EN

8.05.2023, 09:52 Wersja do druku

Amerykański „Kandyd” w litewskim wykonaniu

 „Kandyd”  Leonarda Bernsteina z Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie na 29. Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak.

fot. mat. organizatora

„Kandyd”  Leonarda Bernsteina przywieziony na Bydgoski Festiwal Operowy, oficjalnie nazywany jest operetką. Ale posiada też cechy innych gatunków. Partytura zawiera w sobie  wiele odwołań do popularnych europejskich tańców, takich jak mazurek czy gawot, a postaciom w zapisie nutowym odgórnie już przydzielono  cechy  i standardy głosów operowych. Ale trochę też tu tekstu mówionego i musicalowych rozwiązań. I stąd w dyskusjach pojawiają się wątpliwości co do jego kwalifikacji. Nie wiem, czy trzeba za wszelką cenę starać się umieścić go w jakiejś szufladce? Opatrzyć etykietką? A może po prostu, jeśli już koniecznie chce się określić go jakimś słowem, to stosownie do jego oryginalności, wymyślić mu nową nazwę?

W każdym razie dzięki tym wymogom kompozytora mogliśmy w Wileńskim spektaklu posłuchać pięknego tenoru kreującego tytułowego bohatera Tomasa Pavilionisa,  pięknego sopranu Margarity Levchuk  jako Kunegundy, a i urzekającego mezzosopranu Jovity Vaskeviciute w roli Staruszki.

Spektakl rozpoczyna się wyprawą Kandyda w świat. Szczery i prostoduszny młodzieniec opuszcza rodzinny dom, narzeczoną i wyrusza w nieznane, przyjmując bezkrytycznie nauki życiowe od sporo od siebie starszego Panglossa. Początkowo  utożsamia się z jego poglądami, ale ponosząc  jedną klęskę po drugiej dochodzi do wniosku, że świat nie jest wcale taki piękny i dobry, jak mu wpajano. Wyraźnie widać tu wpływy konfrontacji poglądów  Voltaire’a z Leibnizem. „Kandyd”  jest satyryczną krytyką ustalonego przez system porządku świata. Już preludium do „Kandyda” zapowiada  komizm całego utworu. A i potem dyrygent orkiestry Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu Ricardas Sumila bardzo sprawnie wydobywa z orkiestry wszystkie satyryczne akcenty.

fot. mat. organizatora

Bernstein sięgnął po ten utwór, dopatrując się analogii między stosunkami społecznymi Europy w epoce Voltaire’a i Ameryce dwudziestego wieku. Dlaczego wystawiono ją obecnie na Litwie? Nietrudno się domyślić.

Reżyser Vincent Boussard wystawił  tę rzecz bardzo przenikliwie i inteligentnie, a przy tym wydobywając z tekstu maksimum humoru podszytego jednak sporą dozą goryczy. Świetne jest też tempo spektaklu i rozwiązania inscenizacyjne, co w połączeniu z fantastycznymi pomysłami scenograficznymi Vincenta Lemaire’a i bardzo estetycznymi, współczesnymi, choć w niektórych przypadkach, kiedy trzeba było podkreślić charakter czy osobowość bohatera, oscylującymi w kierunku groteski, kostiumami Christiana Lacroixa czyni inscenizację fantastyczną w odbiorze. Pomaga w tym również humorystyczna choreografia Helge Letonja.

Trzeba przyznać, że Litwini zaprezentowali się na tegorocznym Bydgoskim Festiwalu Operowym rewelacyjnie.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak