augustynowicz udowadnia nieprzemijającą aktualność dramatu Ibsena. Mimo – jak zawsze – precyzyjnej i nieco hermetycznej formy reżyserka ukazuje mechanizmy rządzące niewielką społecznością, stającą się metaforą szerszych stosunków społecznych. Szczególnie niepokojąco brzmią zapisane przez Ibsena ostrzeżenia przed władzą większości w każdym aspekcie życia społecznego. Prawda nie jest demokratyczna – demokratyczny jest co najwyżej konformizm, o czym, niestety, ciągle trzeba przypominać. Aktualność Wroga ludu nie zmienia się w poznańskim przedstawieniu w – wyjątkowo łatwą do zamierzenia w tym przypadku – publicystykę. Nie chodzi wyłącznie o brak konkretnych nawiązań do postaci ze świata współczesnej polityki, ale także choćby do pandemii koronawirusa. Twórcy nie starają się w tym względzie uwspółcześniać Ibsena – zatrucie wód w uzdrowisku jest wywołane zanieczyszczaniami środowiska i złymi inwestycjami poczynionymi wcześniej przez burmistrza i teścia Tomasa, Mortena Kiila (Ildefons Stachowiak). W nierównej rozgrywce między prawością a siłą niegodziwości wygrywa oczywiście własny zdeprawowany interes, uosabiany przez tych dwóch bohaterów.

fot. Monika Stolarska/mat. teatru

Tytuł oryginalny

Bez ruchu

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Adam Domalewski

Data publikacji oryginału:

31.03.2022