EN

13.11.2023, 10:24 Wersja do druku

Atmosfera francuskiego oświecenia z perspektywy doświadczeń artystycznych Krzysztofa Pastora

„Niebezpieczne związki" Artūrsa Maskatsa w choreogr. Krzysztofa Pastora w Operze Nova w Bydgoszczy. Pisze Barbara Mielcarek-Krzyżanowska.

fot. Andrzej Makowski/mat. teatru

Możliwość pracy z choreografem, o którego zabiegają najlepsze zespoły baletowe na świecie – Krzysztofem Pastorem, to zapewne marzenie każdego tancerza. Artyści Baletu Opery Nova taką możliwość otrzymali, i jak mi się wydaje – doskonale wykorzystali, czego dowodem znakomity spektakl premierowy zakończony gromkimi owacjami na stojąco, jaki podziwiać można było w Operze Nova, w sobotni wieczór 11 listopada 2023 roku.

Spektakl baletowy bazujący na powieści epistolarnej Pierre’a Choderlosa de Laclosa Niebezpieczne związki (Les liaisons dangereuses), a także sztuce Christophera Hamptona oraz jej adaptacji filmowej w reżyserii Stephena Frearsa z 1988 roku (niezapomniane kreacje Glenn Close, Johna Malkovicha, Michelle Pfeiffer i Umy Thurman) z pewnością określić można jako przedstawienie postmodernistyczne, którego libretto, silnie nawiązujące do wskazanych powyżej trzech tekstów kultury, napisali wspólnie choreograf Krzysztof Pastor i kompozytor Artūrs Maskats. A zaczęło się w Rydze, w pierwszych latach XXI wieku… Tam też, w Łotewskiej Operze Narodowej w 2006 roku miała miejsce światowa prapremiera baletu Niebezpieczne związki Artūrsa Maskatsa w choreografii Krzysztofa Pastora.

Realizację bydgoskiego spektaklu powierzono znakomitym artystom. Stylizowane kostiumy odwołujące się w pewnych detalach do mody XVIII-wiecznej, silnie wykorzystujące symbolikę kolorów (przez co dookreślały status społeczny bohaterów i odzwierciedlały ich przemianę emocjonalną) oraz purystyczną scenografię, której surowość i prostota w przemyślany sposób nie odciągały uwagi od postaci tancerzy, zaprojektowała Anna Kontek. Subtelnie, wręcz metaforycznie, miejsce akcji dookreślały mgliste, nieostre projekcje autorstwa Ewy Krasuckiej, sugerując jedynie rozmigotane wnętrza pałacowe nawiązujące do sławnej galerii zwierciadlanej w Wersalu, czy sceny rozgrywające się pod gołym niebem. Piękno ruchu, majestatyczność postaci oraz dramaturgię kolejnych scen podkreślała z kolei gra świateł wyreżyserowana przez Macieja Igielskiego.

Doskonała, porywająca choreografia Krzysztofa Pastora wydobywała charakter poszczególnych postaci. Bohaterowie, pod wpływem kolejnych wydarzeń, ewoluowali; zmieniał się nie tylko ich nastrój, podkreślany zakotwiczoną w późnym romantyzmie muzyką Artūrsa Maskatsa, ale też zasób środków, jakimi operowali (najpierw władcza, a w finale  oszalała Markiza de Merteuil – Angelika Wojciechowska, cyniczny vs. szczerze kochający Wicehrabia de Valmont – Rafał Tandek, niewinna, a zaczynająca odkrywać swą seksualność Cécile de Volanges – Olga Markari, nieustępliwa vs. szaleńczo zakochana Madame de Tourvel – Mizuki Higashino, wmanewrowany w sieć intryg łatwowierny młodzieniec, a później pełen szczerości w finale Kawaler Danceny – Artem Rybalchenko, nadopiekuńcza i naiwna Madame de Volanges – Olga Karpowicz).

fot. Andrzej Makowski/mat. teatru

Choć wydawało się, że w scenach kameralnych minimalizm dekoracji wzmagać będzie efekt pustki, typ i szerokość ruchu tancerzy, wypełnienie przestrzeni układami tanecznymi oraz budowanie płaszczyzn za pomocą światła w pełni wystarczały dla aranżowania ciekawych zestrojów choreograficznych.

