EN

23.12.2022, 14:40 Wersja do druku

Czechow ukazuje człowieka z ironią, dystansem, ale dogłębnie i boleśnie

W jego utworach stykamy się z bardzo głęboką psychologią. Czechow ukazuje człowieka z ironią, dystansem, ale dogłębnie i boleśnie - mówi PAP Agnieszka Lubomira Piotrowska, tłumaczka i autorka wstępu do tomu "Jednoaktówki" Antoniego Czechowa, który właśnie opublikowało Wydawnictwo Officyna.

Polska Agencja Prasowa: Łódzkie Wydawnictwo Officyna w 2019 r. opublikowało tom "Dramatów" Antoniego Czechowa w pani przekładzie. Teraz na półki księgarń trafiają przetłumaczone przez panią jego "Jednoaktówki". Czy podobnie jak np. Anglosasi uważa pani, że każde pokolenie polskich czytelników, widzów teatralnych powinno mieć swoje, współczesne tłumaczenie dzieł klasyków; w tym przypadku Czechowa?

Agnieszka L. Piotrowska: Oczywiście, bo nowe przekłady są nam bardzo potrzebne. One pozwalają nam lepiej zrozumieć autora, wejść głębiej w jego teksty. Nie przypadkiem co kilka lat ktoś nowy przekłada w Polsce sztuki Szekspira. Dzięki temu czytelnik i reżyser ma wybór, dostęp do różnych wizji dzieł Stratfordczyka.

Utwory Czechowa były tłumaczone przez wielkich polskich poetów, ale to jednak było pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat temu. Wówczas panował inny poziom wiedzy o tym autorze; dominowała inna interpretacja jego dzieł. Od tego czasu zmienił się nasz język, zmienił się też język sceniczny. Dużo więcej wiemy o życiu autora. Poprzedni tłumacze mieli w swoim dorobku tylko po kilka utworów Czechowa i siłą rzeczy tworzyli niekompletny obraz jego twórczości.

Myślę, że dużą wartość ma też to, że jeden tłumacz oddał czytelnikowi wszystkie dzieła teatralnego Antoniego Czechowa. Bo nikt tak dogłębnie jak tłumacz nie czyta tych utworów. Nikt nie spędza dni i tygodni, zastanawiając się, jak oddać po polsku jedną frazą jakieś specyficzne wyrażenie pisarza. To jest proces rozumienia, odczytywania, a czasem odszyfrowywania sensów.

Ja pracowałam nad Czechowem przez dwanaście lat. I rzeczywiście udało mi się przetłumaczyć i wydać wszystkie jego duże sztuki. A teraz do czytelników trafiają wszystkie jednoaktówki autora "Wiśniowego sadu", w tym te zapomniane, jak "Przy wielkiej drodze", niedokończona "Noc przed rozprawą" i dotąd nietłumaczona "Tatiana Riepina".

PAP: W tomie "Jednoaktówki" opublikowano dziesięć jego utworów, a właściwie jedenaście, bo "O szkodliwości tytoniu" zamieszczone zostało w dwóch odmiennych redakcjach - pierwszej wraz z wariantami z 1886 i w drugiej wersji z 1902 r. Co trzeba podkreślić, jest pani nie tylko tłumaczką tych tekstów, ale także autorką interesującego "Wstępu". Jak to było z tymi licznymi wariantami tekstów Czechowa? Dlaczego było ich aż tyle, czy on tak bardzo nad tymi sztukami pracował?

A. L. P.: Już w tomie "Dramaty" opublikowałam dwa warianty sztuki "Iwanow" oraz pierwszy wariant "Wujaszka Wani" pt. "Leszy". I faktycznie, Czechow bardzo dużo poprawiał. Każdy autor zmienia, redaguje, dopisuje, coś wyrzuca, ale nie każdy potem to skwapliwie zbiera, archiwizuje, by zostało dla potomnych, jak on.

Antoni Czechow zbierał wszystkie wersje utworów, często do nich wracał. Dlatego np. w tomie "Jednoaktówek", obok tego, że mamy dwie wersje monologu "O szkodliwości tytoniu", wydrukowaliśmy w nawiasach warianty poszczególnych fraz. To daje fascynującą możliwość prześledzenia, jak Czechow pracował nad tymi tekstami, jak myślał o danej postaci, jak ona się rozwijała.

On bardzo często zmieniał swoje utwory pod wpływem odniesionych sukcesów lub poniesionych porażek scenicznych. Ponieważ pierwsza wersja komediowa "Iwanowa", dużej sztuki, okazała się kompletną klapą - w związku z tym Czechow po paru latach wrócił do tego tekstu i przerobił go na dramat.

W przypadku jednoaktówek - weźmy "O szkodliwości tytoniu". Po szesnastu latach Czechow postanowił wrócić do tego monologu i go zdecydowanie przerobił. Przypomnę, że pierwsza wersja faktycznie jest monologiem -"wykładem" na temat tytoniu - natomiast w drugiej bohater przybliża nam zawiłości swojego losu. O tytoniu nie ma nic do powiedzenia.

Czechow czasami wyrzucał ze sztuki jakąś postać. Bywało, że kogoś umieszczał w tekście dopiero w ostatnim wariancie. Często te jednoaktówki były drukowane w niewielkiej liczbie egzemplarzy - i on mając już wydrukowaną wersję, decydował się na kolejną redakcję. Potem ponownie je drukował, już poprawione. Zresztą piszę o tym we "Wstępie", iż niektóre jednoaktówki były za jego życia pięciokrotnie drukowane i za każdym razem Czechow coś w nich zmieniał.

Zdarzało się, akurat w przypadku dużych sztuk, że pisarz uczestniczył w próbach teatralnych. Wtedy zmieniał tekst w trakcie prób. Czasem pisał coś na ostanią chwilę. Przypomnę, że ostatni akt "Leszego" dostarczył do teatru kilka dni przed premierą.

PAP: Czechow nazywał swoje jednoaktówki "małymi komediami", "żartami scenicznymi" lub "wodewilami". Dlaczego pani zdaniem tak walczył o ich obecność w teatrach? Czy nie było tak, że uważał, iż żart i śmiech są sprawami bardzo poważnymi?

A. L. P.: Rzeczywiście, Czechow bardzo wysoko cenił sobie śmiech. Zwracał uwagę, że człowiek, który umie żartować, potrafi się śmiać do rozpuku, jest zdrowy. Dlatego tak dbał o swoje formy komediowe. Zresztą nawet w listach zaznaczał, że jego zdaniem łatwiej napisać dramat, jakąś poważną i obszerną rzecz, niż zgrabną komedię lub wodewil. Trochę się czasami krygował, ponieważ wiedział, że krytyka nie ceni wysoko takich małych sztuczek. Stąd zdarzało się, że w listach do znajomych stwierdzał: "naskrobałem parszywiutki wodewil".

Muszę jednak wyjaśnić, że to właśnie wodewile karmiły całą jego rodzinę, bo Czechow utrzymywał rodziców, siostrę i braci. Rozchodziły się po teatrach w całej Rosji; były grane i w teatrach carskich, stołecznych, i na scenach prowincjonalnych. Przynosiły mu naprawdę duże pieniądze. Te najpopularniejsze komedie okazały się wielkim sukcesem.

Przypomnę też, że zdarzało się, iż jego dramaty były zdejmowane po dwóch, trzech pokazach. Natomiast wodewile szły jak burza po scenach rosyjskich.

PAP: Po tylu latach pracy i wczytywania się w dzieła Czechowa muszę zapytać: co pani uważa za najistotniejszą lub najbardziej charakterystyczną cechę w twórczości tego pisarza?

A. L. P.: Uważam, że w jego twórczości napotykamy konglomerat cech, który decyduje o wyjątkowości Czechowa. Mamy tu niezwykły język, niesamowite wyczulenie na mowę postaci. Czechow buduje charakter postaci również poprzez jej język, a także nową wówczas strukturę, nowy rodzaj postaci i początki teatru absurdu.

Jego utwory są bardzo głęboko psychologiczne – Czechow był lekarzem, jak mało kto umiał zaglądać do ludzkiej duszy. On ukazuje człowieka z ironią, dystansem, ale dogłębnie i boleśnie. Współcześni psychiatrzy analizowali postać Iwanowa, stawiając diagnozę: depresja kliniczna. Gdy tłumaczyłam dramaty Czechowa - odkryłam, że choć minęło ponad sto lat, w podobnych sytuacjach zdarza nam się wypowiadać dokładnie te same frazy.

Czechow niezwykle intensywnie i dokładnie przypatrywał się ludziom. Zresztą wiemy, że we wszystkich jego utworach mamy do czynienia ze swego rodzaju zapisami zdarzeń z życia jego, jego rodziny i znajomych. Często było tak, że na premierach tych sztuk w nakreślonych postaciach widzowie odnajdywali siebie lub rozpoznawali znajomych.

Był wyjątkowo dobrym obserwatorem ludzi i do dziś chyba nikt go w tym nie prześcignął.

Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)

Agnieszka Lubomira Piotrowska jest tłumaczką literatury rosyjskiej oraz białoruskiej i ukraińskiej, znawczynią rosyjskiego teatru, kuratorką projektów teatralnych w Polsce i Rosji. Ukończyła filologię rosyjską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (dyplom z wyróżnieniem). Tłumaczyła m.in. powieści Władimira Sorokina, Wiktora Jerofiejewa, dramaturgię klasyczną (Nikołaja Gogola, Michaiła Sałtykowa-Szczedrina, Aleksandra Puszkina) i współczesną (Iwana Wyrypajewa, Nikołaja Koladę, Jewgienija Griszkowca, Wasilija Sigariewa, braci Presniakow, Pawła Priażko). Pracowała na Wydziale Filologii Rosyjskiej UMCS (Katedra Literatury Rosyjskiej), a także jako redaktorka w miesięczniku "Literatura na Świecie". Jest redaktorką "Biuletynu Teatralnego ZAiKS".

Była współtwórczynią i dyrektorką artystyczną Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Demoludy w Olsztynie (w latach 2006-2008), jurorką w konkursach dramaturgicznych i literackich w Rosji i Polsce; współpracowała z Instytutem Teatralnym w Warszawie oraz Instytutem Adama Mickiewicza.

Pełniła obowiązki kuratorki "części wschodniej" na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Konfrontacje" w Lublinie, kuratorki Festiwalu "Da! Da! Da! Współczesny Teatr, Dramat i Performans z Rosji" w Warszawie. Była autorką idei i kuratorką Festiwalu Kolady w Warszawie (2014).

Dwukrotna stypendystka MKiDN, laureatka Nagrody ZAiKS "za wybitne osiągnięcia w dziedzinie przekładu literatury rosyjskiej"

Źródło:

PAP