Owa przestrzeń nabierała zupełnie innego charakteru w scenach zbiorowych. Wówczas to artyści tworzący grupy roztańczonych artystokratów, wieśniaków czy kurtyzan, wykonujących szereg układów opartych na stylizowanych tańcach, wspaniale kontrapunktowali akcję sceniczną. Nie jestem osobą kompetentną, by oceniać jakość wykonanych układów baletowych, mogę tylko z perspektywy widza-amatora napisać, że poza niewielkimi nieuansami, to, co oglądaliśmy na scenie zasługiwało na najwyższe uznanie. Odnosi się to zarówno do partii solowych, jak i układów zbiorowych. Choć zachwycały mnie umiejętności taneczne i aktorskie wszystkich tancerzy, a gra spojrzeń oraz wytrzymałość prawie nieschodzącego ze sceny Wicehrabiego de Valmonta – Rafał Tandek budziła pełen podziw, to scena tego dnia, co poniekąd wynika i z akcji książki de Laclosa, i adaptacji libretta, należała do majestatycznej, wzniosłej, dostojnej manipulatorki – Angeliki Wojciechowskiej. Bez względu na to, czy inicjowała intrygę, znajdowała się w jej centrum, czy przyjmowała pozycję obserwatorki – nie można było oderwać od niej wzroku!!!

Akcja sceniczna współgrała z warstwą muzyczną niełatwej partytury Artūrsa Maskatsa, przybierającej postać neoromantycznego concertina na orkiestrę, eksponującego – poza partią solową klawesynu (Marta Szymańska) i akordeonu (Maciej Drapiński) – także solowe fragmenty powierzane poszczególnym instrumentom orkiestry. Ów klawesyn, symbol dworskiej elegancji XVIII wieku, wówczas jasny i czysty, teraz swą dysonansowością odzwierciedlał – jak się wydaje – naszą wiedzę na temat XVIII-wiecznego dworu francuskiego, pełnego fałszu i obłudy, oddającego się niekończącej się zabawie w zdobywanie i porzucanie. Akordeon, instrument szczególnie bliski kompozytorowi, być może dookreślać miał współczesność i wraz z klawesynem stanowić pewne ramy czasowe (wiek XVIII i XXI) przedstawianej historii…

fot. Andrzej Makowski/mat. teatru

W akcję baletu, w scenie w teatrze rozgrywającej się niemal poza czasem, wkomponowana została także aria (Jakub Foltak), a niezwykle subtelny ansambl wokalny Regina coeli w wykonaniu Artystek Chóru Opery Nova (jakże niełatwo śpiewa się na niewielkim poziomie dynamicznym, a jak piękny efekt można wówczas uzyskać!!!) dopełniał scenę z udziałem nieskazitelnej – do pewnego momentu – Madame de Tourvel. Dramatyzm, pasję, namiętność i liryzm ze świetnej Orkiestry Opery Nova wydobyła Agnieszka Nagórka, odczytując spomiędzy zapisu nutowego szereg emocji wpisanych weń przez kompozytora. Niezwykle sugestywna w momentach dramatycznych (jakież kulminacje wieńczyły kolejne akty), cudownie spowalniająca narrację muzyczną w scenach statycznych współuczestniczyła w kreowaniu tego niezwykłego spektaklu.

O ile książka de Laclosa odczytywana być może jako obraz czasu i miejsca, w jakim powstawała oraz arcydzieło psychologii, tak spektakl w choreografii Krzysztofa Pastora stanowi niezwykłą interpretację atmosfery francuskiego oświecenia z perspektywy jego doświadczeń artystycznych oraz fascynacji wybitnymi tekstami kultury.

Źródło:

Materiał nadesłany